Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-03-2007, 22:19   #54
Khalida
 
Reputacja: 1 Khalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnie
„Wieszczka i jej czempion...”
To było zdanie które spodobało się jej najmniej. Całe składanie radzie raportu były dla Khamey przeraźliwie nudnym koszmarem, ale to już przeszło wszystko. Była wieszczką i co z tego? Wielkie mi halo... nie ma potrzeby zaraz się tym tak interesować. A już na pewno przydzielać jej ‘czempiona’ któremu to ona sama uratowała skórę. I kto tu kogo miał pilnować...
Bardzo żałowała ze nie może się odezwać... Była przed całą radą Jedi, przed Mistrzem Yodą, któremu już podpadła, i nie miała zamiaru znowu pakować się w żadne nieprzyjemności. Dlatego też, mimo targających nią różnych uczuć stała spokojnie, nieruchomo, odpowiadając na zadane pytania i z pokorą przyjmując wszelkiego rodzaju rozkazy.
Coraz mniej podobały się jej te wizje... pierwsza była oczywiście straszna i nadal na jej wspomnienie dziewczynę przebiegał dreszcz, ale mimo wszystko wcześniej uważała te wizje za coś dobrego. W końcu, gdyby nie ta wizja, nie wiedziała by co dzieje się z Shado i nie mogła by mu pomóc... Tak, te wizje jeszcze do niedawna bardzo się jej podobały – teraz jednak miała już ich dość, i chciała by aby odeszły. Nagle wszyscy się tym zainteresowali i zrobili nie wiadomo jakie przypuszczenia że albo ona albo Shado są w niebezpieczeństwie. Tak! Jesteśmy w niebezpieczeństwie to czemu wysyłacie nas gdzieś daleko gdzie to niebezpieczeństwo może nas dopaść, a nie zostawicie tu, w najbezpieczniejszym miejscu w galaktyce? – przez myśl przelatywały jej podobne pytania, ale zostawiała je tylko i wyłącznie dla siebie.
Nie podobał się jej fakt ze będzie musiała pojechać na jakąś misję... Kochała co prawda podróże, ale... w końcu gdzieś osiadła, i to jeszcze w miejscu, w którym było jej bardzo dobrze. A tu nagle znowu trzeba gdzieś lecieć...
Różne ponure myśli towarzyszyły się przez cały czas aż do momentu, w którym to ogłoszono że mają pójść do budynku senatu. Wtedy to o mało nie pisnęła z zachwytu i nie zaczęła skakać z radości. Powstrzymała się od tego, ale pozwoliła aby na jej twarzy wykwitł uśmiech.
Gdy już opuścili salę rady i powoli kierowali się korytarzami Akademi zaczęła piszczeć i skakać z radości.
-Senat, senat, senat! Zobaczymy senat!- wyśpiewywała skacząc naokoło Shado, klaszcząc w dłonie i piszcząc z radości.
Budynek senatu zafascynował ją od momentu gdy tylko go zobaczyła! To było dla niej wspaniałe miejsce i za wszelką cenę chciała je zobaczyć, a tu nagle okazuje się ze nawet musi tam iść! Jej radość była tak bezgraniczna ze dawała jej upust bez żadnych zahamowań, nie zważając na to ze zachowuje się nieodpowiednio, nie tak jak Jedi przystało. Nigdy nie obchodziło ją co mówią o niej inni, więc czemu teraz miało by zacząć? To nie jej broszka, to ich myśli, nic jej do tego.
W senacie Khamea ledwo powstrzymywała wybuchy radości. Budynek był piękny, ogromny... Słów jej brakowało do opisania wszystkich uczuć kłębiących się w jej duszy. Biegała od ściany do ściany, przyglądając się wszystkiemu, a czasem nawet senatorom. Gdy się trochę uspokoiła, podbiegła do Shado i zaczęła do niego trajkotać
-Tu jest wspaniale, no nie? Oh, byłeś już kiedyś w Senacie? Bo ja jeszcze nigdy, przenigdy! Ale tu jest cudownie, no nie? Widziałeś te rzeźby w tamtym korytarzu? Jak myślisz, repliki czy oryginały? Mi się wydaje ze oryginały! To miejsce jest fantastyczne! Nigdy nie myślałam że może tu być tak pięknie! Ta kolorystyka, styl budowlany... już nie mówiąc o senatorach! Niektórzy wyglądają super... oh, zobacz na suknie tej senatorkiiiiiiii! – pisnęła cicho z zachwytu pokazując dyskretnie Shado jakąś kobietę- piękna no nie? Mówię o sukni... choć senatorka też... oh jej, jak myślisz skąd ona jest? Myślisz ze może pozwolono by mi się z nią spotkać? Ciekawe czy taki styl to jest normalny na jej planecie... to ciekawe skąd jest bo ja nie rozpoznaje tego stylu... oh, ale to musi być ciekawa kultura, prawda...- dziewczyna jeszcze bardzo długo zawracała chłopakowi głowę różnymi nic nie znaczącymi szczegółami. Jednak dla niej to wszystko miało ogormne znaczenie – wizyta w senacie dostarczyła jej mnóstwo wrażeń, nieznanych jej dotąd. Dziewczyna bardzo chciała tu przyjść jeszcze raz – wiedziała ze teraz lecą na jakąś misję, ale miała nadzieje ze po powrocie będą mogli znowu tu przyjść – bo według niej warto było.
Na widok Jedi - Oleme Kath- dziewczynie dech zaparło w piersiach. Mistrzyni zrobiła na niej ogromne wrażenie. Z niemal nabożnym skupieniem wysłuchała wszystkich słów kobiety i każde z nich ważyła w swoim umyśle. W końcu, gdy stanęli w dokach i spojrzała na statek którym mieli lecieć jej humor ponownie trochę zrzedł, po czym znów podskoczył do góry.
-Wow, jeszcze nigdy nie leciełąm takim statkiem! Musi być super!- zawyrokowała jakby to miało wszystko załatwić. Nie mogła sobie pozwolić na ani chwilkę pesymizmu.
Zanim zaczął się obchód zastanowiła się chwilkę nad celem ich podróży – zrobią swoje własne miecze świetlne.. To było... Wspaniałe! Nie raz, od kąd zaczęło się jej szkolenie Jedi, marzyła o dniu gdy będzie mogła zrobić swój własny miecz... Każda dziewczyna marzyła o przystojnym księciu, a ona marzyła o własnym mieczu. A teraz jej marzenie miało się spełnić i to tak... łatwo? No przynajmniej w rozumowaniu Khamey to było bardzo łatwo.
„Mistrz Miho pewnie był by ze mnie dumny...” pomyślała wtedy. Straszliwie żałowała że nie ma go z nią... choć może trudno było się jej do tego przyznać to bardzo, bardzo jej go brakowało. Czasem zastanawiała się co on teraz robi, czy może ma nowego padawana? Ta myśl bolała ją okropnie. Mistrz Miho zastępował jej rodzinę – był z nią większą część jej życia i ta rozłąka była dla niej naprawde cieżka.
Nagle dziewczyna wyrwała się z zamyślenia gdy Oleme kazała im zrobić obchód. Przytakując żywo ruszyła wykonać zadanie – chciała przypodobać się Mistrzyni, gdyż w głębi duszy uznała ją za swoją honorową idolkę.
Idąc korytarzami zaczęła rozmyślać o ostatnich dniach, o tym wszystkim co było, co minęło. Nie sięgała myślą w przyszłość bo nie widziała potrzeby, co ma być to będzie, a wspominać zawsze można.
Z zamyślenia wyrwali ją pasażerowie którym miała sprawdzać bilety. Z szerokim uśmiechem na twarzy i życzliwym słowem dla każdego prowadziła z niektórymi krótkie rozmowy o wszystkim i o niczym. W pewnym momencie odeszła w końcu od pary bardzo miłych staruszków i podeszła do mężczyzny o odpychającej aparycji i najwyraźniej wielkim mniemaniu o sobie. Znała takich – zresztą w czasie obchody spotkała już kilku jego pokroju, wiedziała czego się spodziewać, a przyanjmniej tak myślała. Jednak gdy mężczyzna na odchodne złapał ją za pośladek dziewczyna nie dała mu nawet sekundy za reakcję. Obróciła się na pięcie i z ogromna siłą, największą na jaką ją tylko było stać przyłożyła facetowi pięścią prosto między oczy. Bardzo możliwe że spodziewał się zwykłego liścia i krzyków, a na taki atak nie był w ogóle przygotowany. Uderzył z impetem o ścianę i osunął się po niej na podłogę. Khamea stała jeszcze przez chwilkę w miejscu, po czym niedbałym ruchem ręki odgarnęła koszmyk z czoła i podeszła do kolejnego pasażera sprawdzić bilety. Na jej twarzy znowu malował się przyjacielski i serdeczny uśmiech, wyglądała jak by nic się nie stało, i wcale nie zwracała uwagi na podnoszącego się powoli mężczyznę.
Jeden z pasażerów zaczepił ją na ten temat.
- Ładnie go panienka załatwiła, należało mu się - zagaił. Dziewczynie od razu spodobał się ten staruszek i wdała się z nim w dość długą miłą pogawędkę. Nagle ocknęła się że nie powinna, bo musi wracać do pracy – przeprosiła go i poszła dalej.
Szła korytarzem uśmiechając się do siebie, i rozmyślając o spotkanym senatorze – reprezentował sprawy Gunge... Gongo... Gunganów! Khamea nie spotkała się do tej pory z tą rasą, ale uznała ze jeśli chociaż w połowie byli tak mili jak ich senator, to warto by było poznać jeszcze jakiegoś Gungana.
Nagle poczuła dziwny dreszcz, coś, prawie jakby uczucie strachu. Zatrzymała się i ujrzała osobnika w czarnym płaszczu. Spróbowała przywołać na twarz swój uśmiech, ale troche jej to nie wyszło. Niepewnie zapytała go o bilet.
Pasażer dobitnie mówiąc olał ją i poszedł dalej. Dziewczyna jeszcze raz słabo dopytała się o fromalności, jednak i tym razem pozostało to bez odpowiedzi...
Postanowiła ze definitywnie musi o nim opowiedzieć Mistrzyni Oleme Kath.
 
__________________
Każdy powinien mieć motto.
Nawet jeśli jest dziwne:
"I'm greedy, not stupid..."
Widzicie?
Khalida jest offline