Athlen spojrzał się na główkę czosnku wiszącą na obroży psa i ledwo powstrzymał się przed parsknięciem śmiechem. Wydawało mu się mało prawdopodobne, żeby w tych lasach żyły jakieś wampiry. Jedyne co ten czosnek byłby w stanie odstraszyć to kobiety, których zapach z pewnością zniechęciłby do wchodzenia w jakąkolwiek interakcje.
- No dobrze, a może mi pan powiedzieć coś więcej o tych znakach? – zapytał Athlen.
- To raczej nic ciekawego, same bohomazy, bezsensowne kreski… - Dan zamyślił się na chwilę. - Nie jestem sobie w stanie przypomnieć nawet jak dokładnie to wyglądało. Jak pójdziecie do lasu, to na pewno traficie na nie, pełno ich tam wszędzie.
- Dobrze, dowiedziałem się chyba wszystkiego. Będę powoli wracał do moich towarzyszy. Podziękować za informacje – Athlen złożył ręce w dziękczynnym geście, odwrócił się na pięcie i zaczął kierować się w stronę centrum wsi. Miał do przekazania swoim towarzyszom trochę informacji. Z tego co opowiedział łowczy czeka ich dużo roboty. |