Specter słuchał słów czarnego monolitu, anielskiego głosu płynącego opanowanie znad stosu węgla umieszczonego na metalowym krześle. To wszystko wydawała się coraz prostsze i bardziej cuchnące. Cindirella urządziła masakrę, dla kogoś z góry a potem po prostu dała się wyłączyć. To wskazywało na automatyczne sterowanie. Detektyw czuł, że znalazł główny słup a teraz wystarczyło postawić wokół niego resztę konstrukcji.
Poczuł mocną koncentrację, może to przez mocną kawę, którą właśnie dopijał. Przełknął ślinę i spojrzał na Marie oraz komandosa. Lekko się zginając potarł lewe oko i popatrzył na swoje kowbojskie buty. Za dużo jak na jeden dzień; zmęczenie, stres i coraz bardziej podejrzana sprawa. Ten typ przed nim mógł być równie kolejną marionetką, która zdjęła przestarzałą kukiełkę. Każdy jakoś zareagował by na takie nieokazanie powagi, nawet mistrz zen. W wojsku widział dużo humanoidalnych robotów, były podobne, ludzko nieludzkie mistyfikacje istnienia.
Klimatyzacja na chwilę stanęła, by znów się poruszyć, ale facet nawet nie drgnął. Marie zaczęła postukiwać nogą a on zrozumiał iż musi zadać kolejne pytanie, najlepiej coś błyskotliwego. Choć tutaj wystarczała intuicja, ta bryła nie powie niczego sensownego... chociaż. Ted uśmiechnął się odsłaniając zęby.
-Skoro cel zaprzestał oporu, ludzie już nie ginęli. Nie było sensu rozwalać zabójczyni. Należało ją raczej aresztować. Skoro zamarła w bezruchu, wystarczyło ją zneutralizować. Ty pierwszy wyszedłeś z inicjatywą likwidacji?- agent mówił neutralnym tonem, starając się schować arogancję za pas. Czekał na odpowiedź próbując bezcelowo przejrzeć czarną maskę.