Erilien en Treves, Quelnatham Tassilar, Ocero
Byli żywi. Byli zdrowi. To się liczyło.
A do tego dotarli do celu podróży.
Miasta Wspaniałości.
[media]http://www.angelfire.com/tn3/samanthas/images/waterdeep2.png[/media]
Zawitali w Waterdeep w południe, każdy na swój sposób zmęczony drogą. Każdy ciągnął swój bagaż doświadczeń i przemyśleń na temat tego, co miało miejsce, na temat swoich towarzyszy. Wiedli ze sobą więcej pytań niż odpowiedzi, których rozwiązania mogły czaić się ukryte właśnie w Mieście Wspaniałości.
Quelnatham nie czuł się zbyt wypoczęty. Nie doświadczył od czasu zapomnianej wizji żadnej nowej, w dokładnym znaczeniu tego słowa, a jedynie…. Wychodził z transu świadomy tego, że stracił znaczenie tamtej wizji, co nie dawało mu spokoju. Co widział…?
Erilien wciąż pozostawał bez odczucia obecności swojego boga, jak i Ocero. Obaj zdawali się znosić to ze spokojem, ale jak było naprawdę? Kapłan pragnął zobaczyć swoją świątynię, w której tak naprawdę się wychował. Tęsknił do niej, jak do domu, a może także potrzebował choć nitki połączenia z Selune? Erilien obiecał zawitać do świątyni Corellona, aby wyjaśnić sobie kilka spraw z tamtejszym kapłanem. Oczywiście na wagę złota byłoby zobaczenie jak radzi sobie z tym wszystkim jego pobratymiec.
Pozostawiała jeszcze kwestia zabójcy…
Nie zdołali jeszcze porządnie wkroczyć do Waterdeep, kiedy każdy z nich na własnej skórze odczuł coś dziwnego. Pewną… siłę, która go otaczała. Siłę, która nie była straszna, siłę… ochraniającą? Nie mogli zidentyfikować źródła, ale Quelnatham słyszał już o takim wrażeniu.
-
To jest prawdziwe.. - wyszeptał Aeron, jakby niedowierzająco. -
Co jeszcze jest? Co będzie...
Przekroczyli bramę i zaczęli się już zastanawiać gdzie skierować wpierw swoje kroki, gdy nagle do ich uszu dotarła krótka, pełna emocji rozmowa dwóch młodzieńców stojących nieopodal bramy.
-
Sądzisz, że te plotki są prawdziwe? To nie są działania magów? - zapytał jeden z nich.
-
Na to wygląda. Wyobraź sobie- bóg! Prawdziwy bóg! Tutaj, tuż przy nas! - odparł drugi wyraźnie podekscytowany.
-
Ale to jest…
-
Nieważne! A jeżeli oni wszyscy… są gdzieś… tutaj…? Pomiędzy nami?
-
Boga byś raczej nie przeoczył. - zaśmiał się.
Co…?