Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-10-2014, 12:17   #481
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Thorin przebudził się nagle, w uszach brzmiał jeszcze odgłos krzyku Kyana, a może to był czyjś inny głos? Nie sposób było stwierdzić w tych ciemnościach, a chwile później i tak zamilkł. Wstał sięgając po tarczę i topór. Trzymając ścianę za plecami rozglądał się po pomieszczeniu szturchając nogą innych którzy leżeli obok niego.

Mrok nie pozwalał rozeznać się w sytuacji, było jednak pewne, że zostali zaatakowani, czekał na wroga i na światło które miało nadejść. Przysłonił oczy po ostrzeżeniu Dirka, chemik coś szykował, a skoro ostrzegał , musiało to być silne. Po dłuższej chwili jeden z wózków rozpłonął silnym ogniem dając możliwość zorientowania się w sytuacji. Kyan leżał w kałuży krwi z nożem wbitym w bebechy, Thorin doskoczył . chciał go uwolnić, ale musiał upewnić się, że nie ma do czynienia z szaleńcem.

- Rozpoznajesz mnie? – zapytał Thorin przyglądając się uważnie Kyanowi z bliska. W oczach związanego krasnoluda czaiło się szaleństwo, odpowiedział jednak
- Thrrrhrhrhr...Thhhrr...Thrrrooo...thhrhrronin Ahrrhrh Alrihrhrhhr ksson... - wycharczał mocno przerażony krasnolud w stronę znajomej twarzy.

Kałuża krwi była spora oznaczała poważną ranę i nie było czasu do stracenia. Thorin wrócił biegiem po torbę medyczną, nie zwracając już większej uwagi na to co się działo z resztą. Wiedział, ze wrogowie pierzchli, a Detlef szykuje obronę. Coś nadchodziło z korytarza. Na wnikliwa analizę nie było czasu, na uzbrojenie się też. Jedyne co musiał zrobić to pomóc Kyanowi zanim ten wykrwawi się kompletnie.

„Najpierw sztylet” pomyślał wiedząc, że skaveny najpewniej zatruły broń i im dłużej pozostaje wbity tym więcej trucizny dostaje się do organizmu. Przygotwał się do zatamowania rany po czym wyciągnął rękojeść... Ku własnemu przerazeniu okazało się że trzyma rękojesc bez ostrza, ono musiało utknąć w bebechach Kyana. „Ale jak?” zastanawiał się przez ułamek sekundy Thorin, wiedział, że nie ciągnął mocno , że ułamanie sztyletu w bebechach graniczyło z cudem. Nie czas jednak było na rozważania, trzeba było wyciągnąć pośpiesznie ostrze, a zwoje lin nie ułatwiały tego.

- Pomóż mi tu któryś !– zawołał w przypływie strachu. Nie o siebie się lękał ale o Kyana, który wykrwawiał się na jego rękach. Przybył Dirk , który pomógł przygotować ostrze do przypalania ran. Thorin w tym czasie pozbył się liny i próbował pomóc Kyanowi przeczyszczając ranę i wyciągając ostrze... O zgrozo nie jedno. „Przeklęte skaveny” – pomyślał gdy zauważył stłuczone szkło w bebechach rannego. Szczury musiały użyć szklanego ostrza które po wbiciu połamało się na wiele kawałków i pozostało w ranie paskudnie ją paprząc.

Przed Thorinem stał trudny wybór pomiędzy natychmiastowym zatamowaniem krwawienia – które już przecież wypompowało z Kyana tyle krwi... Wiązało się jednak z pozostawieniem szkła i krwawieniem wewnętrznym i dalszymi komplikacjami. Wiedział, że na dłuższa metę jest to złe rozwiązanie. Krwawienie wewnętrzne było trudniejsze do opanowania, a próba przemieszczania się przez Kyana prowadziłaby do tego że wciąż na nowo ciachałby się od środka. „Przeklęte skaveny” – przemknęło mu przez głowę. Jedyne co mógł zrobić to wyciągnąć szkło ryzykując że Kyan wykrwawi się zupełnie.

Na szczęście Dirk dośc szybko rozgrzał ostrze i przypalał rany po szkle gdy tylko Thorin jakiś kawałek wyciągał, krok po kroku, oczyścił paskudną ranę – mając nadzieje że zupełnie. Pamiętał o Galebie jak i Khaydar , już miał im ruszyć z pomocą, gdy okazało się, że walka rozgorzała na nowo. Kyan chwycił za broń, prowokując Thorina do kilku kąśliwych uwag na temat jego stanu i pomysłu walki, po chwili dotarło jednak do niego że przecież wszyscy są w opłakanym stanie...

Jednak walka tuż po takiej operacji... „No tak przecież dałem mu znieczulenie, nic nie czuje skubaniec...” Kyan nie był małym dzieckiem, Thorin musiał założyć że wiedział co robi... Z drugiej strony zachowanie niektórych osób z oddziału, zwłaszcza zupełny brak jakiegokolwiek przygotowania na wyprawę w tunele, zdawały się przeczyć takiemu podejściu i nakazywać traktowanie niektórych niczym dzieci...

Khaydar podniosła się gotowa do walki – najwyraźniej nie było z nią tak źle jak prorokował Huran. Galeb również ruszył do boju. Nie mogąc więc nikomu bezpośrednio pomóc Thorin zaczął przywdziewać zbroje , u wylotu korytarza i tak był już tłum i miejsca dla niego zdawało się brakować. Poza tym był tam trujący dym co jedynie przypomniało mu o tym jak wczesniej wołał do wszystkich by nałożyli chusty. Miał nadzieje że to zrobili, jednak odgłosy rzygania sugerowały coś innego... a może chusty nie wystarczyły? Zastanawiał się przez chwile czy ogień nie wypaliłby gazu, tak jak to zrobił w korytarzach pod młynem. Tyle że tam ciśnienie w dopiero co otwartej butli było spore, a przypalanie obecnie rozproszonego już gazu mogło zwyczajnie nie przynieść efektu. Mieli zresztą lampę , jeśli gaz dotarł do ognia i nie zapłonął nie było co próbować.

Nakładając zbroje był gotów w każdej chwili przerwać dopancerzanie się , chwycić za topór i tarcze i ruszyć do boju. Z chęcią odrąbałby kilka skaveńskich głów. Może nawet wziąść jeńca , który doprowadziłby ich do wyjścia? Mieli już słownik, mogli się dogadać nawet z takim który nie znałby khazadzkiego. Nie wiedział tylko tego czy dane mu będzie dołączyć się do bitwy , czy też kolejni ranni którym będzie należało pomóc, skutecznie uniemożliwią mu włączenie się do walki. Nakładając zbroje szykował się na każdą okoliczność, a pod nosem zanosił modlitwy do przodków.
 
Eliasz jest offline