Almena obudziła się... leżąc na podłodze. No tak. Pewnie znów śnił się jej jakiś przystojny wojownik i wierciła się za bardzo w łóżku... Eh, te łóżka. W lesie na miękkim mchu albo świeżej trawie śpi się lepiej. Przeciągnęła się i szybko zajęła się poranną toaletą.
- Dzień dobry, Raav! – zakrzyknęła radośnie.
Sokół odpowiedział wesołym piskiem.
- Ymmm piękny dzień – otworzyła okno na oścież. – Lec, Raav, rozprostuj skrzydła i upoluj coś sobie, rozejrzyj się po okolicy a gdybyś znalazł coś podejrzanego, jak zwykle wracaj natychmiast do mnie – pogłaskała jeszcze sokoła, ten zapiszczał przyjaźnie, i pofrunął.
Elfka wyjęła z torby swój flet i jak zwykle o poranku, zagrała krótką, wesołą elficką melodię. Następnie ruszyła do sali z okrągłym stołem.
W sali spotkała kogoś nowego. Postawnego murzyna w niebieskiej... tunice. Hm. Strój oryginalny, pomyślała. Ale chłop jak dąb! Musi być z niego poważny wojownik. Do tego, zdaje się, łucznik.
- Witaj – odezwała się przyjaźnie elfka. – Nie mieliśmy okazji poznać się wcześniej, a widać, ze wyruszysz z nami. Jestem Almena.
Następnie przemowa króla. Co??? Merlin z nami wyruszy?! – załamała się elfka.
– Eh... cóż... ekhmy... no... może się na coś utalentowany mag przyda w drużynie... – przyznała, zaczerwieniona.
Zabrała się za konsumpcję.
__________________ - Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith. |