Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-10-2014, 10:29   #33
ObywatelGranit
 
ObywatelGranit's Avatar
 
Reputacja: 1 ObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnie
Janus przez chwilę spoglądał na Rardasa t y m spojrzeniem, po czym odparł:
- To zwój traktujący o walce z pomiotami Otchłani. Muszę przygotować się na powrót demonów do Przesieki. Nigdy nie wiesz, czy siły zła nie dobierają się do bram twego domu. N a w e t w tej chwili możemy być obserwowani.
Zapadła długa cisza, podczas której wojownik upewnił się, że pustelnik powiedział co miał do powiedzenia. Nastał czas na podzielenie się zdobytymi informacjami z resztą drużyny.

***

Słowo potrafi być równie skutecznym orężem co magia czy miecz, czego Fili dał wybitny pokaz. Chociaż zamglony miesiącami picia umysł nie stanowił wielkiego wyzwania, w parę chwil udało mu się owinąć Arnela Czernozębego wokół palca. Chociaż było to do niego wielce nie podobne, kowal z nabożnym lękiem wysłuchał krasnoluda i udał się za nim do świątyni Chauntei. Draudgin, który również miał w tym pewien udział, towarzyszył im do samego przybytku.

***

- Dziwne wydarzenia?Wielebna Ora uśmiechnęła się pod nosem - W naszej wsi dzieje się więcej, niż na to wygląda, młodzieńcze. Począwszy od regularnych wizyt naszych letników, po zdrożną Babę – która mąci w głowach i toczy jad do serc – niech Matka nad nią czuwa. Jeżeli szukasz przewodnika, czy kogoś kto zna się na Lesie, koniecznie idź do Dana Czapnika. To nasz najlepszy myśliwy, a Hogan zwykł zwać go łowczym. Chociaż w głowie ma pstro, to za to oko i ucho wyczulone. Powiedz mu, że przysyła cię Wielebna, a zgodzi się oprowadzić was po Lesie.

Wkrótce dało się słyszeć kroki i do środka wszedł Fili i Draudgin, a w drzwiach stanął rosły facet, o ogorzałej twarzy i łysej glacy. Bard-kapłan odciągnął na chwilkę starowinkę i wytłumaczył jej o co chodzi z kowalem. Wielebna zachichotała i poklepała krasnoluda po plecach:
- Fili, tak? Widzę panie, że naprawdę udało ci się nastraszyć naszego pijaczka. – mówiąc to pokręciła głową i zerknęła w stronę drzwi. Arnel uciekł wzrokiem. - Pewnikiem za dzień lub dwa mu przejdzie, ale zrobiliście dobry uczynek. Postaram się odpowiednio zadbać o “klątwę” i wykonanie jego obowiązków – mówiąc to puściła mu oczko. Pomimo bardzo poważnego wieku, odnosiliście wrażenie, że więcej w niej werwy i pogody ducha niż w przeciętnym młodzieńcu.

Po tych słowach do środka wszedł Rardas, który wcześniej rozglądał się po wsi za swoimi towarzyszami.
- O-ho, widzę, że dom Matki przeżywa dzisiaj zlot poszukiwaczy przygód! Nie nanieście mi tylko błota, za stara jestem by myć podłogę dwa razy dziennie i za grzeczna, by nadużywać serdeczności pana Taara. Tak czy inaczej witajcie jeszcze raz. Czy to cała wasza drużyna, która ma nam pomóc z koboldami? Jeżeli coś jeszcze siedzi wam na żołądkach, pytajcie śmiało.

***

Młody mężczyzna wyrwany z drzemki uniósł powoli głowę, mrużąc oczy. Na oko liczył dwadzieścia pięć wiosen. Miał starannie przystrzyżoną kozią bródkę i świdrujące, niebieskie oczy.
- Rod! – krzyknął gdzieś do tyłu. Po chwili za załomu chałupy wyszło wielkie bydle, które ciężko człapiąc wydało z siebie dwa basowe szczeknięcia.


- Koboldy, ta? A nie wolałby pan jakiejś czapki? Mam piękny kaszkiecik, idealny na wiosenne wieczory.
Athlen dostrzegł lekką obawę malującą się na twarzy mężczyzny.
- Koboldy... To grubsza sprawa - skinął na łotrzyka i ściszył konfidencjonalnie ton. Pies ciężko przycupnął obok niego i zaczął dyszeć. - Kiedy TO wszystko się zaczęło nikt nie chciał mi wierzyć. Ja już wtedy wiedziałem, że nie skończy się na paru przestraszonych dzieciakach. Hogan mnie pogonił, pozostali myśliwi nie wierzyli. "Młody Dan pieprzy jak potłuczony - jak zwykle" mówili. Ha! I co? Wyszło na moje! Myśliwi z Przesieki nie mają już właściwie czego szukać w Lesie. Te małe, zielone szkodniki mają bezdenne żołądki, albo celowo chcą wybić całą zwierzynę. Polują każdej nocy i to w dużych grupach - po kilkanaście osobników.

- Pali pan? - zapytał Dan, po czym sięgnął pod pazuchę. Wyjął parę skrętów, po czym skrzesał ogień i zaciągnął się. W powietrzu uniosła się woń dobrze wysuszonego, fajkowego ziela. - Ich żarłoczność jestem w stanie zrozumieć. Dziwią mnie znaki, które zostawiają na drzewach i kamieniach, ich stara i ciężka broń oraz truchła pozbawione krwi, które zostawiają porzucone w lesie. Nieźle co? Mówię panu, tu się kroi znaaacznie grubsza historia niż ten pierdziel Hogan, czy Wniebowzięta Ora mogą sobie wyobrazić. No bo tak: wychodzą nocą i wypijają krew. - Dan obejrzał się w koło. - Głupi nie jestem, dwa do dwóch dodać potrafię - raz jeszcze sięgnął pod pazuchę. Okazało się, że na rzemieniu, niczym amulet nosi główkę czosnku: - Tak na wszelki wypadek - i panu też radzę się zaopatrzyć.

W tym momencie Athlen dostrzegł, że na obroży Roda również znajduje się główka czosnku.
- Co więcej, od jakiegoś czasu znajduje dziwne tropy w lesie. Ni to wilk, ni to ryś, ni to szczur. Ciężko mi określić co to za stworzenia. Wiem jedno - mają potężne i ostre jak brzytwa pazury. Ha! Nie zdziwiłbym się, jakby słupnik Janus miał rację co do tych demonów.
 

Ostatnio edytowane przez ObywatelGranit : 08-10-2014 o 15:28.
ObywatelGranit jest offline