Wątek: Tacy jak ty
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-03-2007, 19:59   #514
Chrapek
 
Chrapek's Avatar
 
Reputacja: 1 Chrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłość
Uparty był nasz kocur trzeba mu przyznać. No i w sumie opłacił nam się jego upór, bo Avalanche nie wyglądał mi na złotą rybkę, a jego próby odblokowania kraty nie przyniosły by chyba większego rezultatu. A ja nie miałem skrzeli żeby swobodnie sobie pooddychać w wodzie; w dodatku mój arsenał czarów nie przewidywał utonięcia w błotnistej brei, takiej jak ta.
No może mogłem co najwyżej rzucać parszywymi przekleństwami, ale to głównie dla poprawienia swojego samopoczucia.

Wiosłując, dotarliśmy do groty, w której znajdowały się nader ciekawe posągi. W sumie miałem wewnętrzną ochotę zbeszcześcić to "święte miejsce" Jaszczurów, żeby zostawić tu pamiątkę swojej frustracji. Powstrzymałem się jednak, gdyż czułem wewnętrznie że siły przydadzą mi się na coś więcej niż okazywanie swojej niechęci miejscowym sferom sacrum.

Zamiast tego wdrapałem się po nieco zbyt, jak na mój gust, stromych schodach prowadzących na górę. Kiedy wyszedłem poraziło mnie w oczy słońce - znaleźliśmy się w kryształowo czystym górskim biało-błękitnym pejzażu, niczym z obrazów Wielkich Mistrzów. Odetchnąłem głęboko, i ze zdziwieniem zauważyłem, że chyba tracę formę... Albo jestem po prostu odrobinę przemęczony natłokiem przygód.
Po drodze zniknęła nam znajoma Elfka - widać poczuła się odrzucona przez Avalanche'a. Poniekąd zastanawiałem się czy rycerz nie popełnił aby błędu odrzucając jedyną okazję na przedłużenie swojego nędznego rodu. W sumie, gdybym nie był nekromantą... A, zresztą, co mi tam takie gadki!

Spojrzałem w górę i zamarłem. Na skale ponad nami stał Legion. A ja się, głupi, łudziłem! Ech, widać są ludzie którzy przeżyliby nawet zmasowany atak wojsk Necromiconu. Jak karaluchy jakieś, albo też pluskwy.
Ale, skoro w sumie przeżył - niech żyje.
Jest u nas w akademii pewien Brat, który ukochał sobie formy żywe, za co serdecznie go wyśmiewaliśmy. Nazywał się Darvinius - w każdym razie, twierdził ów brat, że przeżywają tylko jednostki silniejsze, słabsze zaś giną. Nazywał to "selekcją naturalną". Cóż - Legion chyba zdał swój egzamin.
Mogło mi się to nie podobać, ale nie mogłem tego zmienić. No chyba że strzałem w głowę z kuli ognia, ale to mogłoby spowodować lawinę, a ja tego przecież nie chciałem.

Usiadłem na skale płasko wystającej z ziemi. Naszły mnie dość nietypowe myśli - zacząłem się bowiem zastanawiać, czy moje dotychczasowe postępowanie było słuszne. Jeszcze nigdy nie wątpiłem w samego siebie, teraz jednak poczułem, że coś się zmienia.
Że zmieniam się ja.
Starałem się odrzucić te myśli, czując, że godzina próby się zbliża, jednak nie dawały mi one spokoju. Nerwowo odkaszlnąłem i obróciłem się zobaczyć co robi reszta drużyny.
 
__________________
There was a time when I liked a good riot. Put on some heavy old street clothes that could stand a bit of sidewalk-scraping, infect myself with something good and contageous, then go out and stamp on some cops. It was great, being nine years old.
Chrapek jest offline