Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-10-2014, 10:05   #134
TomaszJ
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Ekwipunek, który zabraliście z obozu


Doktor nalegał na zabranie:
1 Dłuto
1 Pęk sznurka, pięćdziesięciokrokowy
1 Lampa
1 Baryłka oliwy pięć galonów mieszcząca
1 tablica woskowa z rylcem
1 pudełko, akcesoria skryptorskie zawierające, w tym proszki inkaustowe.
1 pęk piór gęsich
1 kodeks o kartach czystych
50 kart papieru w tubusie skórzanym
1 Szkło powiększające
30 świec woskowych
1 Miotełka

Ponadto zabraliście:

Zapasy żywności (Na 6 osób)
XXXXXXX XXXXXOO OOOOOOO OOOOOOO

Maczeta,
Zwój liny manilowej, 11 kroków (trochę powiązany gdzieniegdzie)
1 Latarnia sztormowa
1 Baryłka oliwy pięć galonów mieszcząca
Gwoździe długie na palec x40
Młotek
Siekiera
Mikstury leczenia OOXX
5x koce
4x hamaki
5x moskitiery
30 zwojów lnianego, czystego płótna na opatrunki

TUNEL STRACHU
<<<< soundtrack >>>>

Tunel za drzwiami był długi i kręty, ale bez odgałęzień, niczym jelito wielkiej kamiennej bestii. Od czasu do czasu rozszerzał się lub zwężał. Rysunki na ścianach pewnie coś znaczyły, ale tutaj zatarł je czas. Podobnie jak i w przypadku poprzednich tuneli, tu też natknęliście się na ślady pułapek, w które ktoś wpadł dawno temu. Wyostrzyło to tylko waszą ostrożność - idący przodem Gregor podobnie jak wcześniej szukał śladów zagrożeń.

Szansa na pułapkę w Grotach Śmierci 29/90% - udany!
Gregor Zmysły: 71/60%
Losowa ofiara: Doktor
Pułapka Kwasowa atak 72/70%



Pierwszy zagrożenie odczuł na sobie doktor Symeon. Nie wiadomo, czy coś nadepnął, czy spust pułapki był mechaniczny - jednak nagle ze ściany wytrysnęła na niego wąska struga płynu. Doktor krzyknął gdy krople zaczęły się pienić na jego skórzanym kaftanie, ale całe szczęście większość kwasu nie doleciała i jedynym efektem były dziury w doktorowym ubraniu.
- Nic mi nie jest, nic mi nie jest - doktor uciekł pod przeciwległą ścianę i dyszał ciężko - to było odruchowo. Dajcie mi chwilę na uspokojenie. Zaczekali więc, aż ich niemłody mocodawca dojdzie do siebie, po czym ruszyli dalej.
Jednak tunel obfitował w niebezpieczeństwa. Kolejny raz przekonali się o tym, gdy Jaszczuroczłowiek zatrzymał się jak wryty i zwalił w konwulsjach na ziemię.

Szansa na pułapkę w Grotach Śmierci 46/90% - udany!
Gregor Zmysły: 65/60%
Losowa ofiara: Ssasquath
Test obronny Pdś 79/50% -40% (moc zaklęcia) - oblany



Wszyscy dopadli sethianina i szukali rany. Jedynie Sabira coś tknęło - przypomniał sobie, że widział już kiedyś taki efekt - gasnący blask oczu, konwulsje...
Sabir: Teoria magii 41/50% - zdany!
- Odciągnijcie go stąd, szybko! - krzyknął i sam złapał za rękę Squatcha. Gregor i Wat pomogli mu i odciągnęli go parę metrów. Pod nim, przepalając się przez mchy i wapienny osad złowróżbnie jarzył się glif, który swoją energią, manifestującą się jako fioletowoczerwona ręka wciąż próbował sięgnąć ofiarę.
Wat jak zwykle znalazł kamulca i chciał rozwalić magiczny symbol, ale Sabir go powstrzymał
- Stój, Sahibie. Ta jest sprytniejsza od poprzednich - mówił patrząc się na upiorną rękę z magicznej energii sięgającej ku ofierze, która uciekła poza zasięg. - To czar znany jako Dotyk Wiosny i Jesieni. Odbiera on młodość i życie jednej osobie i daje drugiej... i obawiam się to, co ukradł naszemu łuskowatemu przyjacielowi zasili czar na jakiś czas.
Wat rozważał jeszcze przez chwilę zniszczenie na odległość magicznego glifu, ale w końcu zrezygnował.
Jaszczuroczłowiek powoli dochodził do siebie. Na jego stopie - tam gdzie schwytało go zaklęcie - miał bliznę, wyglądającą wieloletnie znamię po poparzeniu. Łuski nieco straciły nieco na blasku, ale Ssas był przytomny i spijał wodę z bukłaka. Dalej ruszył już z pomocą Wata i Sabira. Gregor poszedł przodem miotany mieszanymi uczuciami - w końcu przegapił już dwie pułapki.

Szansa na pułapkę w Grotach Śmierci 90/90% - udany!
Gregor Zmysły: 58/60% - Zdany!



Tym razem tropiciel był czujny. Nie zobaczył mechanizmu spustowego, jednak z wielu dźwięków jaskini wychwycił te nienaturalne...
- Wszyscy na ziemię! - krzyknął, a kilka chwil później kilka żelaznych bełtów wyleciało z zakamuflowanych dziur w ścianie jaskini i zagrzechotało o przeciwległą ścianę, odłupując kawały skały. Nic nikomu się nie stało.
Ruszyli dalej idąc za podmuchem świeżego powietrza.
Światła na końcu tunelu nie zobaczyli. Gdy wyszli na zewnątrz, był już późny wieczór.


OBÓZ NA SKALE
<<<< soundtrack >>>>

3 lipienia, roku po Wyniesieniu, 1161, poranek
Imod Tlieta Mewt, prowizoruczny obóz



Poranek zastał bohaterów rozłożonych prowizorycznym obozem na skalnej półce.

Gregor tresura 68/100% -80%
(Nadludzkie zadanie [-], Sztuczki tresera[+]) - oblany!

Wychudzony tygrys, początkowo idący kilkanaście metrów za "stadem", co napędzało wszystkim nielichych nerwów, a potem ułożony do snu poza obozem i z dala od ognia, zniknął jak sen. Może wybrał się zapolować, a może po prostu uciekł? Kto wie? Gregor i tak był zadowolony, że dane mu było spotkać takiego zwierzaka i podjąć próbę przyjaźni z nim. No, i w końcu nikogo nie zjadł - zdecydował, widząc, że Lulu śpi zwinięta w kłębek obok niego, a elena zamiast na gałęzi, drzemie sobie na półce skalnej. Wilków nie było widać, ale warczenie, niesione echem mówiło treserowi że ustalają hierarchię. - Jest już ze mną - pomyślał o wilku.
Ss'sasquath obudził się nieco słaby, ale w dużo lepszym stanie niż ostatnio. Zaklęcie odebrało mu kilka lat, ale wciąż był młodym i silnym wojownikiem, godnym by być wśród innych wojowników. Postanowił wstać jak gdyby nigdy nic i zająć się czyszczeniem łusek, które zszarzały od wczoraj.
Wat natomiast był już na nogach - żołnierz miał ostatnią wartę i dopilnował, by poranek wszyscy przywitali ciepłą owsianką, którą mieszał w kociołku nad prowizorycznym ogniskiem z korzeni, grzybów i mchów, które gdzie niegdzie wystawały ze skały.

Przed nimi dalsza droga i zapewne kolejne przeszkody. Droga Trzech Śmierci, którą podążyli trwała dalej tak, jak się zaczęła - jako wąska ścieżka przyklejona do skały. Z przeciwnej strony widać było bliźniaczą kamienną ścianę, zaś kilkadziesiąt kroków poniżej - ryczącą wodę poprzecinanej wodospadami rzeki, która oddzielała obie skały. Wszyscy czuli że przed nimi czeka śmierć. Skoro drogę ochrzczono mianem trzech śmierci i dwie już pokonali, czekała ich tylko trzecia, ostatnia. Nikt jednak nie spodziewał się, że naprawdę ujrzą jej blade, obojętne oblicze.


MOST TRZECIEJ ŚMIERCI
<<<< soundtrack >>>>

3 lipienia, roku po Wyniesieniu, 1161, około południa
Imod Tlieta Mewt, Kościany Most



Most był upiorny i zwyczajny zarazem. Tu, w dzikiej puszczy olbrzymie zwierzęta czy potwory były na porządku dziennym, a fakt, że kręgosłupa jednego użyć można było jako mostu na drugą stronę zdawał się być praktyczny. Z drugiej strony dziwnie pasował tu ów szkielet. Gdzieniegdzie kępy roślin były zniekształcone, w jeszcze innym miejscu zaś - były obszary gdzie nic nie rosło w jakiś nielogiczny sposób. Pachniało magią, nawet jeżeli nie dosłownie.
Sabir:
Różdżkarstwo
21/45% - udany!
Teoria Magii 85/50% - oblany
Wahadełko Sabira zaszalało - chaotyczne fale magii, niewyczuwalne dla człowieka szarpnęły wisiorkiem, który skrytobójca wyjął by upewnić się co do śladów czarowania. Nie był w stanie zinterpretować takich ruchów, były zbyt skomplikowane, ale jasne było dla niego jedno. Użyto magii bardzo wysokiego rzędu. Nie wiedział jakich zaklęć, jednak przez mgłę kojarzył, że istnieją zaklęcia, zdolne powalić nawet takie giganty.
- Wolałbym tu nie czarować - mruknął cicho, nie wiadomo czy do siebie, czy reszty, po czym schował wisiorek.

Drużyna szykowała się już do przekroczenia mostu gdy nagle ich zamurowało. Za mostem stał strażnik.
Zbielałe kości okryte zbroją, na szkielecie wierzchowca, takoż opancerzonego. Ten szkielet ruszał się, animowany czarną magią, zaś spowijająca go ciemność rozszerzała się w zastraszającym tempie, w końcu ogarnęła i graczy. To, co było zielone, w ciemności zdawało się suche i skarlałe. Żółty dysk słonca zastąpiła blada księżycowa tarcza.
Rycerz w czarnym płaszczu na koniu z czarnym kropierzem ruszył do przodu.


Testy Strachu (Samokontrola):
Gregor: 91/100% - udany
Sabir: 00/100% - Krytycznie oblany!
Ssasq: 51/50% - oblany!
Wat: 84/600% - oblany!
Doktor: 01/70% - Krytycznie udany!

Tylko Doktor i Gregor zachowali zimną krew. Sasq i Wat drżeli, obaj cofnęli się o krok, jatagany Sabira brżekneły zaś o ziemię i ten padł na kolana, mamrocząc modlitwy, i bojąc się nawet spojrzeć na to, co nadciąga. Zwierzęta umknęły...
- Ogniś byłem zwany Karanem Twardym. Byłem królem Jotwali... - zaczął grobowym głosem mówić szkielet, jakby wydmowe płuca wciąż działały, dojechał do ćwierci mostu, raz nawet jadąc po boku gigantycznego kręgosłupa! - Zabiłem trzech moich braci by zdobyć tron. Złożyłem w ofierze Khutzukowi własną siostrę i własne dziecko by dostać to, czego chciałem. Pokonałem wyznawców Arkadian gdy przybyli nawrać mój lud. - Rycerz dojechał do połowy mostu i objechał go wogół jego osi, jakby nie przyciągała go ziemia, a właśnie oś szkieletowego przęsła. - W końcu przybył Nef-Halaim na czele swych zastępów, niech jego imię będzie przeklęte. Zniszczył Khutzuka, pokonał moją armię, a mnie zmusił do służby mu po smierci.
Koń przestąpił z nogi na nogę i parsknął, niemal jak żywy.
- Nie musiałem wam tego mówić. Chciałem jednak, byście wiedzieli przed kim stoicie, i na co się porywacie. Przeczuwam bowiem, że nie znaliście tajemnicy mostu, ani drogi między pułapkami groty śmierci. Nie znacie więc też odpowiedzi na moje pytania. Więc może przejdziecie...

- Dam wam zatem trzy zagadki, jako mam nakazane. Może znajdziecie rozwiązanie i wejdziecie tam, naszczać na zwłoki starego tyrana, gdyż gdy odgadniecie będę musiał was przepuścić... jeżeli zaś nie...
Poklepał młot z długim kolcem, który wisiał przy siodle z czarnej skóry, zaraz obok wielkiego, dwuręcznego flamberga. A potem za plecami rycerza ciemność zadrżała i zmianiła się, tworząc obrazy gdy opowiadał wam swoje zagadki.

* * *


Pierwsza Zagadka Czarnego Rycerza


Oto w ciemności zobaczyliście smugę słonecznego światła.
Padła na masywne drzewo rosnące na krawędzi klifu po drugiej stronie, na skraju poletka owsa.
Na gałęzi drzewa, nad odchłanią uwieszono nagiego niewolnika.
Przywiązano go za nogę głową w dół, zaś ręce związano za plecami.
Węzeł, na którym wisi jest luźny i gdy poluźni się bardziej - niewolnik spadnie.
Jednak jeden koniec liny mężczyzna trzyma w zębach i nie pozwala węzłowi się rozwiązać.
Po drzewie wspina się Magiczna żmija, która boi się zejść z drzewa, ale chce ukąsić wisielca.
U stóp zaś drzewa leży worek owsa i miecz.
Kostucha zaś czeka, by zabrać duszę w krótką drogę do nieba,
gdyż sama nic namacalnego uczynić nie może.
W brzuchu żmiji jest odpowiedź, ale jak tam się dostać, skoro jej jad zabije każdego, kto jej dotknie?


Druga Zagadka Czarnego Rycerza

Oto w ciemności zobaczyliście smugę słonecznego światła.
Na skraju zagajnika po drugiej stronie oświetliła starca, ciężko pracującego nad zbieraniem kijów na trzonki kos.
Ma już pięć kijów na plecach: Trzy brzozowe, dwa dębowe i jeden leszczynowy,
a schyla się w pocie czoła po kolejne, każdy konar oglądając
czy jest wystarczająco prosty, wystarczająco gruby i wystarczająco mocny.
Za nim krok w krok idzie kostucha, która chce zabrać go w trwającą dzień i noc podróż do piekła,
Nie wiedząc, że mężczyzna mimo, że stary, jest długowieczny i jeszcze długo pożyje.
Więc wścieka się bo nic namacalnego uczynić nie może.
Jakie jest przeznaczenie starca?


Trzecia Zagadka Czarnego Rycerza

Oto w ciemności zobaczyliście smugę słonecznego światła.
Oto słoneczna ścieżka, którą idzie szalony wagabunda, młody, bosy i nieszczęśliwy.
Ma na kiju tobołek z żeliwnym kociołkiem i parą skarpetek,
przy boku wiernego psa, a w piersi złe serce.
Choć nic nie wie, i nic nie umie krzyczy niebu prawdę mu ujawnioną:
Że trzy jednemu jest równe.
Złorzeczy przy tym patrząc w niebo nie przypuszczając,
że ścieżka zaraz się skończy, a sam runie w odchłań.
Wierny pies szczeka, próbując zwrócić jego uwagę,
ale wagabunda nic sobie z tego nie robi, gdyż nie rozumie psa.
A Kostucha siedzi na na końcu ścieżki czekając aż spadnie z urwiska,
by duszę wagabundy zabrać w krótką drogę do czyśca, gdyż sama nic namacalnego uczynić nie może.
Nikomu krzywdy nie uczynił, ale gdy na rękach będzie miał krew, umrze dopiero jutro. Jak to możliwe?


 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 06-10-2014 o 10:24.
TomaszJ jest offline