Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-03-2007, 18:34   #51
 
Tułacz's Avatar
 
Reputacja: 1 Tułacz ma wyłączoną reputację
Miecze świstały jak szalone , Kyp Dwoił się i troił nie bacząc na cała swoja wiedze po prostu zatracił się w ataku , gdyby nie naturalne zdolności Duga operowania bronią naraz w 4 kończynach ten nie chybnie zakończył by pojedynek jedyne co go ratowało w ciąż było to że prze rzucał w ułamkach sekund broń z dłoni do stopy i mógł parować wszystkie ciosy.

Batalia nabrała prostej formy , kto pierwszy osłabnie, Dug był zacięty a zarazem bardzo zdziwiony siła jaka ogarnął nagle Kyp.

***

Mistrz Windu siedział obok Zarządcy enklawy na Dantooine , oddychał ciężko i obserwował z posępną twarzą walkę. Spojrzenie jakim obdarował go zarządca świadczyły jasno że i on zauważa co dzieje się z Kypem , pot oblał Windu .

,,Nie tak cię uczyłem , nie tak walczą Jedi , nie w szale jak bestie kontrolują walkę i pole walczą zimno i z klasą, wiem że ten chłopak potrafi …,,

***

Kyp’a jak by zamroczyło usłyszał w swojej głowie jakieś myśli , kto …Windu ?

Ledwo uskoczył przed paradą Duga który zyskał szanse do ataku dzięku dezorientacji Chłopaka.

***

Windu poczuł coś w swojej głowie jak by czyjąś delikatną obecność , to był Kyp.

Mistrz najpierw się skrępował ale poczuł to już raz podczas porstego treningu przed wejściem do statku, za wahał się przez chwile a potem.

,,Uspokój się , lepiej wyprowadź celne ciosy niż marnować siły na kilkanaście sparowanych uderzeń,,

***
Kyp odebrał sygnał ale teraz bardziej trzeźwo, przeturlał się w lewo i strzepnął dłonie i nogi jak by zrzucił jakiś ciężar z siebie, kilka oddechów pozwoliło odnaleźć spokój.

Dug natarł , ale tym razem Kyp widział jak by inaczej nakładające się obrazy to z lewej to prawej po chwili zarys Duga z prawej zaostrzył się i Kyp ubiegł go bez problemów.

Widocznie teraz moc podpowiadała mu o czym myśli przeciwnik nad jakimi ruchami się zastanawia i kiedy je wybiera ta ostrzega.

Tańczyli jeszcze długo a Kyp cały czas wyprzedzał przeciwnika w końcu otrzymał podpowiedz od mocy i za atakował klinga otarła się o gardło Duga ten utrzymał się na nogach , był naprawdę twardy ale gong przerwał walkę bo takie trafienie uznawane było za ,,śmiertelne ,, Kyp stał po środku wrzawy i burzy gratulacji.

-Zasłużyłeś na mój szacunek - Tylko tyle na razie powiedział Dug bo pewnie i tak w śród wrzasków nie dało by się usłyszeć nic więcej,

***

Windu uśmiechnął się do siebie.

- Kto by się spodziewał..- Szepnął do siebie i zagłębił się w myślach
 
__________________
Zakon nadejście sesji Vengara. Przyłącz się!
Tułacz jest offline  
Stary 12-03-2007, 18:52   #52
 
Corran's Avatar
 
Reputacja: 1 Corran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumny
Stał się myśliwym, a Dug zwierzyną.....
To Kyp polował, i miał przewagę nad przeciwnikiem....
To on był górą....
Niepochamowana wściekłość napierała na umysł Kypa, który zatracił się w szale bitwy, walczył jak najlepszy z najlepszych, jak sam Yoda, to właśnie myślał Kyp podczas walki..... Gdy nagle, głos w głowie, podpowiedź od kogo? To był Windu? Czy ktoś inny? Ne napewno to był Mistrz....
Zasłuchał się chwilę i stracił koncentrację, która pozwoliła Dugowi wyprowadzić pierwszy cios od wielu minut na macie, gdy kyp znów poddał się woli Mocy, ciemnej bestii, usłyszał podpowiedź od Mace, nie tak cię uczyłem......
Te słowa zupełnie zbiły z tropu Jedi, ale opanował się i dał się prowadzić mocy która teraz jak anioły napełniła go spokojem i koncentracja, Kyp potrzebował kogoś kto pomoże mu iść tą ścieżką i poprowadzi go za rękę i właśnie odnalazł mistrza Windu.
Podpowiedź mocy, sztych i wygrana, burza oklasków, i słowa pochwały od przeciwnika.....

Koniec walki, już tylko finał pomyślał Jedi....

Podszedł do Mistrza....
-Dziękuje, jutro stoczę walkę w barwach Coruscant w Finale tego turnieju, ale przed tym mam prośbę a raczej pytanie, czy pozwolisz mi skonstruować dwa miecze świetlne do walki, czy pozwolisz mi tego dokonać teraz, czy pozwolisz mi zdobyć kryształy potrzebne do tego ?
Pytania wisiały w powietrzu miedzy nimi a ciszą która narastała w uszach Kypa dopóki mistrz Windu nie przemówił.....
 
__________________
Dyplomata to ktoś, kto mówi ci abyś poszedł do diabła, a ty cieszysz się na podróż...
Corran jest offline  
Stary 12-03-2007, 20:28   #53
 
Tamriel's Avatar
 
Reputacja: 1 Tamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputację
"Kryształ do miecza, a niby jak mam to sklecić? ... heh ... ciężkie jest życie padawana " Sarin był również zaskoczony, że mistrz Kendu chciał poprosić radę o uczenie dwóch padawanów. To było wbrew kodeksowi, w końcu mógł mieć tylko jednego ucznia. Chciał pozostawić to wszystko radzie, ale najwidoczniej Khameir był kimś wyjątkowy, skoro Kendu złożył taką propozycję. Nie wiedział co miał o tym myśleć, nie wiedział co będzie myślał Sam, w końcu to on jako pierwszy stał się uczniem Kendu. Może to zachwiać jego równowagę, jeden z nich może nie wytrzymać i w końcu zazdrość sprowadzić na złą stronę mocy. Wolał to pozostawić komuś mądrzejszemu, w końcu w radzie nie zasiadał byle kto, fakt błędy się zdarzała, bo nikt nie jest doskonały, wielu już przeszło na złą stronę, ale czy nie można było znaleźć jakiegoś konsensu pomiędzy obiema mocami, na pewno było jakieś wyjście.

Na razie skupiał się na budowie mieczy.
- Mistrzu czy mógłbym otrzymać jakieś wskazówki co do budowy miecza, jak łączyć z nim moc? - zapytał nieśmiało. "Może sam mi jakoś pomoże?"
Nie wiedział, jak się za to zabrać, jakoś nie miał czasu i nie zależało mu na zgłębianiu wiedzy na ten temat, zawsze powtarzał, że gdy przyjdzie odpowiedni czas, wtedy wszystkiego sie dowie i nauczy.
 
__________________
Yami yori mo nao kuraki mono, Yoru yori mo nao hukaki mono Konton no umi yo, tayutoishi mono, konjiki narishi yami no oo Ware koko ni nanji ni negau, ware koko ni nanji ni chikau Waga maeni tachifusagarishi subete no orokanaru mono ni Ware to nanji ga chikara mote hitoshiku horobi o ataen koto o! Giga Sureibu!
Tamriel jest offline  
Stary 12-03-2007, 22:19   #54
 
Khalida's Avatar
 
Reputacja: 1 Khalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnie
„Wieszczka i jej czempion...”
To było zdanie które spodobało się jej najmniej. Całe składanie radzie raportu były dla Khamey przeraźliwie nudnym koszmarem, ale to już przeszło wszystko. Była wieszczką i co z tego? Wielkie mi halo... nie ma potrzeby zaraz się tym tak interesować. A już na pewno przydzielać jej ‘czempiona’ któremu to ona sama uratowała skórę. I kto tu kogo miał pilnować...
Bardzo żałowała ze nie może się odezwać... Była przed całą radą Jedi, przed Mistrzem Yodą, któremu już podpadła, i nie miała zamiaru znowu pakować się w żadne nieprzyjemności. Dlatego też, mimo targających nią różnych uczuć stała spokojnie, nieruchomo, odpowiadając na zadane pytania i z pokorą przyjmując wszelkiego rodzaju rozkazy.
Coraz mniej podobały się jej te wizje... pierwsza była oczywiście straszna i nadal na jej wspomnienie dziewczynę przebiegał dreszcz, ale mimo wszystko wcześniej uważała te wizje za coś dobrego. W końcu, gdyby nie ta wizja, nie wiedziała by co dzieje się z Shado i nie mogła by mu pomóc... Tak, te wizje jeszcze do niedawna bardzo się jej podobały – teraz jednak miała już ich dość, i chciała by aby odeszły. Nagle wszyscy się tym zainteresowali i zrobili nie wiadomo jakie przypuszczenia że albo ona albo Shado są w niebezpieczeństwie. Tak! Jesteśmy w niebezpieczeństwie to czemu wysyłacie nas gdzieś daleko gdzie to niebezpieczeństwo może nas dopaść, a nie zostawicie tu, w najbezpieczniejszym miejscu w galaktyce? – przez myśl przelatywały jej podobne pytania, ale zostawiała je tylko i wyłącznie dla siebie.
Nie podobał się jej fakt ze będzie musiała pojechać na jakąś misję... Kochała co prawda podróże, ale... w końcu gdzieś osiadła, i to jeszcze w miejscu, w którym było jej bardzo dobrze. A tu nagle znowu trzeba gdzieś lecieć...
Różne ponure myśli towarzyszyły się przez cały czas aż do momentu, w którym to ogłoszono że mają pójść do budynku senatu. Wtedy to o mało nie pisnęła z zachwytu i nie zaczęła skakać z radości. Powstrzymała się od tego, ale pozwoliła aby na jej twarzy wykwitł uśmiech.
Gdy już opuścili salę rady i powoli kierowali się korytarzami Akademi zaczęła piszczeć i skakać z radości.
-Senat, senat, senat! Zobaczymy senat!- wyśpiewywała skacząc naokoło Shado, klaszcząc w dłonie i piszcząc z radości.
Budynek senatu zafascynował ją od momentu gdy tylko go zobaczyła! To było dla niej wspaniałe miejsce i za wszelką cenę chciała je zobaczyć, a tu nagle okazuje się ze nawet musi tam iść! Jej radość była tak bezgraniczna ze dawała jej upust bez żadnych zahamowań, nie zważając na to ze zachowuje się nieodpowiednio, nie tak jak Jedi przystało. Nigdy nie obchodziło ją co mówią o niej inni, więc czemu teraz miało by zacząć? To nie jej broszka, to ich myśli, nic jej do tego.
W senacie Khamea ledwo powstrzymywała wybuchy radości. Budynek był piękny, ogromny... Słów jej brakowało do opisania wszystkich uczuć kłębiących się w jej duszy. Biegała od ściany do ściany, przyglądając się wszystkiemu, a czasem nawet senatorom. Gdy się trochę uspokoiła, podbiegła do Shado i zaczęła do niego trajkotać
-Tu jest wspaniale, no nie? Oh, byłeś już kiedyś w Senacie? Bo ja jeszcze nigdy, przenigdy! Ale tu jest cudownie, no nie? Widziałeś te rzeźby w tamtym korytarzu? Jak myślisz, repliki czy oryginały? Mi się wydaje ze oryginały! To miejsce jest fantastyczne! Nigdy nie myślałam że może tu być tak pięknie! Ta kolorystyka, styl budowlany... już nie mówiąc o senatorach! Niektórzy wyglądają super... oh, zobacz na suknie tej senatorkiiiiiiii! – pisnęła cicho z zachwytu pokazując dyskretnie Shado jakąś kobietę- piękna no nie? Mówię o sukni... choć senatorka też... oh jej, jak myślisz skąd ona jest? Myślisz ze może pozwolono by mi się z nią spotkać? Ciekawe czy taki styl to jest normalny na jej planecie... to ciekawe skąd jest bo ja nie rozpoznaje tego stylu... oh, ale to musi być ciekawa kultura, prawda...- dziewczyna jeszcze bardzo długo zawracała chłopakowi głowę różnymi nic nie znaczącymi szczegółami. Jednak dla niej to wszystko miało ogormne znaczenie – wizyta w senacie dostarczyła jej mnóstwo wrażeń, nieznanych jej dotąd. Dziewczyna bardzo chciała tu przyjść jeszcze raz – wiedziała ze teraz lecą na jakąś misję, ale miała nadzieje ze po powrocie będą mogli znowu tu przyjść – bo według niej warto było.
Na widok Jedi - Oleme Kath- dziewczynie dech zaparło w piersiach. Mistrzyni zrobiła na niej ogromne wrażenie. Z niemal nabożnym skupieniem wysłuchała wszystkich słów kobiety i każde z nich ważyła w swoim umyśle. W końcu, gdy stanęli w dokach i spojrzała na statek którym mieli lecieć jej humor ponownie trochę zrzedł, po czym znów podskoczył do góry.
-Wow, jeszcze nigdy nie leciełąm takim statkiem! Musi być super!- zawyrokowała jakby to miało wszystko załatwić. Nie mogła sobie pozwolić na ani chwilkę pesymizmu.
Zanim zaczął się obchód zastanowiła się chwilkę nad celem ich podróży – zrobią swoje własne miecze świetlne.. To było... Wspaniałe! Nie raz, od kąd zaczęło się jej szkolenie Jedi, marzyła o dniu gdy będzie mogła zrobić swój własny miecz... Każda dziewczyna marzyła o przystojnym księciu, a ona marzyła o własnym mieczu. A teraz jej marzenie miało się spełnić i to tak... łatwo? No przynajmniej w rozumowaniu Khamey to było bardzo łatwo.
„Mistrz Miho pewnie był by ze mnie dumny...” pomyślała wtedy. Straszliwie żałowała że nie ma go z nią... choć może trudno było się jej do tego przyznać to bardzo, bardzo jej go brakowało. Czasem zastanawiała się co on teraz robi, czy może ma nowego padawana? Ta myśl bolała ją okropnie. Mistrz Miho zastępował jej rodzinę – był z nią większą część jej życia i ta rozłąka była dla niej naprawde cieżka.
Nagle dziewczyna wyrwała się z zamyślenia gdy Oleme kazała im zrobić obchód. Przytakując żywo ruszyła wykonać zadanie – chciała przypodobać się Mistrzyni, gdyż w głębi duszy uznała ją za swoją honorową idolkę.
Idąc korytarzami zaczęła rozmyślać o ostatnich dniach, o tym wszystkim co było, co minęło. Nie sięgała myślą w przyszłość bo nie widziała potrzeby, co ma być to będzie, a wspominać zawsze można.
Z zamyślenia wyrwali ją pasażerowie którym miała sprawdzać bilety. Z szerokim uśmiechem na twarzy i życzliwym słowem dla każdego prowadziła z niektórymi krótkie rozmowy o wszystkim i o niczym. W pewnym momencie odeszła w końcu od pary bardzo miłych staruszków i podeszła do mężczyzny o odpychającej aparycji i najwyraźniej wielkim mniemaniu o sobie. Znała takich – zresztą w czasie obchody spotkała już kilku jego pokroju, wiedziała czego się spodziewać, a przyanjmniej tak myślała. Jednak gdy mężczyzna na odchodne złapał ją za pośladek dziewczyna nie dała mu nawet sekundy za reakcję. Obróciła się na pięcie i z ogromna siłą, największą na jaką ją tylko było stać przyłożyła facetowi pięścią prosto między oczy. Bardzo możliwe że spodziewał się zwykłego liścia i krzyków, a na taki atak nie był w ogóle przygotowany. Uderzył z impetem o ścianę i osunął się po niej na podłogę. Khamea stała jeszcze przez chwilkę w miejscu, po czym niedbałym ruchem ręki odgarnęła koszmyk z czoła i podeszła do kolejnego pasażera sprawdzić bilety. Na jej twarzy znowu malował się przyjacielski i serdeczny uśmiech, wyglądała jak by nic się nie stało, i wcale nie zwracała uwagi na podnoszącego się powoli mężczyznę.
Jeden z pasażerów zaczepił ją na ten temat.
- Ładnie go panienka załatwiła, należało mu się - zagaił. Dziewczynie od razu spodobał się ten staruszek i wdała się z nim w dość długą miłą pogawędkę. Nagle ocknęła się że nie powinna, bo musi wracać do pracy – przeprosiła go i poszła dalej.
Szła korytarzem uśmiechając się do siebie, i rozmyślając o spotkanym senatorze – reprezentował sprawy Gunge... Gongo... Gunganów! Khamea nie spotkała się do tej pory z tą rasą, ale uznała ze jeśli chociaż w połowie byli tak mili jak ich senator, to warto by było poznać jeszcze jakiegoś Gungana.
Nagle poczuła dziwny dreszcz, coś, prawie jakby uczucie strachu. Zatrzymała się i ujrzała osobnika w czarnym płaszczu. Spróbowała przywołać na twarz swój uśmiech, ale troche jej to nie wyszło. Niepewnie zapytała go o bilet.
Pasażer dobitnie mówiąc olał ją i poszedł dalej. Dziewczyna jeszcze raz słabo dopytała się o fromalności, jednak i tym razem pozostało to bez odpowiedzi...
Postanowiła ze definitywnie musi o nim opowiedzieć Mistrzyni Oleme Kath.
 
__________________
Każdy powinien mieć motto.
Nawet jeśli jest dziwne:
"I'm greedy, not stupid..."
Widzicie?
Khalida jest offline  
Stary 12-03-2007, 22:39   #55
 
cynis's Avatar
 
Reputacja: 1 cynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skał
Bitwa, w której uczestniczył Shado, dawno się skończyła. Jednak skutki trwały długo. Naprawa spustoszenia w dzielnicy magazynów, leczenie rannych, liczenie zabitych. Sam Shado spędził kilka dni doprowadzając się do równowagi. Medytował długo i próbował topić wspomnienia w chwilach spędzonych na ćwiczeniach i nauce. Tyle śmierci... Wcześniej nigdy nie widział czegoś takiego. Tyle śmierci. Takie coś zawsze zostawiało echa, odbicia. Mistrz Ragde ostrzegał żeby unikać takich miejsc bo to może się źle skończyć. Shado nadal medytował. Właściwie spędzał czas podziwiając ogrody Świątyni i dziwny ład tworzony przez strumienie płynących ulicami ścigaczy.

Twi’lek siedział na podłodze swej celi patrząc wprost w okno. Podziwiając ów ułożony chaos. Sam się do siebie uśmiechał myśląc o tym. Z sennego zamyślenia wytrącił go robot. Model R2 o numerze G3. Prezent lub jak to ujął rodianin zadośćuczynienie. Z grzeczności i ze względu na kodeks Shado nie komentował. Chociaż przydałoby się tu podsumowanie. Przyjął robota, czemu nie miałby. Zawsze myślał o zakupie takiego. Z tego co słyszał i dowiadywał się, często na własne oczy, ten konkretny typ był prawie niezniszczalny i całkiem inteligentny. Do tego na tyle niezależny żeby nie musieć się nim ciągle zajmować. Oczywiście był w nieciekawym stanie kiedy w końcu wydobyli go z magazynu ale kilka dni, jedna czy dwie zarwane noce i już nie zacinał się przy każdym ruchu. Miał jeszcze drobne problemy z sensorami ale: To da się naprawić w najbliższej przyszłości. twierdził pytany o to właściciel. Robot miał oprócz swoich zalet jedną wadę. Jego zachowanie było bardzo upierdliwe. Jak coś miał zrobić albo miało być zrobione potrafił męczyć Shado od świtu do zmierzchu, a potem jeszcze wymownie piszczał całą noc. Tak było i tym razem ktoś kazał przekazać twi’lekowi by stawił się u któregoś z mistrzów. Shado spojrzał na robota i z rozbawieniem kiwnął głową. -Dobra, wiem. Już idę.- Wstał, zarzucił tunikę na goły tors i ruszył do drzwi. Zapinając pas jeszcze spytał retorycznie: -Mam się stawić z Khame?- G3 pisknął na potwierdzenie. -A jakżeżby inaczej...- Od tamtego incydentu nie mieli być razem na misjach. Nawet większość zajęć i treningów mieli razem. Bynajmniej nie przeszkadzało to Shado, Khamea była całkiem miła, gadała sporo ale do tego dało się przyzwyczaić. Jednak zaczynało się robić śmieszne. Najzabawniejsze były te kawałki o : „ Wieszczce i jej czempionie.” Ilekroś to słyszeli Twi’lek wybuchał śmiechem. Ostatnio ograniczał się do parskania.

Korytarz do pokoju padawanki znał na pamięć. Przemierzał go przecież tyle razy. Spojrzał przez ramię. -G3 idziesz?- robot trzymał się tuż za Shado. Miło jest mieć coś swojego... pomyślał. Stanął przed drzwiami komnaty Khame. Zapukał kiedy wyszła przywitał się z nią jak zwykle: Złożył ukłon do samej ziemi jego lekku prawie dotknęło posadzki i powiedział: -Witaj, twój czempion przybył.- Niezmiennie go to śmieszyło.

Dowiedzieli się, że mają się stawić w Senacie by dołączyć tam do mistrza. Na miejscu okazała się nim, a raczej nią, być mistrzyni Oleme Kath. Po szybkiej wymianie grzeczności dowiedzieli się celu pobytu tutaj. Szeroki uśmiech rozlał się na twarzy Shado. Już widział się oczyma wyobraźni dzierżącego miecz. To ogromny awans. Miał przejść ze stadium ucznia do pełnoprawnego padawana. Czyli był na najlepszej drodze do zostania rycerzem. Mina trochę mu zrzedła gdy zobaczył czym polecą na Dantooine. Nie spodziewał się luksusowego liniowca ale... -Mistrzu, jesteś pewna, że to lata? I ląduje normalnie?- nie wytrzymał. Nie chciał skończyć jako pasażer ostatniego lotu... Vesty II. Na pokładzie okazało się, że będzie trzeba popracować. To nawet lepiej. Rozruszam się trochę... Zarzucił blaster mrugnął do Khame i powiedział: -Zaraz wracam.- Uśmiechnął się i ruszył w ciemne otchłanie maszynowni i zajął się swoją robotą...
 
cynis jest offline  
Stary 14-03-2007, 12:25   #56
 
Tułacz's Avatar
 
Reputacja: 1 Tułacz ma wyłączoną reputację
Powietrze zasnute było burzową aurą , gdy pierwsze krople spadły na rozgrzaną od porannego słońca ziemie wyparowały momentalnie, nawet te rozbijające się o maskę ścigacza która lizana była przez chłodny pęd powietrza podczas lotu.
W końcu wysiedli czarno skóry mężczyzna , kolejny o jaśniejszej karnacji lecz z twarzą otuloną w szal z siwej brody , Dug zwany Okishem i młody padawan Kyp Durron. Cała czwórka podeszła w pełnej zadumie do ,,wrót,, jaskini , jaskini jakich na Dantooine było dużo i trochę więcej ale ta była wyjątkowa ta była dla nich.

-Powodzenia i pamiętaj….- Mistrz Vertemo udzielał wskazówek swojemu podopiecznemu a Windu nie był dłużny i zwrócił się do Kyp’a

-Te jaskinie są pełne starożytnej mocy, są praktycznie nie zbadane , można uznać je za dziwaczne świątynie. Uważaj na siebie tam może czekać na ciebie nie bezpieczeństwo. Ale wróć przydasz mi się na misji bo zdobyłem potrzebne mi informacje - Ostatnie słowa padły powiedziane szeptem ale i tak mogło się wydawać ze Vertemo spojrzał na Mace dosyć srogo i z pewnymi wyrzutami sumienia.

-Towarzyszu - Powiedział z nutką wojskowego akcentu Okish , podczas 4 dni od waszej pół finałowej walki dowiedziałeś się trochę więcej o Dugu który mimo swojej dosyć ofensywnej natury potrafił być w porządku. Był on osobnikiem konkretnym , mówił nie wiele a jak już mówił to wspominał o sprawach rzeczowych typu trening lub obracał wszystko o 180 stopni i zaczął się rozpływać nad sobą do czego można było też się przyzwyczaić bowiem wspominał podczas tych eposów o Okishu jak to pokonany został w tylko raz po wspaniałej walce przez Kypa Durrona. Ale jedno przyznać Dugowi trzeba było waleczny to on był i ba walczyć umiał.

-Chodzmy- Kyp skinął głową i weszli do zalanej ciemnością czeluści.

Zielone i pomarańczowe światła mieczy treningowych jakie wzięli ze sobą jako broń po uprzednim zwiększeniu ich mocy chociaż wciąż bez połączeniach ich z mocą nie były aż takie mocne jak powinny to mogły służyć całkiem dobrze padawanom.

Dug skanował obszar przed nimi mocą i swym dobrze rozwiniętym węchem , kilka razy zatrzymał Kypa i poinformował że przed nimi leży jakiś martwy Mynocek i lepiej w niego nie wdepnąć.

Szli tak a schodząc coraz głębiej czuli jak zimno kąsa ich ramiona lecz czy było to zimno czy może był to strach. Światło ! tak po wyjściu z zakrętu ujrzeli w końcu światło chcieli pobiec lecz pamiętali że to nie zabawa wzmogli czujność i spokojnie zbliżali się do celu , czuć było teraz ciepło ale czy to ogień czy podniecenie ?

Blask , i ciepły podmuch powietrza uderzyły padawanów w twarz gdy w końcu po chwili udało im się przejrzeć na oczy to dojrzeli że stoją na kamiennym moście oblanym z boków lawą, po drugiej stronie piętrzył się piękny ołtarz zbudowany z rosnących tu kryształów przeróżne kolory i kształty wystarczyło odłamać ten który się sobie upatrzyło…

Szli dalej nie pewnie gdy doszli w końcu do połowy mostu przed nimi wyrosła widmowa postać odziana w postrzępione szaty nie widać było twarzy. Zjawa rzuciła się na padawanów w śmiertelnie przerażającej ciszy swoich poza rzeczywistych ruchów, gdy Kyp instynktownie sparował cięcie wtedy dało wyczuć się że ciosy jakie zadaje przeciwnik są realne. Okish doskoczył do nich wyprowadził kilka szybkich wypadów na korpus widmowego przeciwnika lecz nie miał szans przeciwnik ,,przepłynął ,, przez Duga i pojawił się za jego plecami , uderzył go mieczem w łopatkę ten zwiną się z bólu i upadł, przeciwnik przesunął dłonią ponad ciałem Okisha a ten zemdlał. Zgasił miecz i zsunął z głowy kaptur.

-Idź po kryształ , ty nie musisz przegrać jak ten słabeusz bo przecierz , Ja zawsze wygrywam…-Powiedziałą zjawa z twarzą Kypa Durrona , zjawa ze snów…


***
Podróż minęła na konstrukcji rękojeści po żmudnej pracy udało się młodemu zabrakaninowi stworzyć swoje dzieło , miecz był mocny a kryształ wpasowany idealnie , potrzeba było tylko zespolić go z mocą ale na to zabrakło jeszcze czasu…

-Malastare za 30 jednostek standardowych-- Oznajmił pliot Hammera I że niedługo osiągniecie cel podróży.

-To nie bezpieczna planeta, dosyć ma z nią problemów republika byśmy i my byli czujni.- Powiedział Kendu i poszedł do swojej kabiny by przygotować się Padawani zostali sami w pomieszczeniu głównym , zaczynało robić się trochę nie zręcznie. Sam wpatrywał się w Khameira i widocznie bił się z myślami i lekkim gniewiem gdy w końcu zabarakanin uznał że Sam rzuci się na niego lub obsypie jakimiś komentarzami że wtyka nos w nie swoje sprawy ten tylko uśmiechnął się i powiedział że Khameir wykonał interesującą rękojeść. Siła spokoju młodszego od Kahmeira chłopaka mogła imponować.

….

Szli przez wypełnione najdziwniejszymi istotami ulice , Malastare była trochę podobna do Coruscant , tylko że ta metropolia była nastawiona oficjalnie na spaczenie. Od lądowiska szli dosyć długo w końcu zatrzymali się naprzeciwko jednego z domów,

- Tu mieszka człowiek który ma nas wprowadzić - Khameir wiedziała już z wprowadzenia jakie uczynił dla nich Kendu . Misja miała polegać na odnalezieniu kryjówki łowcy nagród znanego pod przydomkiem ,,Dirty star ,,. Jak donosi jedno ze źródeł wywiadu republiki wiadome jest mniej więcej położenie jego kryjówki. Owy łowca nagród naraził się republice przyjmując tajemnicze kontrakty na poszczególnych senatorów których śmierci doprowadzają do tajemniczych roszad w senacie.

Kendu pchnął delikatnie stare drzwi i weszli po cichu do środka gdy tylko zagłębili się w ciasnej klatce schodowej Kendu uciszył ich gestem dłoni, zaczęli nasłuchiwać.

-Wzzzzip- Ciche dzwięki dobiegły z samej góry a rycerze Jedi rozpoczęli natychmiast wspinaczkę na sam szczyt schodów.

-Wzzzzip!!- Coraz głośniej , byli już blisko , swąd przypalonych szafek i ciał po trafieniach z blasterów był już wyraźny a i widzieli jak jakaś grupa chce wedrzeć się do jakiegoś mieszkania. Kendu biegł przodem z uniesionym mieczem wyrżnął cała trójkę a ci nie zdążyli nawet oddać strzału , w pomieszczeniu siedział wysoki dobrze zbudowany męszczyzna z blasterem w ręku i vibro-ostrzu przypiętym do pasa.

-Kendu ! Nie miałem pojęcia że przyślą właśnie ciebie ! - Mężczyzna był wyraźnie uradowany widokiem Keldorianina na widok padawanów przedstawił się.

-Kapitan Jack Ossarin , szpieg w służbie republiki – Mówił i obserował ciało jednego z napastników które w konwulsjach poruszało jeszcze nogą.

-Cholerni złodzieje musieli wybrać akurat mnie , ale to się zdarza na Malastare , lepiej chodzmy do mojego drugiego mieszkania tutaj zaczną zaraz węszyć.

Skieowali się na schody lecz z dołu usłyszeli jakieś głosy.

-Przeszukać cały budynek ponoć tutaj ukrywa się jakiś szpieg

-Tak jest panie Ka…-- Końcówki już nie usłyszeli wbiegli na wyższe piętro i uchylili klapę włazu ,,Szpieg ,, i Sam wyszli jako pierwsi z nimi wspiął się Khameir a zaraz za nim Kendu.

-Cholera !! – Krzyknął szpieg i chwytając padawanów rzucił się w bok kryjąc się za kominem wentylacji starego budynku.
Kendu wyskoczył w momencie gdy cały ogień skierowany był na Szpiega i Padawanów to pozwoliło mu schować się za kolejnym betonowym garbem na dachu.

-[u] Do ataku !
-Krzyknął Kendu i runął na przeciwników którzy w piątkę zaczaili się na nich na dachu byli to strażnicy podziemnej władzy Malastare i wodcznie przewidzieli ucieczkę szpiega tą drogą ale czy spodziewali się 3 Jedi ? Pociski świszczały

***
 
__________________
Zakon nadejście sesji Vengara. Przyłącz się!
Tułacz jest offline  
Stary 14-03-2007, 16:33   #57
 
Tułacz's Avatar
 
Reputacja: 1 Tułacz ma wyłączoną reputację
Oleme szła pewnie każdy jej krok świadczył o tym jak zdyscyplinowaną kobietą jest , dwójka padawanów musiała lekko truchtać by za nią nadążyć.
Była jak rozszalała osa kiedy waliła w pięścią w drzwi za którymi jak zauwarzyła Kamea mieszkał tajemniczy osobnik.

-Proszę otworzyć drzwi tu służby Jedi , jeśli nie macie nic do ukrycia to proszę otworzyć drzwi !- Słowa towarzyszyło pukanie.

-Odejdźcie z tond !- Powiedział poirytowany głos z zewnątrz

- Wywarzam drzwi !- W jednej sekundzie dobyła mieczy świetlnych chwytając lewą dłonią do prawego boku a prawą do lewego w tym samym momencie gdy zielone i fioletowe ostrza błysnęły ta wymierzyła kopniaka w drzwi te niespodziewanie otworzyły się a osoba w środku wciągnęła ich za pomocą mocy o ile Padawani nie mieli jak się ruszyć to Oleme zebrała się rzuciła na przeciwnika w szybkim ataku ten odskoczył i uciekał przed nią po pokoju unikając ledwo ciosów jedne otarł go o ramie.

-Dosyć!!- Krzyknął w końcu i zrzucił kaptur , Oleme zmizerniała.

-Dziękuje za zepsucie incognito pani Kath- Wydyszał nie zadowolony.
-Myślałąm że może być to Sith , Estarne – Estarne Vorn był nie zadowolony widocznie chciał polecieć gdzieś w tajmnej misji ale zostało to uniemożliwione przez naszą znajomą trójkę.

-Co wy tu w ogóle robicie ? – Spojrzał na nich ale już domyślił się po braku mieczy świetlnych które zastąpione były wysłużonymi blasterami że lecą na dantooine po kryształy.

-Oleme ta podróż to zasadzka wiem ze źródeł że piraci maja napaść na tego starocia i mam zamiar przedostać się na ich statek i ,…, załatwić pewne sprawy.- Na twarzy Twi’lekańskiego Rycerza Jedi, jego skóra miała odcień błękitu a 3 Lekku obwiązane były czarnymi wstęgami tak że łączyły się w jedne wielkie Lekku.
 
__________________
Zakon nadejście sesji Vengara. Przyłącz się!
Tułacz jest offline  
Stary 14-03-2007, 20:27   #58
 
Khalida's Avatar
 
Reputacja: 1 Khalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnie
Gdy okazało sie kim jest 'tajemniczy nieznajomy' Khamea wstrzymała na chwilke oddech i przygryzła lekko dolną wargę. Spojrzała krótk na Oleme, po czym uciekła wzrokiem gdzieś na sufit, jakby udając że jej tu wcale nie ma. Spojrzała na zebranych ponownie, gdy Estarne powiedział o zasadzce. O mało nie zaklęła. Bardzo, bardzo, bardzo sie jej to nie spodobało. Co jak co, ale zasadzka to ostatnie co miała ochotę przeżywać. Spojrzała na Shado jakby chciała powiedziec 'zmywajmy sie stąd'. Wiedziała jednak dobrze że nie ma sie gdzie zmywać, a pozatym jeżeli nastapił by atak, to jej obowiązkiem było zostać i pomóc w obronie. Z troche nie tęgą miną spojrzała spowrotem na dwójkę Mistrzów, czekając na dalszy rozwój sytuacji.
 
__________________
Każdy powinien mieć motto.
Nawet jeśli jest dziwne:
"I'm greedy, not stupid..."
Widzicie?
Khalida jest offline  
Stary 15-03-2007, 10:28   #59
 
cynis's Avatar
 
Reputacja: 1 cynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skał
Shado na początku nie wiedział po co właściwie mają iść do tej kajuty wszyscy. Nie było przecież potrzeby na wizytę trzech uzbrojonych ludzi u człowieka, który po prostu nie chce pokazać biletu. Kiedy Khamea opowiedziała o dziwnym uczuciu jakie spowodował, twi’lek zaczął się zastanawiać. Może to kolejny upadły Jedi... lub Sith... Patrząc na sprawę pod tym kątem Shado zaczynał się martwić. -Nie mogę wykonać misji bez żadnej wpadki... Nigdy...- burknął pod nosem. Zawsze jak zaczął coś robić wynikały niespodziewane okoliczności.

Doszli właśnie do kajuty i zaczęło się „grzeczne wypytywanie” o bilet. Dalsze sprzeciwy, jak się twi’lek spodziewał, wywołały tylko niecierpliwość u mistrzyni Oleme. Jednak to, że miecze zostały dobyte od tak zaskoczyło Shado. W następnej chwili drzwi otworzyły się i zostali wciągnięci do środka. Wciągnięci ewidentnie mocą. Po chwili szarpaniny sytuacja wyklarowała się i przed trójką stanął twi’lekiański rycerz Jedi. Informacja o napadzie i planowanej zasadzce była zła. Bardzo zła. -Nigdy spokoju...- powtórzył myśl sprzed kilku minut. Szybkie spojrzenie na Khamee upewniło go, że nie tylko on chce być jak najdalej stąd. W odpowiedzi wzruszył tylko ramionami i zrobił niewyraźną minę. Dokąd mieliby niby iść...
 
__________________
Nie bój się śmiać z samego siebie. W końcu jest szansa, że przegapisz żart stulecia.
cynis jest offline  
Stary 15-03-2007, 14:31   #60
 
Corran's Avatar
 
Reputacja: 1 Corran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumny
Wysiedli z pojazdu....


Kyp tej nocy spał niespokojnie nękany przez dziwaczne sny i wizje senne, które jak koszmary zasiały w jego duszy ziarna niepewności które z godziny na godzinę wypuszczały pędy i jak chwasty zapuszczały korzenie w serce młodego wojownika.


Wysłuchał kilku wskazówek od mistrza Windu, i ruszyli....


Jaskinia,jak jaskinia, gdzie nie gdzie jakieś zwierzęta martwe lub uciekające przed wszystkim większym od siebie.....


Ale gdy doszli do kamiennego mostu, dech w płucach Kypa po prostu zamarł i przestał mieć znaczenie. Wielki kryształ utworzony z kryształów piętrzył się ponad nimi, a widok zaprawdę był olśniewający i mamiący oczy które po chwili musiał odwrócić od bijącego od kryształów blasku.


Ruszyli....


Wpatrując się w popis monumentalnych możliwości natury, szli jak zahipnotyzowani tym zjawiskiem, w pewnej chwili coś stanęło im na drodze, zjawa czy mara nie ważne ważne że Kyp wysunął miecz i sparował pierwsze cięcie przeciwnika. Dug niestety nie miał tyle szczęście po kilku chwilach upadał cięty mieczem i pozbawiony mocą świadomości, leżał teraz na ziemi nie ruszając si Kyp myślał nawet ż nie żyje przez chwilę.
-Ja nigdy nie przegrywam – Usłyszał od Widma które ukazując swoje oblicze przedstawiało się jako Kyp Durron z jego wizji.


Odpowiedź była prosta i szybka jak cięcie miecza.
-Udowodnij....
Klinga syknęła wysuwając się z rękojeści...
Pozycja przystosowana do ataku ido szybkiej obrony wydawała się tylko dziecinną igraszką w porównaniu z możliwościami Widma. Ale Kyp nie robił tego by pokazać że jest świetnym wojownikiem bo to wiedział ale także wiedział że Pokona widmo bo już raz to zrobił w wizji i teraz miało być tak samo. Nie martwił się nawet o tego Okisha który teraz leząc na ziemi jęknął.
-Przodkowie tego miejsca, rycerze Jedi, mistrzowie i wszyscy którzy będąc tutaj nauczyliście się siły woli i medytacji przyjdźcie mi z pomocą i radą. Moc wypełniła ciało Kypa a jego dusza widziała i czuła wszystko to co on.


Bieg.....


I szybkie cięcie z łokcia w głowę przeciwnika, tak jak na wizji, dokładnie tak samo.....
 
__________________
Dyplomata to ktoś, kto mówi ci abyś poszedł do diabła, a ty cieszysz się na podróż...
Corran jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:01.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172