Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-10-2014, 15:39   #35
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Musiał przyznać, że sam niechybnie pobłądziłby w tych korytarzach. Bez najmniejszych wątpliwości. W lewo, prosto, prawo, schodami w dół, a nimi znów w prawo… Zgubiłby się jak nic. I zważywszy na fakt, że większość korytarzy wyglądała identycznie, różniąc się jedynie kodami literowymi i cyfrowymi uświadomiłby to sobie już w momencie gdy było już za późno by wrócić. Czyli po dwóch, trzech zakrętach. Taaak. Nigdy nie miał orientacji w terenie. Ciężko ją mieć gdy się życie spędza w zamkniętych bryłach pomieszczeń badawczych. Jeszcze ciężej gdy ze wszystkich trzech wymiarów, długości, szerokości i wysokości największe zainteresowanie okazuje się temu czwartemu…
Nie pozostało więc nic innego jak naprawdę odetchnąć z ulgą, że ma się ze sobą tak liczne towarzystwo. Oczywiście tego nie pokazując. I pewnie kroczyć przez bazę tych ludzi, którzy przecież musieli ich obserwować. Zawsze obserwowali…
Nie mógł się jednak skupić. Myśli jakimiś dziwnymi torami go wiodły. Od poczucia zagrożenia, które znowuż nie było mu takie całowicie obce, bo i nie wszystkie badania jakie przeprowadzali normalni ludzie były… przyjemne. Poprzez dreszczyk emocji związany z odkrywaniem nowego, nieznanego świata. Poprzez miarowo poruszające się pośladki chińskiej dziewczyny ledwie półtora metra przed nim, na które nie wiedzieć czemu zwracał uwagę bardziej niż powinien. W końcu poprzez obawy jakimi natchnęły go słowa River, która dopuściła do siebie myśl, że to już rzeczywiście nie testy. Aż w końcu po coś jeszcze co mu nie pasowało choć nie umiał powiedzieć co to jest. Coś co powinno z nimi być, a tego nie było...
...
No właśnie. Peter wyręczył go w spostrzeżeniu. Chińczyk Cheng.

***

Zguba znalazła się szybko. W okolicznościach jednak, o jakich nie czyta się w książkach. O jakich się nie śni nawet gdy najgorsze koszmary nocą nawiedzają podsuwając człowiekowi to co najgorsze ma mu do zafundowania jego własna wyobraźnia. Stwór o skórze szarej i poznaczonej jakimiś zmianami chorobowymi najwyraźniej odgryzł Chengowi głowę. Odgryzł. Bryzgi nadal ściekającej krwi zdobiły ścianę i posadzkę, nad którą wcześniej dumał Nikolai…
Robin wiedział co ma robić. Uciekać. Jak najdalej i jak najdłużej. Nie myśleć o innych. Tylko uciekać. Zeby stwór go nie dopadł. I nie odgryzł jemu głowy. Ale przerażenie ma to do siebie, że czasem nie jest się w stanie ruszyć żadnym członkiem. Nogi są jak zacementowane. Głowa hipnotycznie odwrócona do nadciągającego horroru…

BAM!!

- Uciekajcie do schronu!
- Robin…


Szarpnął siostrę mocno za rękę i pociągnął zmuszając do gwałtownego biegu w stronę doktor Alreuny. Zatrzymał ich dopiero kilka metrów za nią… bo przecież nadal nie wiedział gdzie dalej biec. I bo bardzo nie chciał żeby szli sami. I bo… jakoś tak… no chyba…
Odwrócił się by zobaczyć czy inni też już biegną...
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline