Jakiś wrzask wybudził go ze snu. Mógłby przysiąc, że dopiero co położył się na płaszczu rozłożonym wprost na skalnym chodniku. W pomieszczeniu oczyszczarki zaczęło się zamieszanie - ktoś krzyczał, gdzieś zazgrzytał metal trący o skałę, kto inny przeklinał wyrwany ze zbyt krótkiego snu.
Zerwał się na równe nogi, bezwiednie sięgając po toporki świetnie nadające się do walki wręcz, jak i rzucania. Wszędzie było ciemno, przez szum przepływającej wody dało się słyszeć głośniejsze pluski, krzątaninę rozbudzonych krasnoludów, aż wreszcie głośny brzęk, jakby ktoś oberwał maczugą w hełm i po chwili ogłuszający huk rusznicy.
W końcu załapał sens okrzyku, który go zbudził: - SKaveny. Skaveny atakują!
Podbiegł Grundi. Tak, to musiał być on - w tych warunkach ciężko było rozróżnić. Zwrócił jego uwagę na tunel, w głębi którego ktoś zmierzał w tę stronę. - Grundi, Roran za mną! Musimy zatrzymać skurwysynów w tunelu. - Zarekomendował i zabierając ze sobą rusznicę niezwłocznie ruszył w stronę wylotu korytarza, którym tu przyszli. Jedynego, którym mogli stąd wyjść. Nie wchodząc w światło tunelu wystawił głowę i przyjrzał się światłom w oddali. Dobre kilkaset stóp dalej ktoś się zbliżał i nie była to jedna istota, bowiem można już było dostrzec przynajmniej kilka źródeł światła. - Stać, kurwa! Kto wy?! Stać, bo zginiecie! - zaryczał w kierunku tamtych, jednak nie było odzewu. Mogli nie zrozumieć zniekształconego przez echo głosu, ale wydawało się, że przyśpieszyli. - Kurwa... - Thorvaldsson warknął i pognał po swój pancerz. Jeśli to wstrętni szczuroludzie, to trzeba ich ciepło przyjąć. Nie wiedział jak długo zejdzie tamtym dotarcie do komory oczyszczarki, więc zebrał zbroję kolczą i przytargał ją pod wylot tunelu. Począł ją zakładać, wciąż zerkając na zbliżające się światła. Pozostali zdawali się robić wszystko i nic - w międzyczasie jeden z wózków na urobek buchnął wysokim płomieniem, tworząc przy tym masę ciężkiego dymu, a poprzez harmider przebrzmiewały nawoływania i jęki rannych. - Zawrzeć japy! Robicie jazgot jak przekupki na targu. Raportować! Kto ranny? Kto zginął? Gdzie wróg? Ilu było? Skąd nadeszli? Dirk, pilnuj tego cholernego wózka! Pomóż Thorinowi z rannymi. Reszta szykować się - broń, pancerze i dawać tutaj! Mamy gości w tunelu. - wyrzucił z siebie niemal machinalnie, ani na chwilę nie przestając zapinać sprzączek pancerza. Kogo bogowie przysłali tym razem? - zastanawiał się. - Wkrótce się przekonamy... - stwierdził coraz bardziej spokojny, jak zawsze przed nastaniem nieuchronnego. Z pewnymi rzeczami trzeba było się pogodzić i tak było teraz. Panika i gorączkowe rozmyślanie o tym, co można jeszcze zrobić tylko osłabiały koncentrację, a umysł i wola khazada winny być skupione na jednym - zwycięstwie w nadchodzącej walce.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |