Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-10-2014, 15:53   #59
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Nie takiej reakcji spodziewał się po starym przyjacielu ojca.
-Chodź za mną.- rzekł krótko i zaprowadził Maeglina na strych do małego i skromnie wyposażonego pokoiku. Było tu jednak dość duże łóżko, szafka na ubrania, sekretarzyk, skrzynia na prywatne rzeczy oraz krzesło i stolik.
-To jest twój azyl. Tu powinieneś być bezpieczny o ile…- uniósł palec w górę.- Będziesz przestrzegał reguł. A oto one. Nikogo nie wolno ci tu sprowadzać. Nikomu nie wolno ci mówić gdzie mieszkasz. Nie wolno ci rzucać zaklęć, ani prowadzić jakichkolwiek eksperymentów w moim domu.
Możesz wychodzić i wchodzić tutaj, jedynie tylnymi drzwiami na zapleczu. Wikt i opierunek zostaną ci zapewnione. Może nie będą to frykasy, ale na pewno coś lepszego niż dwa posiłki dziennie.

Po tym przydługim wykładzie rzekł do półelfa.- Jakieś pytania, chłopcze?

-Mam za sobą ciężkie chwile panie -westchnął czując ciężar i powagę sytuacji- czy moglibyśmy zjeść razem kolację. Choćby tu skromną i dyskretną potrzebuje rady starszego i mądrzejszego.
-Oczywiście. Moją radą jest byś nie szedł w ślady swego ojca. Ale ty nie posłuchasz, ponieważ jesteś jego synem. Kolację zaraz ci zostanie dostarczona tutaj. Co dzisiaj jest…- zamyślił niziołek pocierając podbródek.- A tak... kaczka z jabłkami. Ślina mimowolnie podeszła do ust półelfa. Gospodarz spojrzał na Maeglina i dodał.- Chyba rozumiesz sytuację. Skoro Faderil Black cię tu przysłał, to znaczy, że jesteście ścigani. A skoro jesteś ścigany to ja zadbam o twoje bezpieczeństwo, acz nie przełożę go nad bezpieczeństwo mojej rodziny. Lojalnie uprzedzam, że nie będę nadstawiał za ciebie karku. No…
- machnął ręką.- ...ale tu cię znajdą, o ile będziesz przestrzegał moich wskazówek i przyczaisz się.
-Dziękuję za gościnę i schronienie. Uszanuje twoje zasady panie. Przyczaję się tu na kilka dni, potem za chęć szukania ojca raczej nie można mnie winić. Będę jednak ostrożny, nic ryzykownego.Czy jest ktoś z jego przyjaciół kogo znasz panie i kto mógłby mi pomóc go odnaleźć? Może nie teraz w tej chwili gdy sprawa jest gorąca. Muszę jednak wiedzieć czy udało mu się uciec, to mój obowiązek.
-A niby gdzie chcesz szukać?- odparł zdziwiony niziołek.
-Wiem że wszedł do Old Hell. Czy wiem, że nie wyszedł w innym miejscu? Czy wiem, że nie przeniósł się do jakiejś kryjówki? Może ktoś je zna? Ponadto przydałby mi się ktoś podobny do mnie, potrzebuje dalej się uczyć. Straciłem mentora jakim był ojciec, muszę się dalej szkolić jeśli mam się na coś przydać.
- Mentora?- wzruszył ramionami Galtus i wsunąwszy ręce do kieszonek dodał.- Hmmm… Nie ma mentora. Nie ma czarodziei. A zaklinacze nie szukają uczniów. Nie wspominając o tym, że nie pytam klientów o ich profesję, więc... nie mogę ci pomóc.
- Muszę się dowiedzieć co mu się stało... czy go dorwali- dodał po chwili wahania.- Wybacz panie moje emocje, dziękuje jeszcze raz za opiekę i gościnę. Może znasz kogoś kto mógłby mi pomóc? Kogoś dyskretnego.
-Nie. Nie znam. Jeśli poszedł w czeluście Old Hell, to albo został złapany i trafił na Devil’s Island… albo zginął w głębinach Old Hell.- machnął ręką Galtus.- Tak czy siak… przepadł. I raczej nikt nie jest w stanie mu pomóc. Choć oczywiście możesz próbować.
-Znasz jakiś innych przyjaciół mojego ojca?
-Jego drogi i moje rozeszły się bardzo dawno temu. -odparł wprost niziołek.- A i za moich czasów, więcej było partnerów w interesach… niż przyjaciół.
-Opowiesz mi tą historię panie? Wasze wspólne dzieje?- muszę wiedzieć kim jest mój gospodarz. Chce mnie zniechęcić by mnie chronić rozumiem to ale nie mogę zaakceptować- pomyślał Maeglin.
-Co tu dużo opowiadać…- wzruszył ramionami niziołek.- Brak na to czasu. Jest wieczór, a ty oderwałeś mnie od mojej kolacji. Wystarczy ci wiedzieć, żem pracował z twym ojcem, póki mu… rozdmuchane ego i ambicje nie zaćmiły rozumu. Zachciało mu się więcej, niż miał. Zachciało mu się grać w pierwszej lidze. I się nagrał jak widać. Zaryzykował i przegrał. Ja natomiast wycofałem się w porę i… eeech… ty się zjawiłeś ze wspomnieniem starego długu wobec Faderila.
Potarł podstawę nosa mówiąc.- Jeśli ci ojciec o mnie nie opowiadał to widocznie nie miał powodów. To nie były szczęśliwie czasy. Ani dla niego, ani dla mnie, ani dla wielu innych… To była harówka zakończona wieloma trupami.
-Dziękuję, za schronienie. Jeśli będę mógł się jakoś odwdzięczyć jestem do dyspozycji.- skinął głową. Robili razem jakieś brudne interesy, niziołek się zalegalizował i wycofał. Ojciec brnął dalej, tyle zrozumiał. Być może gospodarz nadal ma jakieś nielegalne interesy jednak o mniejszym ryzyku niż interesy z Ojcem.

Przez następne kilkanaście dni nie wyściubiał nosa za swoją nową kryjówkę. Ojciec kazał mu się ukryć, aż trop ostygnie. Mówił, że mnie odnajdzie i mam go nie szukać nie podejmować zbędnego ryzyka. To on mógł więcej, był mądrzejszy, starszy i miał większą moc. Nie zjawił się jednak, w młodym półelfie kiełkowało cały czas złe przeczucie. Uciekł po ciężkiej walce, odciągnął ich... Może mnie potrzebuje, leży gdzieś ranny? Tysiące myśli, uczuć i ta bezradność. Nie mógł zastosować się do tego polecenia ojca, ani do dobrej rady jego przyjaciela Gultusa. Zawsze wypełniał rozkazy ojca, sam był w gorącej wodzie kompany. Najpierw robił potem myślał. Jego opiekun próbował to z niego wykorzenić przez wiele lat. Ojciec był dla niego Mentorem, w dziedzinie czarów i... każdej innej. Nauczycielem alchemii, tworzenia eliksirów, cudownych przedmiotów. Był typem władczym, zdecydowanym i zawsze chłodno kalkulował. Wiedział kiedy ryzykować a kiedy nie... choć był bardzo ambitny i było to jego wadą. Maeglina chciał ulepić na swoje podobieństwo. Młody półelf wiedział o tym, kochał go i dostosowywał się do życzeń ojca. Przez to jednak, że zawsze wypełniał polecania i rozkazy. Stosował się do rad czy wskazówek był... Odrobinę mało samodzielny, nie miał szansy naprawdę się wykazać. Sam od początku do końca robiąc jak uważa. Był w pewnym stopniu jak w złotej klatce. Otoczony opieką i ochroną. Ta klata go dusiła i męczyła. Jednak gdy teraz znikła... Czuł się zdezorientowany. Okazało się, że nie znał praktycznie żadnych przyjaciół ojca. Ze współpracowników widywał tylko "żołnierzy" ojca, którzy dodatkowo albo zgineli w ich domu... ewentualnie zaginęli wraz z ojcem. Był odcięty od jego interesów dla bezpieczeństwa. Zawsze mu powtarzano, że w odpowiedniej chwili wtajemniczy go we wszystkie sprawy. Teraz zwiększaj moc, ucz się tego, ucz się tamtego... Gdzie go to zaprowadziło teraz? Sam w obcym domu... Z jednym tylko przyjacielem do którego mógł się zwrócić. W dodatku dość specyficznym. Godnym zaufania na swój sposób... jednak niepewnym do końca.

Skreśli kilka słów na szybko. Zostawił list w starym grobie na cmentarzu, to była ich skrzynka kontaktowa. Haroshiwa Tokado był bowiem ścigany przez Triady. Teraz obaj byli zbiegami....

Maeglin wszedł do niedużej krypty, mieściła się ona w opuszczonym rodzinnym grobowcu. Pokolenia złodziei i szabrowników wykopały sporo tuneli łączących różne miejsca na cmentarzu. W tym miejscu przecinały się trzy tunele, dawno już nie używane. O czym świadczyła spora warstwa kurzu, to miejsce było punktem kontaktowym dwójki przyjaciół. Maeglin usiadł na pustej skrzyni którą osobiście tu postawił kilka miesięcy temu. Oczekując nerwowo się rozglądał. Mimo dwóch tygodni jakie minęły od obławy w jego domu, wciąż miał zszargane nerwy. To spotkanie było pierwszym krokiem do stabilizacji. O ile można tak nazwać to w co się chciał się wpakować. Zejście na drogę przestępstwa, to nie była rzecz jaką można było uznać za stabilną. Była to jednak najszybsza droga, poszukiwanie ojca czy jego wykupienie będzie kosztowne. Kto inny zaś jak nie złodziej mógł mu w tym pomóc?

-Yo…- rzekł pojawiający się znienacka osobnik typowo dla siebie aroganckim tonem. Haroshiwa Tokado przyglądał się Maeglinowi poprzez swe umagicznione patrzałki, opierając katanę o swe ramię. Jak zwykle złodziejaszek musiał mieć odpowiednie… wejście.
Maeglin obrócił się w jego stronę z lekkim i wymuszonym uśmiechem.
-Witaj, wybacz mi brak kontaktu przez pewien czas. Tak było bezpieczniej, wpadłem w spore kłopoty.- dodał na koniec smutnym tonem.
-Bywa…- wzruszył ramionami Tokado siadając.- Nie ty jeden. Nie ty ostatni. Triady chętnie, by mnie ubiły i nawet wyznaczyły niewielką nagrodę za moją głowę… ale jakoś żyję. Więc, jakie to kłopoty?
-Czarni nas zwęszyli. Ojciec ich odciągnął i uciekł w głąb Old Hell. Od tamtej pory nie miałem z nim kontaktu.- pokręcił głową zawiedziony -Chciałbym wiedzieć czy go złapali ale sam musiałem zadbać o swoje bezpieczeństwo. Potrzebuje informacji i pieniędzy by je kupić.-dodał rzeczowo na koniec.
-Potrzebujesz dużo pieniędzy.- zamyślił się Tokado splatając dłonie razem.- Parszywa sprawa, bo mnie też by się przydała pożyczka. Liczyłem na ciebie.
-Tak, ja nie mam nic, ty nie masz nic.- uśmiechnął się pod nosem -To razem właśnie mamy tyle, w sam raz tyle, żeby założyć..- popatrzył na towarzysza z ukosa, bo w sumie to on był tu specjalistą.
-Można by obrabować jakiś sklep, ale za wiele z tego nie będzie. Większa robota wymaga kilka dni na planowanie. I być może dodatkowych ludzi.- stwierdził w odpowiedzi Tokado.- Szybka robótka to raczej jest na bieżące wydatki.
-Ty znasz się na planowaniu i rabowaniu, ja na czarach. Dasz radę zaplanować i wybrać cel lub cele które pozwolą mi załatwić sprawę z ojcem? W twoim środowisku pewnie znajdziemy dodatkowe ręce do pracy. Mało kto ma przy skokach czarodzieja, to zwiększa nasze możliwości. Nie chce co prawda napadać na bank w Uptown. Coś na nasze możliwości ale z godnym zarobkiem.
- To nie jest takie łatwe. Moje środowisko chce mnie zabić, a …- machnął ręką Tokado wyjaśniając sprawę.- A czarodziej bynajmniej nie jest zachętą, nikt nie lubi amatorów na akcji. Zresztą… ile uważasz, że potrzebujesz... Tysiąc, dwa, trzy tysiące ? Więcej? I co dalej? Jak już zdobędziesz te pieniądze?
-Czekam na moment w którym mówisz, że znasz kogoś odpowiedniego. Awanturnika który zna Old Hell. Kogoś kto dowie się czy złapali ojca. A jeśli nie to wie jak szukać i pomoże mi go odnaleźć. Jego albo ciało wszystko jedno… Naiwne oczywiście, głupie z całą pewnością. To jest jednak mój ojciec. Co do amatorów na akcji. Profesjonaliści potrafią znikać? Potrafią latać? A ja mogę sprawić, że będą i trzymać się ostrożnej części. Profesjonalną cześć zostawiam wam, ja jestem ułatwiaczem. Jednak takim jakiego do tej pory nie mieliście, to poszerza wasze możliwości.
-Ani latanie, ani znikanie nie bywa potrzebne przy włamaniach się. Tylko zwinne ręce przy zamkach i doświadczenie z pułapkami.- odparł Tokado wzruszając ramionami.-Zresztą… nie ma co teoretyzować. W tej chwili nie mam nic dużego na celowniku. Może później.
Wstał mówiąc.- I… nie łódź się przyjacielu. Nie ma nikogo, kto by znał Old Hell. Są tacy co się tam zapuszczają, ale nawet oni nie czują się tam jak w Domu, a co gorsza… Purgatory pełne jest szpiegów. Czarna Gwardia opłaca tam wiele uszu.
Nic dla mnie nie ma. To bardzo, bardzo źle. Liczyłem na niego- pomyślał Maeglin.
-Jeśli będę potrzebny zostaw mi wiadomość w miejscu kontaktowym. W tej krypcie pod skrzynią, lekko czymś przysypaną. Teraz i ja jestem poszukiwany. Jak w ogóle zamierzasz wydostać się z kabały w której jesteś? Będziesz się wiecznie ukrywał, aż ktoś cie dorwie? Może… może jestem ci w stanie jakoś pomóc.
-Są miejsca gdzie Triady nie sięgają: Port, tereny kontrolowane przez Czarną Rękę… matecznik Cicione, Piracka Zatoka… jest gdzie się ukrywać.- zamyślił się Tokado wstając.- Daj też znać, jakbyś sam znalazł okazję.
-Tak zrobię trzymaj się i bądź ostrożny.- uścisnął przyjacielowi dłoń i oddalił się. Nie było co przedłużać rozmowy dwóch zbiegów.

Wracając do kryjówki starał się kluczyć w uliczkach. W jednej z alejek rzucił nawet niewidzialność. Ostrożności nigdy dość. Gdy wrócił do azylu poprosił o rozmowę ze swoim gospodarzem. Ten przyszedł do niego jakiś czas później. Maeglin właśnie głaskał Kła, jedyny domownik jaki z nim pozostał. Z wyglądu trochę przypominający wilka i mający z pewnością domieszkę jego krwi. Szkolony przez Maeglina pod okiem tresera, był posłusznym towarzyszem i jego ostatnim obrońcą.

-Nie boję się rozsądnego ryzyka. Znam się na czarach i trochę na handlu. Czy nie znasz kogoś kto miałby dla pracę? Najlepiej dobrze płatną bo myśli o ojcu nie porzuciłem. Choć królewskich wymagań nie mam...- wypowiedział te słowa szybko. Jakby natychmiast musiał usłyszeć odpowiedź która zbawi jego problemy. Gultus ledwo przekroczył próg.

Gultus wzruszył ramionami wyraźnie i powoli mówiąc.
-Praca dla subiekta lub pomocnika subiekta by się pewnie znalazła. Na przykład w sklepie z meblami. Tyle że nie jest do dobrze płatna praca. Trochę znajomości na handlu to kiepskie referencje. Niemniej nie ma co liczyć na dobre zarobki, gdy się pracuje u kogoś w handlu.- powiedział dobitnie by pozbawić zapewne złudzeń młodego podopiecznego.

-Mam na myśli pracę odpowiednią do moich talentów- powiedział Maeglin.-Możesz mnie do kogoś skierować?
-Masz strasznie duże mniemanie o sobie chłopcze. Nie podoba ci się praca subiekta? To sam sobie znajdź odpowiednią.- fuknął obrażony niziołek.
-To nie kwestia mniemania- starał się wyjaśnić Maeglin- Mam talenty magiczne, jestem twórcą eliksirów i przedmiotów. Można znaleźć dla tego dobre zastosowanie. Każdy powinien robić to w czym jest najlepszy. Pech polega na tym, że monopol na mój talent przywłaszczyło Uptown.-skrzywił się.
Gultus wzruszył ramionami dodając ironicznie.- Bo się rozpłaczę.- po czym pogroził palcem.- Słuchaj chłopczyku… Mało kogo obchodzą twoje talenty magiczne. Rzemieślnictwo to rodzinny interes i zwykle nie bierze się kogoś z ulicy do warsztatu nieważne jak utalentowanego. Jak takiś mądry to sam sobie szukaj, kogoś kto doceni twoje umiejętności. Ja w każdym razie nie widzę specjalnie możliwości zatrudnienia dla ciebie jako twórcy eliksirów. Alchemicy… nie wiem jak dobrze ich znasz. Niemniej powinieneś już wiedzieć, że nie biorą asystentów do swych warsztatów.
Maeglin po raz kolejny był rozczarowany. Wiedział, że należy jednak podziękować.
-Dziękuje... za szczerość- wymamrotał lekko zdołowany.
 

Ostatnio edytowane przez Icarius : 13-10-2014 o 18:08.
Icarius jest offline