- Wyspa odcięta od świata, dla mnie wcale nie wygląda to na miejsce, gdzie mogę dostać wszystkie potrzebne mi rzeczy. Wierz mi, odrobina cywilizacji jednak pomaga w dzikich ostępach. Od dziecka podróżuję.
Paula zachowywała się również swobodnie, starannie omijając tematy rewolucyjne, korporacyjne i inne podobne. Nie była za ani przeciw, widząc wady w każdym systemie, a dyskusja nikomu nic dobrego nie przynosiła.
- Pochodzę z Grecji. Mój ojciec jest... był dziennikarzem. Nie z tych z wiadomości - dodała szybko. - Robił reportaże przyrodnicze i kulturowe, jeździł po świecie, podziwiał przyrodę i rozmawiał z ludźmi. Mnie zaczął zabierać ze sobą, gdy przeprowadziliśmy się tu, do Meksyku dziesięć lat temu.
Mówiła o tym z pewnym rozrzewnieniem. Co było to nie wróci, tego niestety była pewna.
- JP jest w porządku. Trochę szalona, ale jest jedną z tych, których nie warto oceniać po wdzianku. Choć w tej sukience wygląda... - wywróciła oczami, westchnęła i zaśmiała się. - Upatrzyła sobie Timothego, nie zauważyłam, by do wszystkich taka była. Mówię to, bo nie chcę spięć w grupie. Nie bierzemy broni na tę wyspę bez powodu, poprzednio trafiliśmy na taką małomówną, nie słuchającą się za bardzo nikogo dziewczynę. Skończyła w szpitalu, ze swojej winy. Dobra, smęcę - odwróciła wzrok, lekko zawstydzona własnym gadulstwem. |