Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-10-2014, 01:18   #132
harry_p
 
Reputacja: 1 harry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputację
Gdy sunęliśmy w dół rynną niesieni błotem i wodą Gregor obawiał się że skończą w jakiejś niekoniecznie powoli napełniającej się studni dlatego lądowanie w dużej jaskini z drzwiami i schodami powitał niejako z radością. Do czasu aż nie zobaczył co na nich czekało.

Gregor
Wiedza o lesie: 50/65 - Zdany! – drapieżnik Tygrys Szablozęb.


Otarł twarz z błota, wyciągną oszczep z sajdaka. W tym czasie Rut zaczęła gramolić się z wody.
- Wat bierz tego tam, Ja biorę bestie.

Gregor zagwizdał przeszywająco Rut postawiła uszy i na ułamek sekundy zesztywniała oczekując komendy - Atak! - zwiadowca wskazał wolną ręką tygrysa odchylił się do tyłu biorąc zamach.
Tygrys też jakby czekał na komendę. Skoczył w kierunku wilczycy. Gregor widział już wcześniej co potrafi taki drapieżnik nie mógł spudłować i nie spudłował. Oścień przeciął powietrze i trafił w rozciągniętego w skoku szablozęba prosto w odsłoniętą pierś. Tygrys zwalił się ciężko obok wilczycy przejechał po podłodze zostawiając krwawy ślad i wpadł do wody gdzie momentalnie dobrały się do niego piranie.

Przez chwile przyglądał się jak rybki rzucają się tygrysa gdy poczuł jak coś smyra po nogach a po chwili zaczyna gryźć. Spojrzał pod nogi gdzie zaczęły kotłować się piranie. Nie zdążył wyjść z wody gdy za węgła wychyliła się indianka i rzuciła w niego zielonym długim na trzy łokcie wężem. Trafiła bezbłędnie. Gad momentalnie owiną się wokół ramion i szyi. Gregor zachował zimną krew w dwóch skokach wydostał się z wody ale nie zdołał uwolnić się z uścisku węża.

- Lulu wąż, atak! – Wysapał zaciskając zęby z wysiłku.
Z pomocą przyszła nie tylko fretka Sabir rzucił zaklęcie dziurawiąc węża gad opadł na ziemie gdzie dopadła go łasica.

Indianka ponownie wyjrzała z za rogu na szczęście nie zdążyła zostawić kolejnej niespodzianki bo Sabir przegonił ją kolejnym czarem.

Gregor klnąc pod nosem zaczął odrywać uparte rybki które nie miały zamiaru puścić raz ugryzionego kawałka mięsa. Gdy wyrzucił ostatnią piranię z bocznego otworu gdzie zniknęła Indianka dało się słyszeć chrząknięcia, kłapania i rozkazujące głosy.

- Rozkazuje komuś imieniem "Krwioząb" pożreć każdego kto wejdzie – odezwał się w ciszy doktor.

- Jest twój Gregorze - powiedział Wat stojąc u szczytu schodów z trupem woja leżącym u jego stóp. Widać było, że bitewny żar dobrze wpływa na wojownika jego twarz nabrała kolorów a sylwetka wyprostowała się. Na powrót stał on się tym człowiekiem którym był przed śmiercią Pięknej Rosalindy.
- Naprzód Panowie, dajmy tym dzikusom pożałować, że postanowili stanąć nam na drodze.
- Miałem to samo zaproponować tobie. Ty masz przynajmniej blachy na grzbiecie. - powiedział Gregor jakby nadąsany. Przekrzywił głowę niczym pies nasłuchując

Gregor:
Wiedza o lesie 04/65% -20% zwierzę rzeczne - ZDANE! - Krokodyl
Tresura/Empatia 06/100%: - ZDANE! – Potwierdził rozkaz/ Jest głodny

- Ona tam ma jeszcze krokodyla… i to cholernie głodnego. - Gregor zwlekał dość czasu by Elenie ich odnalazła. Wyciągną oszczep z częściowo już obgryzionego ciała tygrysa wytarł broń przygotował noże do rzucania i szponton dopiero tak uzbrojony i w komplecie ruszył za szamanką.

Z dobytą bronią weszliście do dużego pomieszczenia wykutego w skale. Cuchnęło, ale czuć też było ruch powietrza, jakby budowniczy tych tuneli postarał się o to.


Liczne źródła światła oświetlały tę grotę, na pół naturalną, na pół wykutą ręką człowieka. To, co rzucało się w oczy - to klatki. Wykonane z bambusowych prętów, lekkie i mocne, o podłożu pokrytym odchodami i czasem krwią. Z wyjątkiem dwóch - puste.
Wiedzieli co zawierały, walczyli z tresowanymi bestiami. Teraz kolejna stała im na drodze - kłapiący zębami dwuipółmetrowy kajman rozdziawiający zęby i pokazujący imponujący zestaw zębów. Za kajmanem zaś - półnaga dzikuska o policzku ociekającym krwią, ściskająca w jednym ręku zielonego węża, w drugim zaś długi bicz, skręcony z kawałków skóry i pędów roślin.

- Teraz zmiana. Ona jest moja - Sykną Gregor rzucając w szamankę nożem, - Brać kobietę. – Rzucił komendę zwierzakom.
Gregor i Sabir rzucili jednocześnie treserka z dzikim uśmiechem skoczyła w bok próbując uniknąć ostrzy ale dziki wygibas nie dość że okazał się daremny to kobieta wylądowała zbyt blisko gada. Wygłodniały krokodyl ugryzł ją w nogę targną łbem obalając treserkę i łamiąc kości. Krew buchnęła z rozdartej tętnicy chlapiąc na lewo i prawo. Zwierzęta Gregora nawet nie zdążył podbiec gdy wrzaski indianki ucichły.

Gdy krokodyl zaczął pożerać indiankę Gregor uśmiechną się tryumfalnie.
- Nosił wilk razy kilka ponieśli i wilka. - i spluną na trupa.
Rozejrzał się po jaskini z wyrazem niesmakiem.
- Gdyby to było drewniane spalił bym to do gruntu.

Z obu wciąż zamieszkałych klatek dobył się warkot triumfu, najwyraźniej zwierzaki w nich zamknięte nie były jeszcze do końca oswojone przez dziką treserkę... Na jeden z warkotów Rut podniosła uszy i też zawyła.
Szum wody w poprzedniej komnacie wyraźnie ucichł. Gregor rozejrzał się po grocie. Malunki zwierząt na ścianach wykonano barwnymi glinkami i sugerowały że od dawna ktoś tu się zajmował tresurą, na pewno jeszcze przed obecną treserką.
Z groty było jeszcze tylko jedno wyjście wysoka studnia w górę, z której zwisa liana-lina poznaczona węzłami. Nie było tam widać nieba, co znaczyło, że pewnie prowadzi na wyższy poziom jaskiń.

Jedna z klatek zawierała szablozęba, podobnego do poprzedniego, tyle że chudego i słabego najwyraźniej próbowano poskromić go głodem, choć nie tylko futro miał poznaczone licznymi pręgami od bata lub nahaja. Druga klatka wzbudzająca wiele zainteresowania Rut zawierała wilka, samca odmiany górskiej, niezwykle rzadkiej na północy, ale już niekoniecznie w górach okalających Ogniste Ziemie Gregor nie potrafił wymyśleć sposobu w jaki ten wilk mógłby znaleźć się w sercu puszczy. Pewne było że nie trafił tu z własnej woli. Na pewni urodził. Mówiła o tym cała jego postawa smętnie spojenie z za krat tylko potwierdzało domysły Gregora.

- Nie dotykaj tego !!! - Krzyknął Wat łapiąc za nadgarstek Sabira który właśnie wkładał dłoń do glinianego garnka by wydobyć z niego złoty wisior który znaleźli w nim pobieżnie przeszukując pomieszczenia.
- Nie możemy tego zabrać z pewnością jest przeklęte - powiedział wpatrując się nieufnym wzrokiem w wypełniające garnek kosztowności.
- Nigdy nie słyszeliście o klątwach dzikich ?! Tak to zawsze wygląda, uczciwy człek zapuszcza się do ich domostw i znajduje kosztowności na których ciąży straszna klątwa. - Opowiadał tonem który świadczył o jego świętym przekonaniu co do wypowiadanych słów.
- U nas w porcie był jeden kapitan który zapuścił się na tereny dzikich. - Kontynuował swój wywód ściszając głos jakby wypowiadane przez niego słowa nie powinny trafić do uszu innych.
- Powrócił z całym kufrem wypchanym złotem “PRZEKLĘTYM ZŁOTEM”, każdy w mieścinie kto dotknął się chociaż części skarbu zapadał na STRASZNĄ chorobę. Popadali w szaleństwo i ginęli w mękach mówię wam. Z takimi rzeczami trzeba uważać.

Doktor chyba nie miał ochoty na wspinaczkę bo wyszedł i zajrzał za kratą na szczycie schodów, których pilnował wojownik.
- Tam jest kręty tunel, nie widać, gdzie prowadził, czuć stamtąd świeże powietrze. – Krzykną z drugiej komnaty.

Gregor podszedł klatki z wilkiem. Zamknięty w niej samiec był zdezorientowany Człowiek oprawca nie żyje, Samica wilk na wolności ale z człowiekami. Samotny wilk ma nikłe szanse na przeżycie na swoim terenie a co dopiero w puszczy. Musiał spróbować go ocalić a żeby to zrobić musiał go oswoić. Zwłaszcza że Rut po stracie Gara nadal była nieswoja a samiec od razu ją zainteresował. Nie chciał stawiać Rut przed wyborem wilk czy człowiek. Wydobył z zanadrza przysmak Rut podzielił na pół jedną część podał samicy drugą ostrożnie wilkowi w klatce.
- Stado, bezpiecznie, dzielimy się zdobyczą i wolnością. - Przekazał wilkowi swoje emocje radości z odnalezienia “swojego” oraz – bezpieczeństwo/stado.


Gregor:
Tresura 61/100%, ZDANE! – nie zaatakuje nikogo ale będzie trzymać się blisko Rut

Spoglądając zwierzęciu głęboko w oczy, pomrukując i kręcąc głową imitując ruchy wilczycy. Po chwili Rut zaczęła wzmacniać przekaz Gregora gardłowym pomrukiem.

- Uważajcie, będę go wypuszczał. Zadnych gwałtownych ruchów. Nie zbliżajcie się. - powiedział jednostajnym monotonnym głosem do pozostałych w jaskini ludzi.

Gregor ostrożnie wyciągną rękę i otworzył drzwiczki. Wilk najpierw cofną się do przeciwległej ściany zjeżył sierść na karku ale gdy zwiadowca wraz z wilczycą cofnęli się samiec odprężył się najpierw obwąchał drzwi klatki potem jednym susem wyskoczył na zewnątrz. W dwóch skokach znalazł się na środku jaskini odwrócił się do Rut “Stado, walczyć człowiek”
Rut wyszczerzyła zęby “Moje stado, bezpiecznie, człowiek broni stado, stado broni człowiek.”. Wilk skulił uszy i prawie przysiadł na zadzie zaskoczony. Podszedł do wilczycy obwąchał ją, potem Gregora. Spojrzał w kierunku Wata i Sabira potem staną między nimi a wilczycą.
Gregor przyglądał się wilkom z fascynacją. Był wdzięczny że Rut ustawiła wilka. Choć to był dopiero początek był to dobry początek. Wyciągną kolejny kawałek mięsa podzielił między wilki.

- Teraz stado, ja bronię ciebie ty mnie. Moja zdobycz to twoja zdobycz.

Upewnił się że “Nowy” nie rzuci się nikomu do gardła. Gregor podszedł do klatki tygrysa. Usiadł przed nią tak by widzieć jednocześnie wilki i tygrysa. Skupił swoją wolę na zwierzęciu potem przemówił mieszając pomruki ze słowami starając przekazać treść i emocje szablozębowi.

- Człowiek/oprawca/ból został ofiarą/zjedzony/zwycięstwo. Ja brat drapieżnik/szacunek, my stado/bezpieczeństwo, my drpaieżniki/siła. Ty wolny/radość uciekać albo żyć w stado/bezpieczeństwo/sytość.

Gregor uważnie obserwował wszystkie zwierzęta. Wiedział że nie może zostawić kota w klatce. Nie był by lepszy od tej Indianki. Jeżeli nie da się go przekonać chociażby na krótkotrwałe współdziałanie będzie musiał znaleźć inny sposób by go uwolnić. Nie mógł jednak ryzykować że zrazi do siebie nowego wilka. Szablozęb był w swoim żywiole, doskonale da sobie radę w puszczy wilk górski natomiast nie. No i była jeszcze Rut. Wierna i posłuszna dla postronnych zachowywała niczym pies ale w sercu nadal była wolnym wilkiem i gdyby naprawdę chciała odejść z “Nowym” nie tyle nie potrafił by jej powstrzymać ile nie chciał by i gdyby tygrys miał być “kością” niezgody między nim a wilkami wolał znaleźć inny sposób by wyprowadzić go z jaskiń.


.
 
harry_p jest offline