Roran widząć wypadających zielonoskórych aż zjeżył się cały. Bhazer bezbłędnie odczytał jego uczucia gdyż też zaczął warczeć i szczekać na nich. Gdy nie trafił w nikogo z kuszy dotarło do niego, że musi się uspokoić bo w takiej przewadze hobgobliny powyrzynają ich doszczętnie.
Przez jedną chwilę przez głowę Rorana przeleciały setki obrazów jak tacy narwańcy przewaznie kończyli. Były Górski Strażnik szybko wymyślił, że najlepiej będzie ustawić się w pozycji obronnej tuż przed kładką. Nie zdążył poinformować o tym swego kompana gdyż pod nim zawaliła się deska.
Nie zastanawiając się długo rzucił kuszą w grupę nadbiegających przeciwników by zająć ich przynajmniej tym na moment i jednocześnie dająć Thurinowi więcej czasu na wydostanie się z kłopotliwej sytuacji. Sam pokazał jeszcze Bhazerowi aby zaszedł z boku jednego z zielonoskórych, którego on zwiąże walkę. Miał nadzieję, że pierwszy przeciwnik, który nie będzie się spodziewał ataku jego psa bojowego padnie szybko a oni zajmą się pozostałą dwójką. Był gotów na to by przyjąć dwa ataki nieprzyjaciół, tak więc z toporami w dłoniach markuje jeden z ataków na hobgoblina, którego próbuje zajść od boku Bhazer. Po czym przechodzi do pozycji obronnej by przetrwać pierwszy atak w którym przeciwnicy mają przewagę liczebnościową.
~ W kolejnym ataku to im kutasy poobcinam - pomyślał szary krasnolud |