Zabójcze pomysły Milano Lać skończywszy weteran nie jednej burdy minę przybrawszy otępiało chwiejąc się lekko ruszył ku stajni. Lekkim wężykiem skierował się ku wrotom, idąc z pochyloną głową człeka który pragnie ją co najprędzej złożyć. Skoro pistolety mieli, jako uczyła praktyka, liczyło się by gdy do zwarcia dojdzie, jak najszybciej walką wroga związać… i szanse wyrównać. Zasadniczo cieszyła go ta okazja. Był zmęczony i sfrustrowany, a oni, jak miał nadzieję, mieli zapewnić mu trochę rozrywki.
Milano wszedł przez drzwi do stajni i zastał dwóch mężczyzn w środku. Obaj na sobie mieli długie, szare, luźno zwisające płaszcze. Obaj tak samo mieli zarośnięte i zakazane mordy, z którymi zapewne w Imperium, nie zrobili by furory na salonach. Ci byli przez dosłownie zaskoczeni widokiem mężczyzny, by od razu rzec mu:
-Spierdalaj stąd menelu… - jeden z nich położył rękę odruchowo na rękojeści pistoletu. Drugi natomiast wydawał się dziwnie spokojny.
Millano zatrzymał się jak wryty i skuliwszy się z lekka drżącym głosem poprosił wskazując w bliżej nieokreśloną przestrzeń stajni.
-Wiee wielmozni pany, jeno tobołek...tobołek ja wziąć chciałem. Ja nie chcem przeszkadzać, tobołek jeno wziąć chcem
Ten większy spojrzał groźnie na Estlalijczka i spojrzał się na boki:
-Tu nic twojego nie ma.. Spadaj pókim dobry..nędzniku..Won mi… bo mi powietrze zatruwasz.. - pogroził palcem
Cofnąwszy się pół kroczku Milano ciągnął swoje:
-Ależ jest wielmożny panie, jest. Przy koniu pana o, takowym ciemnym, co panienka na nim jeździ. Panie, błagam, jeno chwycę i ni ma mnie. Muszem ja panu co zanieść, bo jak sam zejdzie to mi życia nie da
Wysoki odsunął się nie pewnie udostępniając drogę. Niższy wciąż trzymał dłoń na rękojeści pistoletu, wpatrując się w kompana.
-No to ruchy… - dał znak ręką by ruszył dupę.
- Dziękuje przewasza wielkość, dziękuję wciąż drżącym głosem mamrotał najemnik człapiąc chybotliwie do przodu i nie przestając mówić by rozproszyć dwóch osiłków -Niech wszech bogowie dostojnym panom dobrem wynagrodzą
Gdy zaś znalazł się w ich bezpośrednim zasięgu potknąwszy się znów lekko, szybkim ruchem po miecz sięgnął i dwukrotnie ciął niższego z przeciwników.
Milano potknął się znów lekko, wyciągając miecz chcąc zaatakować niższego przeciwnika. Gdy tylko zamachnął się, poczuł uderzenie, bowiem w tym samym czasie wyższy przeciwnik zauważył ten ruch i uderzył w głowę Estalijczyka. Cios ten jednak nie miał zabić śmiałka, ale ogłuszyć, co mu się udało. Milano padł jak długi na glebę. |