-Cieszę się, że moja maczeta ci posłużyła, Kenny. - powiedział na górze Robert
Gdy oglądali właz i drzwi z uwagą przysłuchiwał się słowom Vince'a:
-Musi być jakiś sposób na wejście, do cholery! - mruknął pod nosem
Gdy weszli do domu rozejrzał się pobieżnie. Hmm, kim jest ta Lily? Będę musiał podpytać się Kenny'ego o co chodzi na osobności... - pomyślał Robert.
Strasznie wkurzała go Sophia. Irytował go jej charakter - czepianie się Kenny'ego i nieustanne dogryzanie. Zresztą po całym incydencie z celowaniem w Kenny'ego nie ufał jej. Pomyślał, że nie byłoby źle gdyby coś jej się stało. Ale na razie potrzebował odpoczynku. Rozejrzał się za jakimś łóżkiem, bo od dawna nie miał okazji spać wygodnie. |