Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-10-2014, 11:46   #105
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Okazało się, że marsz po zmrożonym śniegu wcale nie jest taki łatwy. Ruszyli w stronę kościoła wierząc, że Baba i Pies sami ich znajdą w razie potrzeby. W świetle dnia widać było ogrom zniszczeń. Co prawda większość budynków nadal stała ale wprawne oko mogło dostrzec ślady walki: tam wciąż wbita włóczna w ścianę, gdzie indziej ślady po skumulowanej wiązce śrutu wystrzelonej z bliskiej odległości albo po prostu ślady krwi ciągnące się wraz ze zranioną lub umierającą ofiarą. Brakowało tylko ciał. Zostało ich stosunkowo niewiele. Przynajmniej tak na ulicach. Te co zostały należały głównie do dzikusów i ich psów.

Wkrótce dotarli do tego samego wzgórza na którym stał kościół, które opuścili w nocy. Teraz było widać całkiem sporą gromadkę ludzi głównie w pobliżu budynku ale część nadal dochodziła z miasta tak samo jak oni dwaj. Tym razem drzwi do kościoła były otwarte ale przy nich stało widocznych dwóch typów z bronią. Ludzie rozmawiali ze sobą, mniej lub bardziej gwałtownie, niektórzy płakali lub wołali o pomstę do nieba. Spora część trzymała się charakterystycznym ruchem za obolałe miejsca lub pomagała iść innym.

Clif nie mieszał się z tłumem, starał się nie wchodzić nikomu w oczy jako, że był nie tutejszy. Rozmowy zostawił Chomikowi.
Pomijając, że widać było, że tubylcy w nocy zebrali cięgi to jednak szeryf próbował jakoś ich zorganizować. Przypomniał, że do następnej nocy zostało jakieś 5 - 6 h. Mają ten czas by przeszukać miasto i znaleźć napastników. Organizował więc grupy poszukiwawcze, złożone głównie ze zdolnych do noszenia broni i przydzielał im sektory do sprawdzenia.

W końcu wrócił do niego i Chomika Pies. Już z kilkunastu kroków widać było jak ludzie się przed nim rozstępują z zapartym tchem i okrzykiem grozy na ustach. Nie było się co dziwić. Zwierzak był cały pokrwawiony i ubłocony jakby się tarzał nie wiadomo gdzie i z kim. No i jakby znów się z kimś pożarł. Ślady na sierści pasowały do jakichś zębów więc pewnie walczył z innymi psami lub czymś podobnym. Jednak z łopatki wystawał mu ułamany grot włóczni a jedno z cięć było równe jak po jakimś ostrzu. Nie wyglądało by pies poważnie oberwał no ale jednak oberwał.

- Nieźle się bawiłeś stary? - zapytał Psa oglądając rany. - Co się tak gapicie? - zapytał ludzi wokoło - Psa nie widzieliście? Przydał by się lekarz.

Pies pomerdał radośnie do Clifa i wyszczerzył swoje pokrwawione na kimś lub czymś zęby. Sądząc po reakcji tubylców psa może i widzieli ale po ostatniej nocy wyraźnie obce psy im nie kojarzyły się miło. Któryś jednak podszedł bliżej i jednak zerknął na zwierzaka.

- Z innymi psami walczył. Albo z czymś podobnym. I chyba którymś z tych dzikusów. Mam nadzieję, że zagryzł cholernika. - rzekł jakiś podstarzały facet z siwawią szczeciną na brodzie pokazując wyjęty grot prymitywnej włóczni. Ten model zdaje się będzie przez tych co przeżyli tę noc rozpoznawalny jeszcze długo.

- Krwawi. Zostawia ślady na śniegu. Po nich oni mogą przyjść tutaj. Albo my do nich. To znaczy tam gdzie on walczył. - dodał jeszcze po chwili namysłu starszawy facet.

Widząc nadmiar pomocy ze strony miasteczkowych, Ciff sam zaczął oczyszczać rany Psa by zobaczyć jak poważne są.



Cliff spojrzał z ukosa na faceta.
- Może tak, może nie. Nie biorę każdej roboty i nie jestem tani - odparł. Chwilowo nie szukał roboty, ale nie odrzucał okazji, która sama mu się pchała w ręce. - Mam pewną zasadę. Gdy mi powiesz co potrzebujesz ja podam cenę i zapytam: dlaczego. Możesz odpowiedzieć, ale jeśli mnie okłamiesz... pogniewamy się. Możesz też nie odpowiadać, ale wtedy stawka rośnie. Dalej masz interes do mnie?
 
Mike jest offline