Oglądanie świątyni nie wywołało w Rardasie zbyt dużo pozytywnych emocji. Wręcz przeciwnie patrzenie na kamienne ściany oraz cała ta demoniczna atmosfera, która zaczęła mu się udzielać od spotkania z Janusem. Przyszły wspomnienia potęgując nieprzyjemne doznanie. Gdy tylko Fili i Ora wyszli na zewnątrz ruszył za nimi. Czuł się w świątyni trochę nieswojo. Trochę nie na swoim miejscu. Całe zdarzenie z kowalem uznał, za dość intrygujące, choć po tym co zastał wcześniej to Fili najpewniej maczał w tym swoje paluchy.
Gdy już wszystkie sprawy zostały załatwione zebrali się nad rzeką. Rardas stał i wpatrywał się w zachodzące słońce, kiedy to z jego myśli wyrwał go Atheln. Wszystko co powiedział było dziwne, a zarazem niepokojące, gdyż skąd niby koboldy miały mieć jakąś starą broń oraz po co te znaki na drzewach? Do tego ten czosnek oraz ciała bez krwi... Rardas w swych podróżach słyszał oczywiście o wampirach, lecz dawał zbytnio wiary w przypuszczenia łowczego, choć lepiej dla bezpieczeństwa zastosować pewne środki ostrożności w tym względzie. Do tego wspomnienie o jakiejś bestii zbytnio go nie zdziwiło. Wszakże byli przy skraju wielkiego lasu, a opis Athela nie był wielce precyzyjny o ile można go było takim nazwać.
-Zbyt dużo nam to nie mówi. Trzeba sprawdzić te znaki- przyznał kiwając głową.
-Fili co z tym sztyletem? Doszedłeś do czegoś?- zwrócił się do krasnoluda jako najlepiej obeznanego w tym temacie. |