Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-10-2014, 11:29   #4
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Nie sądził że się to jeszcze zdarzy, ale wracał do domu. Na rodzinną planetę. Wątpił by którykolwiek z jego byłych przełożonych cokolwiek o tym wiedział i nie dostał apopleksji lub zawału. Znajomy akcent, procedury, gwar i niemalże odczuwalna chmura nadziei na spełnienie się snów wśród nowo przybyłych. Życzył im po cichu wszystkiego najlepszego, to już nie był jego sen. Na lądowisku odbębnił jedynie kartki, już miał zacząć wypisywać adres, kiedy jego ręka zawisła w powietrzu i cofnęła się cofając długopis do kieszeni. Kartki schował do plecaka i dołączył szybko do grupy. Tak blisko domu nie miał zamiaru kusić losu, stwierdził że wyśle je kiedy będzie wyjeżdżać, jeśli będzie w stanie. Uśmiechnął się ponuro, Kartel najwyraźniej chciał się ich na swój sposób pozbyć.


Lot transferowy minął spokojnie, chociaż widok Kuźni wywołał lekkie napięcie. Cervantes rozluźnił się jednak po chwili, to był jedynie kawałek ziemi, jak wiele innych, o który jedni ludzie tłukli się z innymi, na rozkaz jeszcze innych ludzi. Dlaczego miałby się tym przejmować właśnie teraz? Miał lepsze zajęcie, niszczenie mutantów i przeszkadzanie Legionowi w zdobyciu całkowitej kontroli, tak, żeby ludzie mogli dalej prowadzić swoje małe wojenki. Wyszczerzył zęby kiedy pomyślał na jakiej pozycji stawiało go to w jego pokręconej logice. Niejako to on decydował, czy szychy stojące na czele korporacji, będą mogły dalej się bawić w swoje odwieczne gierki. Taka transakcja wiązana. Był pionkiem dla pionków, którym wydawało się że są królami. Teoria była bardziej pokręcona niż korporacyjna polityka wewnętrzna, mimo swojej pozornej prostoty. Były powody dla których profilowanie psychologiczne Corteza było niemalże zsyłką dla większości psychologów.


Całą pogadankę pilota na temat kompleksu puścił praktycznie mimo uszu. Wiedział gdzie jest, aż za dobrze, Wolny Korpus też znał doskonale od wewnątrz. Co do żandarmerii czy AIP nic nie miał, chłopaki wykonywali swoją robotę, czasem po prostu trafili na kogoś, kto potrzebował dużo więcej żeby upaść na deski i dać się zakuć, jak chociażby Cortez. Capitolczyk spojrzał na oznaczenia kompanii pilota. - Powiedz chłopakom z desantu, że Puszka jest wrócił do miasta, ciągle w jednym kawałku. - Miał zamiar wyciągnąć od ludzi kilka przysług. Nie wątpił że będą potrzebowali ciężkiego sprzętu, zwłaszcza tutaj. Kalibru dużo większego niż to, czego zazwyczaj używał sam Cervantes, a to oznaczało wyciągnięcie kilku zabawek, których nikt nie chciał oglądać w akcji. Mimo tego miał zamiar je zdobyć oraz zaliczyć bar czy dwa.








Kiedy zajrzał do jednego z barów, stojący za barem Jose przeżegnał się jedynie i zaczął nalewać. Za dobrze znał Corteza, żeby nie znać jego upodobań.
- Nie sądziłem że jeszcze zobaczę cię tu w jednym kawałku po tym co zmalowałeś. - Barman postawił przed żołnierzem oszroniony kufel pełen pieniącego się piwa.
- Też się nie spodziewałem zobaczyć twojej zakazanej mordy, jakbym nie miał już czego w koszmarach oglądać. Jak sprawy? - Zagadnął i opróżnił połowę kufla jednym haustem.
- Po staremu, tylko dostawcom czarnych worków dla Wolnego Korpusu brzuchy rosną. Przyjmują wszystkich jak leci a na linii wrze. - Barman wzruszył ramionami, napełniając kolejny kufel w międzyczasie, skończył tuż przed tym, kiedy żołnierz osuszył pierwszy. - Co u ciebie?
- Kartel, przywrócenie do stopnia, podwyżka, jeszcze w jednym kawałku a siedzę tutaj. Normalnie wakacje. - Parsknął Cortez. Jose po tych słowach jedynie sięgnął po kieliszek i nalał sobie samogonu i wychylił bez słowa.
- Jasne, tutaj jest burdel na kółkach i jeszcze ty, czego dokładnie szukasz? - Zapytał podsuwając wielkoludowi trzecie piwo. Cervantes odwrócił jedną z podkładek i zrobił na niej spis czego w zasadzie potrzebował, biorąc pod uwagę w co się wpakowali ostatnio i co może na nich czekać tutaj. Na samej granicy między Legionem a jakąkolwiek cywilizacją. Lista zaczynała się od RL MK. XII C, popularnie znanego jako Southpaw, z przynajmniej jednym magazynkiem z głowicami taktycznymi burzącymi. Podręczny zestaw małej apokalipsy kończył się na bombie walizkowej W-54. Dopiero tak skompletowaną listę podsunął Jose.
- Cortez... ciebie do końca pojebało, zobaczę co da się zrobić, ale niczego nie obiecuję. Niezależnie od tego kto ci wisi przysługi. - Pogadali jeszcze trochę o starych czasach, ale po siódmym piwku Puszka zaczął się zmywać, w końcu powiedział sobie ostatnio, że zacznie się oszczędzać.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline