Numer 44 zrobił na Specterze wrażenie, to nie pozostawiało wątpliwości. Siadł w biurze Marie i głęboko się zamyślił, po czym odpowiedział nie do końca pewnie.
-Ciężko mi wydać jednoznaczną opinię. On był kiedyś normalnym człowiekiem czy... no wiesz, zrobili go od początku na kogoś mającego udawać człowieka?- Ted rzekł z lekkim zawstydzeniem po czym stwierdził- Na pewno 44 jest intrygujący. Maszyna lub człowiek, nigdy nie spotkałem tak oryginalnej osoby. Ten różaniec i spokój w jego głosie. Powinien zostać jakimś kaznodzieją. Takim który oczyszcza przestępców w ogniu sprawiedliwości.
Specter zaśmiał się dla rozluźnienia atmosfery, czekając na reakcję Marie. Miał nadzieję, że kobieta go nie zbeszta i nie wyrzuci.
-Oby tylko żołnierze przyszłości zostawili trochę miejsca dla zwykłych worków mięsa. Dobra Marie, mam jeszcze trochę spraw do załatwienia. Dzięki za pomoc i mam nadzieję, że nie przysporzyłem Ci kłopotów.
Agent wstał i kierował się do wyjścia. Czas leciał a on powoli zaczynał marzyć o ciepłej kołderce.