Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-10-2014, 17:21   #107
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Szedł z tyłu.

Burknął jedynie coś o tym, że będzie je ubezpieczał. Tak na wypadek ataku, lecz było łgarstwo.
Chciał pomyśleć. Bynajmniej nie dlatego, że czegoś żałował czy wstydził się. Co to to nie! Wręcz przeciwnie - uważał, iż zachował się wzorowo. Prócz niego jednak nikt zdawał się tego nie rozumieć. W sumie nie powinien być zdziwiony. Przebywał przecież z ludźmi, a nie khazadami.

Bert i Jost nie byli wyjątkami w tej kwestii. Również byli ludźmi i rozumowali jak ludzie, zaś ludzie jacy są każdy widzi. Zdaje się, że właściwym ich rasie było dość swobodne podchodzenie do danego komuś słowa.
Co prawda gawędziarz potrafił się nim posługiwać bardzo zręcznie, to nawet on nie znał najsilniejszego jego aspektu. Wagi. Bardzo dużej wagi.

Tymczasem towarzysze Arno już zadecydowali, zaś samemu khazadowi nie pozostało nic innego, jak decyzję ich zaakceptować.
Może nie teraz. Może nie w tej chwili, ale za dzień, góra dwa należało uszanować wolę Berta i Josta podejmując własną ścieżkę.
Dość czasu już razem spędzili, a tajemnicą wielką nie było to, iż nie będą razem podróżować wiecznie. Prędzej czy później każdy będzie musiał podążyć swoją własną ścieżką.

Jaka była ścieżka krasnoluda? Tego nie wiedział. To był jednak całkiem niezły moment, by zastanowić się nad tym.
Pośród ludzi spędził już wiele lat. Znacznie mniej niż pośród swych pobratymców, co po długim namyśle postanowił naprawić.

Jego rozmyślanie przerwał niziołek reklamujący swojego usłużnego ogra. Wielka kupa mięcha była do wynajęcia, lecz Hammerfista niespecjalnie to interesowało. Nie miał zamiaru zabawić długo w tym miejscu.
Zdążył jedynie dowiedzieć się od Berta, że ogr Montag był szampierzem na usługach Magistrata Burgera współpracującym z niziołkiem Trampfootem i tylko owemu wielkolud ufa.




Osiem koron za nocleg! I tak dobrze, że nie dziewięć, co zawdzięczali umiejętności targowania się Berta. Na całe szczęście w cenę wchodziło również wyżywienie.

Khazad nie odzywał się siedząc przy stoliku. Wiedział, iż było to ich ostatnie, wspólne posiedzenie, lecz mimo wszystko pozostał zamknięty w swoich rozmyślaniach.
Karak Azul czy Karaz-a-Karak? Kiedyś słyszał o tych dwóch kransoludzkich twierdzach i choć nie miał pojęcia gdzie się znajdują nie rozpatrywał tego w kategoriach problemu.
Podobno w Karak Azul silne było kowalstwo, zaś w Karaz-a-Karak był sam król! Przemawiało to to Arno szczególnie mocno. Może nawet kiedyś udałoby mu się zostać legendarnym wręcz Łamaczem Stali!

Gdy tylko towarzysze Hammerfista podjęli ponownie bezdyskusyjny dla niego temat Arno wiedział, że nie ma sensu ponownie tego tłumaczyć. Byli ludźmi. Nie będą potrafili tego zrozumieć, co wiedział, ponieważ już raz próbował wyjaśnić im, że tak było trzeba zrobić.

- Nie zrozumiemy zatem się. Tak wolicie skoro, to i najwyższy na mnie czas - powiedział kończąc tym samym rozmowę. Po dopiciu piwa wstał i poszedł do swojego pokoju będąc już całkowicie pewnym. Następnego dnia czeka go długa droga do Karaz-a-Karak.




Nie spieszył się ze wstawaniem. W końcu mógł chwilę sobie odpocząć przed podróżą, by następnie skorzystać z opłaconego wyżywienia i ponownie poszedł do swojego pokoju spakować wszystkie swoje rzeczy.
Samą zbroję jednak miał zamiar założyć tuż przed wyjściem i wtedy to przytroczyć do pasa bronie.

Jednak nie mógł ruszyć bez pożegnania. Wyszedł od siebie i zapukał do Josta. Nikt jednak nie otworzył. Zapukał następnie do Berta, lecz tutaj również było cicho. Sprawdził czy nie zeszli do głównej sali, ale tam również nie było śladu po ich obecności, więc wrócił do siebie.
Niespiesznie ponownie sprawdził czy zabrał wszystko, czy przypadkiem niczego nie pominął. Sprawdził również stan swoich pieniędzy. Nie dawał mu spokoju dług zaciągnięty u Josta.

Może jednak najpierw zaszedłby do Nuln albo Altdorfu? Nie, do Nuln. Tam mógłby zarobić Jostowe siedemdziesiąt koron i zostawić w lokalnym depozycie na nazwisko Hammerfist i Schlachter. Tak, gdyby Jost nie pofatygował się jeszcze do Nuln, zaś Arno był w potrzebie.
Oczywiście przy pożegnaniu uprzedziłby towarzysza o swoich zamiarach.

A później do Karaz-a-Karak.

Przeliczył swoje pieniądze sumując w pamięci kwoty ze wszystkich sakiewek. Dwadzieścia i pięć złotych koron oraz dwa szylingi po opłacie za pokój i wyżywienie. Chciał coś zostawić Jostowi już teraz, by dług się pomniejszył, ale każdy szyling mógł się przydać w jego podróży. Trzeba będzie zarobić.
Ponownie pochował oszczędności w sakiewkach.

Bert i Jost mogli wrócić lada moment. Wypadało więc zakończyć swoją bytność w tym miejscu, ale najpierw... wychodek! Czemu miał nie skorzystać z takiej możliwości przed podróżą?
Zszedł na dół i zamknął się na skobel od wewnątrz, lecz kiedy kończył zobaczył przez szpary nadchodzących zbrojnych z halabardami. Ewidentnie szli w kierunku wychodka, zaś na ich czele znajdował się nikt inny jak Edward Saltzinger.
Nie było żadnej wątpliwości, iż przyszli po niego. Przez chwilę khazad myślał o tym, by wymknąć się tyłem, ale przez szparę zobaczył, że został otoczony.

- Chuj - mruknął pod nosem, a następnie wyszczerzył się i wyszedł po odsunięciu skobla.

- Szlagberger! Czy było jak tam ci... Widzieć zakazanego ryja twojego miło! - odezwał się nie przestając się uśmiechać i trzymając jednocześnie ręce na widoku, by jasnym było, iż idzie z nimi bez utrudniania.

- Ejjj... Szlamberger urządziłś nieźleś się. Gadzią jakąś czaszkę bardziej taką masz poprzednio niźli. Urazy bez, oczywiście - powiedział idąc jakby przechadzał się po mieście w celach turystycznych. Cóż więcej pozostało mu niż robienie dobrej miny do złej gry?



Został zaprowadzony do murowanej warowni o dwóch piętrach o spadzistym dachu i stożkowatej baszcie. Nie dowiedział się niczego podczas prowadzenia. Nie dowiedział się o co jest oskarżony ani co go czeka, ale Saltzinger był wrednym typem, więc khazad nie spodziewał się niczego dobrego. Długa odsiadka była najlepszym, co Edward mógł planować, ale mógł też po prostu skazać krasnoluda na śmierć lub rzucić do walki z Montagiem.
Inne opcje nie przychodziły Arno do głowy, zaś każda była paskudna.

Został zamknięty w typowo ludzkiej celi. Miała około dwóch metrów na każdym z boków. Dla człowieka sytuacja mogła się okazać niekomfortowa, ale niski khazad nie widział tu szczególnych niewygód.
Ciemności też nie były specjalnym problemem. W kopalniach czasami jest się całkiem odciętym od światła, a tutaj miał poblask spod drzwi. Niemal luksusowo.
Do tego miał towarzystwo. Mysz lub szczur. Ewentualnie inny więzień.
Nie dostał też nic do jedzenia ani picia, lecz nieszczególnie mu to przeszkadzało na obecną chwilę - niedawno miał śniadanie w karczmie.

Wadą lokum był niewątpliwie cuchnący siennik, ale aktualnie nie było niczego, co byłoby nie do zniesienia.

Zasiadł zatem na sianie zastanawiając się.
Jeśli czeka go długa odsiadka, to ma czas na próbę ucieczki i czekanie na dogodny moment. Wtedy musiałby ekspresowo dostać się w góry. Do swoich. Zadanie utrudniał fakt, iż nie miał niczego przy sobie. Niemniej zadanie wykonalne.
Jeśli dostanie karę śmierci, to gorzej. Czas na ucieczkę skróci mu się dość znacząco. Musi zatem przypomnieć sobie całą drogę, jaką przebył z drobnymi szczegółami.
Jeśli jednak czeka go walka z Montagiem, to musi po prostu zabić ogra.

- Pierwszyzna - prychnął, ale zabrał się do przygotowań. Ćwicząc przypominał sobie drogę szukając słabych punktów, które mógłby wykorzystać. Później sen - odpoczynek i regeneracja ciała oraz umysłu.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline