Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-10-2014, 18:47   #27
Karmazyn
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Rozmowy w kolorowym tunelu


Surokaze przez chwilę przyglądał się Yartakowi, zupełnie jakby zastanawiał się, czy mag rzeczywiście tam jest, czy jest wytworem jego przemęczonego barwnym pokazem umysłu. Gdy w końcu zmysły, które ponownie zaczęły pracę, podpowiedziały, że władca nieumarłych nie jest złudzeniem, elf chwycił wyciągniętą rękę. Był to gest bardziej grzecznościowy niż z potrzeby pomocy.
- Ano dawno. I muszę to zauważyć, spotykamy się ponownie, gdy muszę męczyć się z tym cholernym naukowcem. - udało się w końcu powiedzieć szermierzowi, gdy zawartość jego żołądka zaprzestała prób wydostania się na zewnątrz. - Wiesz co się tutaj dzieje? Jak ci się nie chce opowiadać, możesz mi powiedzieć, w jak głębokie gówno tym razem wdepnąłem.
Yartak pociągnął Surokaze w górę, tak że elf stał po chwili na równych nogach. - Naukowiec...to jest fenomen, którego dalej nie mogę zrozumieć. W moich czasach nie było sztukmistrzów techniki, używaliśmy magii, świat był jej pełen. Magia była potężna, bo każdy wierzył w jej istnienie. Teraz zaś jest jej coraz mniej...znika powoli, ulatniając się z tego świata. Mało kto bowiem pokłada już w niej nadzieję i chce, by istniała. Wszyscy zwrócili swe oczy ku technice. To dziwne, że ten różowowłosy jegomość świadomie odrzuca magię. Mógłby być wielkim magiem, lepszym nawet niż ja. - przyznał zamaskowany zamyślony.
- Niestety nie za bardzo wiem, gdzie jesteśmy. Ale wyczuwam tu potężne pokłady magii, to dzięki niej mogłem się zmaterializować. W obecnej postaci żywię się jej cząsteczkami, to one mnie kształtują. - wyjaśnił Yartak.
- Nie. Nawet nie chcę sobie wyobrażać, co ten osobnik byłby w stanie zrobić, gdyby dysponował magią. Wtedy pewnie zniszczyłby cały kontynent, by sprawdzić, jak życie się przystosuje do nowych warunków. Chociaż według tego, jak dalece go poznałem to wcześniej, czy później właśnie to się stanie. - westchnął Suro, rozglądając się po tunelu z rezygnacją. - A to z magią nie jest tak, jak z jedzeniem na uczcie? - elf z chęcią uczył się czegoś nowego, jednak musiał być do tego odpowiedni nauczyciel. Yartak z porównaniu z zarozumiałym Nino był idealny do tej roli. - No wiesz, na początku jest wszystkiego pełno, a z czasem zaczyna ubywać tego, co cieszy się największą popularnością wśród gości. - na wyciągniętej dłoni białowłosego pojawił się niewielki wir powietrza. - Czy wiara naprawdę jest do tego potrzebna? Z magią jest tak jak z tymi całymi bogami?
- Wiara jest potrzebna do wszystkiego. -stwierdził mag, kręcąc palcem, co sprawiło, że wir powoli odwrócił swój ruch. - Póki w coś się wierzy ma szansę się to stać, im więcej osób pokłada w czymś swoja wiarę, tym prawdopodobniejsze, że to się stanie. Czy nie dostrzegłeś tego w swoim życiu, czy nigdy nie miałeś sytuacji, w której to wiara we własne siły pozwoliła ci coś osiągnąć? -zagadnął zamaskowany, na chwile odwracając wzrok w zamyśleniu. - Czar mogący zniszczyć kontynent...to byłoby piękne widowisko, prawdziwe pierwotne czary. -westchnął z nostalgią w głosie. Widać i on miał dziwne podejście do życia, jednak w przeciwieństwie do Nino, uznawał magie jako taką za coś wspaniałego. Nieważne jak wykorzystaną.
- Sama wiara to za mało by się coś stało. - odparł Suro, zmuszając wir, by kręcił się zgodnie z jego wolą. - Zdarzają się sytuacje, gdy wierząc, osiąga się coś, czego bez wiary by się nie zdobyło. Sam doświadczyłem kilka razy czegoś takiego. Jednak zawsze wcześniej wyciskałem z siebie siódme poty w czasie treningów. Gdybym nie rozwinął swoich sił, sama wiara w nie nic by nie zrobiła. - wyjaśnił swój pogląd elf. - Dlatego też nie wierzę w bogów. Nie kwestionuję ich istnienia. Chociaż sam nigdy żadnego nie spotkałem Gort, Richter czy Faust z pewnością to zrobili. I chyba jednemu skopali rzyć. - szermierz uśmiechnął się lekko do swoich wspomnień. - Na wiarę trzeba sobie zasłużyć. Może dlatego magia słabnie? Kiedyś ktoś uznał, że strach to samo co wiara i zaczął wykorzystywać magię w nieodpowiedni… na przykład niszcząc kontynenty. - białowłosy badawczo spojrzał na nieumarłego maga - Może śmiertelnicy zaczęli szukać sposobu na poradzenie sobie z najgroźniejszymi użytkownikami magii i tak narodziła się technologia? A może to zwyczajna kolej rzeczy i nic na to nie poradzimy?
- Tak, sama wiara nic nie jest w stanie stworzyć. Jednak...czy to nie ona sprawia, że trenujesz? Wiara w to, że możesz stać się silniejszy? -zapytał arcymag, a wstęgi na jego masce zafalowały. - Bogowie też nie rodzą się z samej wiary, potrzeba właśnie magii… magii, która wierzy, że może stać się czymś więcej. -westchnął Yartak, lekko unosząc się w powietrzu. - Strach i magia..tak to dziwnie podobne rzeczy. Strach potrafi pokonać nawet największą z magii. Lek przed tym, że jest się za słabym...lęk przed śmiercią. -westchnął smutno.
- Nie, Yartaku, to nie wiara sprawia, że trenuję. To potrzeba chronienia bliskich przed zagrożeniami. Dlatego trenuję. - wyjaśnił Suro. - Od piątego roku życia byłem uczony posługiwać się różnego rodzajami broni. Często miałem ochotę się zbuntować przeciwko treningom. Ale na szczęście wytrzymałem. Jednak nigdy przez ten czas nie wierzyłem, że mogę stać się silniejszy. To było… to było takie naturalne. Trenuję, jestem w stenie zrobić więcej. Nie trenuję, nie jestem w stanie. Nigdy nie widziałem w tym miejsca na wiarę.
- A na wiarę innych? Czy ci, których bronisz, wierzą, że zawsze po nich przybędziesz? -wtrącił się mag z uśmiechem.
- Wiara to kwestia indywidualna. Mogą nawet wierzyć w to, że niebo jest zielone. Mnie nic do tego. Ja po prostu spełniam swoje… swoje obowiązki. Przynajmniej tak mi się wydaje. I sądzę, że dobrze wiesz, że nie robię tego tak bezpłatnie. - odparł elf, uśmiechając się lekko. - Wiara pewnie dodaje sił, ale też je odbiera, gdy jej braknie. Lepiej po prostu jej nie mieszać do życia i robić wszystko, co w twojej mocy, by osiągnąć cel. - podsumował szermierz.
- Hmmm… jest to jakaś filozofia. -zgodził się arcymag. - A co do zapłaty...chyba też, mogę jakiejś zażądać za to, że ci pomogłem? - zagadnął zamaskowany.
- Jeśli nie będzie dotyczyła mnie, mojej żony i nienarodzonego dziecka, oraz całego zakonu, to sądzę, że możemy się dogadać. Czego więc chcesz?
- Pamiętasz dzień, w którym mnie zabiłeś? - zaczął formowanie swej oferty, od pytania.
- Tak, szczególnie fakt, gdy twoja moc pozbawiła mnie ręki. - odparł Suro.
- Dobrze, że nie była wtedy pełna… inaczej nie byłaby to ręka. -westchnął Yartak. - A więc tamtego dnia spotkałem pewną osobę. Mężczyznę, który powiedział mi, że jest “przedstawicielem handlowym” cokolwiek to znaczy. Co ciekawe jego osoba potrafiła ulecieć z pamięci wszystkich dookoła. Gdyby nie fakt, że mam kilka wcieleń, sam zapomniałbym o nim. -stwierdził zamaskowany, lekko chwiejąc się w powietrzu. - Dałem mu amulet, medalion z kawałkiem mojej osoby. Pan John miał pomóc mi naprawić moje błędy, jednak los sprawił, że trafił na kogoś, kto zmusił go, by o tym zapomniał. Przez to pewne moje plany zostały zachwiane...chciałbym, byś odzyskał medalion. -sfinalizował w końcu wypowiedź Yartak.
- Czy w czasie odzyskiwania medalionu lub w czasie realizowania twoich planów zginie dużo osób, które na to nie zasłużyły? - posiadanie rodziny sprawiło, że Suro zaczął inaczej patrzeć na życie innych.
- Wszystko zależy od Ciebie. Zginąć będzie mogło wielu lub nikt. - odparł Yartak. - Jednak te plany mają na celu uchronienie wielu żywotów, które nigdy nie powinny być wplątane w sprawy wyższe. Byłem królem, dbałem o swoich poddanych, lecz przeze mnie umarli i zostali przeklęci. Nie chce, by z mej winy cierpiał jeszcze ktoś, kto na to nie zasłużył.
- W takim razie, jeśli tylko wyjdę z mojego obecnego zlecenia z życiem, odpłacę ci się za pomoc. - odparł Suro. - Domyślam się, że twoje plany mają coś związanego z Mirro. On też proponował mi zlecenie związane z niejakim Johnem. Jednak jemu chodziło o zabicie go. Tym chętniej pomogę. - szermierz uśmiechnął się lekko. - Ale najpierw trzeba zająć się zdobyciem tego cholernego pancerza. Skoro wyczuwasz magię w okolicy, poprowadzisz? Nie chciałbym zawrócić i znowu przechodzić przez to kolorowe piekło.
- Nie tyle, co wyczuwam, ale się nią żywię. Jednak mogę cię poprowadzić. -odparł Yartak, lewitując nad ziemią w głąb korytarza. - Mirro...mogę patrzeć na świat tylko, gdy wzywasz moją moc. Czy po, za spotkaniem w podziemiach, miałeś z nim jeszcze jakiś kontakt?
- Bezpośrednio nie. Jak już wspominałem, zaoferował mi zabicie Johna, ale robił to przy pomocy luster. Ponadto po wydarzeniach w Czarnej Wodzie dowiedziałem się, że moja żona znalazła w lochach Lukrozu pewnego chłopca, przy którym Mirro majstrował. - wyjaśnił Suro, idąc za magiem.
- Chłopca…? -Yartak zawiesił głos, dając elfowi czas na rozszerzenie wypowiedzi.
- Młody elf. Nazywa się Balr i uważa mnie za swojego ojca. Wydaje się jakby w jego ciele były zamknięte dwa umysły, dorosłego i dziecka, ale w jakiś sposób połączone w jeden. No i ma podobne moce do Mirro.
-Hmmm… - arcymag dawnego królestwa zamyślił się na chwile. - Dziwne...bardzo dziwne. Mirro, nigdy nie miał interesu w eksperymentach na ludziach czy elfach. Jego istota istniała tylko po to, by niszczyć i odbierać…po co miałby nagle zacząć tworzyć… - bardziej zastanawiał się, niż pytał.
- Mnie się nie pytaj. Uznałem, że ma coś związanego z tym cholernym typem, gdy w czasie zabawy rzucił mną przez całą salę. Zrobił to w podobny sposób do Mirro. Może to tylko zbieg okoliczności, a może nie. Ale wiem, że młody bardzo nie lubi luster. Wręcz ich się boi.
- Czy ktoś jeszcze o nim wie? - zapytał Yartak.
- Niektórzy z Zakonu Krwawych Blizn. Kilku ze starszyzny i najlepsi z uczniów. Pilnowałem, by nie wychodził poza twierdzę, ale wcześniej czy później musi to nastąpić. Nie można ograniczać niczyjej wolności tylko i wyłącznie dlatego, że jakiś debil zrobił mu coś z głową. - odparł Suro.
- Mimo to powinieneś trzymać jego pochodzenie w tajemnicy. Jeżeli ma coś wspólnego z Mirro to wiele istot chciałoby go dopaść. Sądzę, że nawet ten naukowiec chętnie by go pojmał. -stwierdził mag.
- Powiedziałem, że traktuje mnie jak ojca. A to oznacza, że nie pozwolę, by ktokolwiek go skrzywdził. Nawet on sam.
- Dobrze mieć dobrego ojca. -uśmiechnął się Yartak i nic więcej już nie mówił.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline