John był zbyt zmęczony, by protestować, więc machnięciem ręki zgodził się plan Scotta. Być może najemnik faktycznie nie ma złych zamiarów (póki co), a mężczyzna był już u kresu wytrzymałości. Z radością więc położył się na tym co zostało z łóżka i usnął niemal momentalnie. Zanim jednak się ułożył na wszelki wypadek zatarasował drzwi swoim łóżkiem.
Gdy obudził się, przez wybite okno doszły go zarówno rozmowy prowadzone na zewnątrz, jak i promienie Słońca nieśmiało wpadające do środka. Mężczyzna przeciągnął się i podniósł się na pozycji siedzącej, a następnie powoli, nieśpiesznie rozejrzał wokoło. W pokoju panował istny burdel, jednak broń, którą przyniósł wczoraj z Erikiem i Yeleną zdawała się być na miejscu.
Przez pierwszy kwadrans, John kompletował swój ekwipunek, który musiał zostawić w knajpie, po tym jak dzień wcześniej został zgarnięty na komisariat. Większość rzeczy była zdatna do użytku, w tym zapasowe ubranie. 10 minut później, John zaszedł do pokoju Erika, sprawdzić co z chłopakiem. Nie wyglądało to najlepiej, a rozwijając ranę, mężczyzna mógł powiedzieć, że jego wyczyn wczorajszego wieczoru był naprawdę niezły w porównaniu do tego, co widział teraz.
Cwaniak wymienił opatrunek, korzystając z prowizorycznej apteczki, jaką zorganizował Jack. Jakieś stare łachmany robiące za bandaż i coś, co robiło za gazę. John nie chciał wiedzieć do czego było to używane wcześniej.
Korzystając z resztek alkoholu, mężczyzna przemył ranę i ponownie założył opatrunek. Gdy skończył, stwierdził, że zdecydowanie wczoraj wyszedł on lepiej, kto wie? Może stres i zastrzyk adrenaliny uwalniają więcej ukrytych zdolności, niż można było przewidzieć?
Tak, czy inaczej, John pomógł Erikowi zejść na dół i usiąść przy stole. Być podbuduje to nieco morale miejscowych, widząc swojego posterunkowego, co prawda w słabym, ale jednak jednym kawałku.
Posiliwszy się nieco, John zastanawiał się co dalej. Will nie poczekał, co zresztą było do przewidzenia, ale podsłuchał, że Baba kręci się gdzieś w okolicy. Przekonanie niedorozwiniętego mutanta, żeby mu pomógł nie powinno być trudne, ale pozostawała jeszcze sprawa najemników. Po co oni przybyli do Cheb? Nim mężczyzna wyruszy w dalszą drogę, będzie musiał znaleźć odpowiedź na to pytanie. Z bezruchu wyrwała go Nico, która podpytywała miejscowych o Babę i schroniarzy. John szybko pobiegł na górę, pakując ze sobą obrzyna, swoje dwie spluw i amunicję. Wziął płaszcz i kapelusz i wybiegł za dziewczyną. - HEJ! POCZEKAJ! - krzyknął biegnąc za Nico. - Zdaje się, że idziemy w tym samym kierunku - |