- Hej, hej, przystopuj z tym religijnym szajsem! - czarnoskóra spojrzała na Paulę z mieszaniną zdumienia i dezaprobaty - Kilka razy się witałam z Kostuchą, bo swego czasu jechałam ostro po krawędzi. To czyste błogosławieństwo, siostro. Szajs, który kopie lepiej jak żaden inny. Jak się nie pocałujesz kilka razy z Białą Panią, to skąd masz potem wiedzieć, jak naprawdę smakuje życie i jak pięknie jest znów chadzać po ziemi? Hmm...? - rozłożyła ręce - A kulka się niektórym należy z urzędu. BAM i po skurwysynie! Tak się robi sprawiedliwość... - wycelowała palcem przez okno, niczym spluwą - Zresztą, nie nosisz tam gitary, nie ? - wskazała futerał brunetki i wzruszyła ramionami - Czasem się gada, czasem strzela. Normalka, nie ma się co spinać... bo przez takie rozkminy może ci ręka zadrżeć w ważnym momencie. Ktoś nie będzie miał wyrzutów i TRACH! Po zabawie. A szkoda by było takiej ładnej buzi... Tak jak i Maksia. Miał swoje stare sprawy i co? Skończył w nałogach, bo go sumienie wykańcza...