Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-10-2014, 20:02   #477
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Zmęczenie podróżą sprawiło, że Thorgun w bardzo szybkim czasie zasnął. Czapa założona na oczy, i chusta przykrywająca twarz, sprawiały że ciężko było dostrzec jego twarz. Ciemne już sińce pod oczami, spierzchnięte i popękane usta, a także mocno przekrwione oczy, którym tym razem strzelec dał odpocząć. Niegdyś białe włosy, obecnie spłowiały i utraciły swój pierwotny kolor. Ta podróż odciskała swoje piętno na krasnoludzie, aż nazbyt widocznie. W końcu błogi spokój. W końcu mógł sobie w ciszy wyobrazić jak ponownie poluje gdzieś na mroźnych, stepach północy za zwierzyną. Te wyczekiwanie aż ofiara znajdzie się w polu widzenia, gdy palec delikatnie muska spust Miruchny i ten ogłuszający łomot. A potem ofiara pada nie żywa. Rzadko pudłował, i to napawało Thorguna dumą. Świeży, mroźny powiew powietrza. Tak dawno go nie czuł. Tęsknił za przestrzenią, a wąskie, ciemne tunele każdego dnia, zdawały się być coraz węższe.
Nagle krzyk. Donośny, głośny nawołujący do gotowości. Oczy same się otworzyły, a dłonie sięgnęły po oręż. Nogi lekko ugięte, broń lekko wyciągnięte przed siebie by w każdej chwili móc zablokować atak i go skontrować. Natomiast czujny wzrok Khazada zaczął przyczesywać okolicę, w poszukiwaniu wroga. Początkowo Thorgun widział tylko Hurana, i jeszcze paru swoich lecz wroga ani śladu. Ciemność ponownie okazała się sprzymierzeńcem nieprzyjaciela. Nagle dostrzegł on ruch po swojej lewej. Jakiś cień, myknął szybko w kierunku Khaidar. Nie słyszał jej, a to mogło oznaczać tylko jedno. Spała jeszcze. Najwyraźniej rany, zmęczenie były na tyle poważne, że Khazadka nie była wstanie obudzić się. To sprowokowało Strzelca do działania, i to w nietypowy dla niego sposób, bowiem zamiast ataku z dystansu, ten zdecydował się na bezpośrednią konfrontację.

Ruszył pędem ku swojej towarzyszce, bo w takiej chwili nie chciał zaprzątać sobie głowy implikacjami ich wzajemnych relacji, gotów stawić czoła nieznanemu wrogowi. Ciemności nie ułatwiały jednak poruszania, i Thorgun musiał uważać jak stąpa. Cień!!!! Dostrzegł w pewnym momencie cień, który pochylał się nad śpiącą Khaidar. Jakimiś nadludzkim wysiłkiem, zapewne uczucia tutaj też odegrały ważną rolę, krasnolud całym impetem ciała wpadł na “zamachowca”. Skaven. Pierdolony w dupę mać skaven, już sięgał po życie nieświadomej zagrożenia Khazadki, gdy impet uderzenie wytrącił go z równowagi, zapobiegając skrytobójstwu. Długi zakrzywiony nóż wypadł z ręki napastnika, lecz o dziwo, ten nie wpadł w typowe dla tego gatunku przerażenie. Pokryty cały szmatami, zakrywające masę ostrzy i dziwnych buteleczek z jakimiś substancjami, szczurek zaczął łomotać na wszystkie strony ogonem, na którego końcu było...pierdolone ostrze. Thorgun w pewnym momencie cofnął się ostrożnie o krok, co dało przewagę dystansu. Skaven jednak nie zamierzał wikłać się w walkę, spojrzał tylko ostatni raz na Thorguna, i zaczął biec w kierunku wody. Ucieczka nie była jednak, co zauważył krasnolud, powodowana strachem ale raczej wyrachowaniem, taktyką i inteligencją. Było coś niepokojącego w tej istocie, coś przerażającego można by rzec.

Nagle w sali zrobiło się jasno. Złowieszczy uśmiech pojawił się na twarzy Strzelca, który już puszczał na ziemię swój oręż, by móc sięgnąć do swojej kochanki. Nie, nie Khaidar. Na pieszczoty przyjdzie czas później, i nawet krasnoludzkie wygibasy nie były mu w głowie. Miruchna i jej cudowny uśmiech z lufy. Ona nigdy go nie zawiodła w potrzebie.


Czas dla Strzelca na chwilę zwolnił. Lufa wymierzona w plecy uciekiniera, trwała zawieszona nieruchomo w powietrzu, mierząc i czekając. Thorgun wziął głęboki wdech i palec musnął spust. Huk, i gęsty dym wydobył się z lufy, dokładnie w tym samym momencie gdy Skaven skakał do rzeki. Krew wroga bryznęła po ścianach, i nim dym dostał się do oka strzelca, ten widział jak tamten dostaje. Nim niedoszły zabójca wpadł do rzeki, obróciło nim jeszcze w powietrzu. Czy martwy? Możliwe, choć krasnolud miał przeczucie, że nie. Za prosto by było, a ten tajemniczy osobnik, nie był taki jak te z którymi miał styczność.

Thorgun podszedł do wody spokojnie, wręcz ostrożnie, ale niestety zwłok nie dostrzegł. Tylko dwa cienie, które znikają w ciemnościach wody, kierując się w lewo wraz z nurtem rzeki. Ostatecznie znikając pod skałami.

Skaven zero, Miruchna jeden. Z tą myślą Thorgun wrócił do Khaidar, chcąc przyjrzeć się czy nie została zraniona. Przy okazji zamierzał zebrać swój oręż. Pokręcił jeszcze głową, bowiem trudności osiągnęły kolejny poziom. Uklęknął nad nieprzytomną towarzyszką i pogładził ją po policzku dłonią. Kątem oka, w tym samym momencie, dostrzegł światła. Dobiegały one z tunelu i się zbliżały. Wrogowie? Przyjaciele? Nie zamierzał ryzykować. Zaczął przeładowywać szybko Miruchnę. Możliwe, że niespodzianek, nie koniec.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline