Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-10-2014, 23:47   #4
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
https://www.youtube.com/watch?v=P1QUZzeZoPQ

- Gotowa na powrót do wielkiego miasta? – zapytał Kris.
- Tak samo jak wielkie miasto jest gotowe na mój powrót. - Odparła Vannessa. Uderzyła wierzchem w dłoni w tors mężczyzny, uśmiechając się jednocześnie szeroko do niego.
- Musiałbym poznać więcej szczegółów. - Druidka zwróciła się do odmieńca. - Nie wypada robić nadziei rodzinie. Możesz umówić spotkanie. Do zobaczenia. - Pożegnała się uprzejmie.
Kiwnęła następnie głową na Krisa by ruszyli w stronę samochodu.
Wilkołak jak zwykle szarmancki otworzył bramkę, a następnie drzwiczki samochodu ruchem reki zapraszając do środka. Gdy wsiadła zatrzasną drzwiczki i usiadł na miejscu kierowcy.
Odpalił silnik i już po chwili jechali starą, zniszczoną drogą .
W obecnych czasach reperowanie nawierzchni nie było priorytetem władz. Nie chodziło nawet o brak pieniędzy, chociaż pewnie i to było jednym z powodów. Zwyczajnie nie opłacało się naprawiać czegoś, z czego i tak niewielu korzystałoby.
Pomimo dziur jazda nawet była przyjemna. Szosa wiła się leniwie wśród pól i łąk, które powoli zazieleniały się. Drzwa i krzewy po jej bokach pokryły się już listowiem, jednak nie na tyle bójnym by zasłonić słońce. Jego promienie przebijały się więc przez konary otaczając złocistą poświatą niektóre fragmenty ziemi. Tworzyło to naprawdę przyjemny dla oka widok.
- Co tam w pracy??. - Spytała Vannessa wciągając do płuc świeże powietrze, które dostawało się do środka przez uchylone okno. Razem z przyjemnymi zapachami docierał do nich śpiew ptaków ukrytych wśród konarów.
- Wiosna. - Odparł Kris. Przez jego oblicze przemknął się tajemniczy uśmiech. - Stężenie feromonów w powietrzu rośnie.
- Nie wiedziałam, że masz aż tak wrażliwy zmysł powonienia.
- No co ty. - Mężczyzna roześmiał się. - Nawet chory na anosmię mógłby to stwierdzić. Wiesz jak bardzo w ty okresie zwiększa się ilość bezpańskiej damskiej bielizny??
- Tak, tak. - Przytaknęła mu Wiedźma. - Doskonały pomysł na własny biznes. Handel używaną bielizną.
- Wiesz, nie ty pierwsza na to wpadłaś. - Powiedział zupełnie poważnie
- Na co??
- No na ten handel. To co znajdujemy znika szybko.
- A może macie tam amatora damskich ciuszków. Kupić się wstydzi. - Vannessa starała się być poważna ale szybko zaczęła się śmiać z tego co powiedziała. Kirs rzucił jeszcze kilkoma zabawnymi opowieściami z dnia codziennego w knajpie. Wśród śmiechów i żartów dojechali do Londynu. Miasto nie było nawet takie przytłaczające.

***

Kris wrócił nad ranem, jak codziennie, z pracy. Rzucił swoją skórzaną kurtkę na wieszak. Zdjął buty by cichutko wślizgnąć się do łóżka. Ale łóżko było puste.

Vannessa siedziała w kuchni przy stole, nad rozpoczętą butelką whiskey. Przed nią stało kilka pełnych kieliszków. Nad dwoma tańczył niebieski płomień , niczym błędny ognik wiodący podróżnika na zgubę.
Nie odwróciła się gdy stanął w drzwiach. Bawiła się tylko pełnym kieliszkiem obracając go w dłoniach i przyglądając się klarowności płynu w nim.
- Wiesz ilu dobrych Łowców zginęło ostatnio?? - Postawiła to pytanie upijając odrobinę alkoholu z trzymanego kieliszka.
Kris stał w milczeniu z rękoma splecionymi na piersi. Nie odpowiedział, bo i ona odpowiedzi nie oczekiwała.
- Dużo. - Ciągnęła dalej odstawiając pełne jeszcze naczynie. Sięgnęła po leżące nieopodal zapałki. Wyciągnęła jedną i jednym szybkim ruchem odpaliła. Z namaszczeniem przyglądała się płomieniowi.
- Za dużo. - Umieściła płomień nad alkoholem i poczekała aż się zajmie. - Dużo za dużo. - Przez chwilę trzymała jeszcze kieliszek wpatrując się w tańczące płomienie zupełnie jakby one mogły dać jej odpowiedź na te wszystkie trudne pytania, które kłębiły się w jej głowie.
- Abi. - Wskazała na pierwszy kieliszek.
- Wesołek. - Przesunęła palcem na drugi.
- Emma. - Trzeci.
- Na dwóch kolejnych postawili krzyżyki. - Druidka wybrała kolejne kieliszki i upiła po łyku z nich a następnie podpaliły. - Bo Nathan i Vincent stali się jak przed czym mieliśmy bronić ludzi. - Sięgnęła po kolejny. Ale ten wychyliła do dna. - Wielu dobrych Łowców zginęło ostatnio.
- I co zamierzasz?? - Łak w końcu się odezwał.
- Nic. - Odparła odstawiając pusty kieliszek obok tych jeszcze płonących. - Żyć. Pożegnałam dobrych...
- Podpiszesz lojalkę?? - Nie dał je dokończyć.
- Tak, podpiszę. - Odparła z niechęcią w głosie.
- Aha.
- Co, aha?? Oni nie żyją, a ja żyję. - W jej głosie dał się słyszeć wyrzut.
- Nic. - Kris wzruszył ramionami.
- No właśnie. - Przyglądała się jak dogasają powoli kieliszki. Mężczyzna też na nie patrzył.
- Kiedy przyszli po Żydów, nie protestowałem. Nie byłem przecież Żydem. - Powiedział powoli gdy tylko pierwszy z płomieni zgasł. - Kiedy przyszli po komunistów, nie protestowałem. Nie byłem przecież komunistą. - Drugi z płomieni zgasł. - Kiedy przyszli po mnie…
- Tak, będę oportunistą. - Vannessa nie dała mu dokończyć. - To najlepsze co mogę teraz zrobić. - Płomyki w kolejnych kieliszkach dokonywały swoich żywotów
-... nikt nie protestował. Nikogo już nie było. - Kris dokończył gdy zgasł ostatni.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline