Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-10-2014, 14:50   #7
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
6-10 Tarsakh 1373; Erelhei-Cinlu


6 Tarsakh 1373


Do miasta zbliżała się armia.


Armia kupców, niewolników, zwierząt pociągowych, sług, magów… Armia godna imperium Thay.
Była to jedna z największych karawan, jakie dotarły z powierzchni do Erelhei-Cinlu. Był to niewątpliwie rdzeń przyszłego Domu. Władcy, słudzy, niewolnicy. Wszyscy oni przybyli, by zasiedlić to miejsce. Wśród nich było zaskakująco wiele czerwonych magów. Zbyt wiele jak na potrzeby zwykłej handlowej enklawy. Wyglądało to wręcz na najazd w oczach drowów. I niewątpliwie miało swój cel.
Thay coś planowało.


Amon Sallazzar


Podróż do miasta pokazała Amonowi, perfidię sytuacji w jakiej się znalazł. Pozycja jaką mu przeznaczono okazywała się nie tak dystyngowana jak sądził. Pozycja Mistrza Nieumarłych miała być prztyczkiem w zgniły otwór nosowy Szass Tama i z pewnością była… Tyle, że Amon był pionkiem w rozgrywkach zulkirów.
I Szass Tam też miał swoje pionki.
Haraghim Rael… był właśnie jego pionkiem. I z plecami większymi niż Amon. Bowiem mimo swej niechęci Yapyhyll nie stać było na otwartą konfrontację z Szass Tamem, ani też na otwarte popieranie swego faworyta.
A w dodatku Haraghimowi przeznaczono do wykonania ważne dla imperium zadanie, więc prostackie sabotowanie jego działań, mogło szybko obrócić się przeciw jego sabotażyście.
Co gorsza, do Amona docierały plotki, że ów mag miał też przy sobie tajne dyrektywy dotyczące Amona, a pochodzące od Szass Tama. Oczywiście te plotki mogły być nieprawdziwe… i służyć jedynie odwróceniu uwagi.
A osoba która miała nabruździć Amonowi mogła jednym z kilkunastu innych wysoko postawionych rangą czarodziejów. Niemniej ktoś taki na pewno był i co śmieszniejsze, Amon miał pewnie okazać się porażką tylko po to by Szass Tam udowodnił Yapyhyll, że ze starym kościejem się nie pogrywa.
Przy całej swej potędze Amon był tylko żaglówką na falach miotaną przez siły na które nie miał wpływu.
I to… było frustrujące.

Tak jak siedzenie przed “tronem” khazarka Minga, przezywanego słusznie “imperatorem”. Jego krzesło jak i biurko stało na podwyższeniu, przez co patrzył na Amona z góry. Jego czerwone szaty były przesadnie lamowane złotogłowiem.

[MEDIA]http://www.virginmedia.com/images/facialhair-ming-590x350.jpg[/MEDIA]

Towarzyszył mu osobnik w czarnej szacie i ze złotą maską zakrywającą twarz. Owa czarna szata maskowała niemal całkowicie jego posturę, przez co mógł być dowolnej płci i dowolnej rasy mającej ponad 160 cm wzrostu. Podał on list Mingowi,który powoli go otworzył i przesunął spojrzeniem po jego tekście.
-Amon Sallazzar… bla, bla,bla… Pominę formalności jeśli można.- rzekł znudzonym tonem Voltis Ming, dając przedsmak swej natury. Był bowiem pompatyczny, był władczy, a co najważniejsze… był groźny. Ming mógł sobie pozwolić na bufonadę, bo był nie dość że wpływowym, to jeszcze potężnym magiem. Potężniejszym od Amona, z czego przyszły Mistrz Nieumarłych enklawy Erelhei-Cinlu boleśnie zdawał sobie sprawę.
-A więc kluczowe sprawy to obowiązki. Twoim zadaniem będzie po pierwsze uporządkowanie nieumarłych sił pozostałych po bitwie. Część truposzy będzie trzeba zniszczyć z uwagi na uszkodzenia jaki ulegli, część wystawić do sprzedaży, resztę regimentu prędzej czy później uzupełnić.
Po drugie, trzeba będzie przygotować nieumarłe patrole, które mają wspierać grupy badawcze tego,... jak mu tam?
- nachylił się ku swemu pomocnikowi w czarnej szacie. Ten szepnął parę słów.
-Haraghimowi Rael… Właśnie. Jego misja jest priorytetowa i jej potrzeby, mają prymat nad większością zadań. Co jeszcze…- przesunął spojrzeniem po tekście listu.- A tak. Jesteś kapłanem Velsharoona. I jako kapłan masz w enklawie wynikające z tej roli obowiązki. Posługa duchowa wyznawcom i dekadniowa produkcja zwojów objawień w celu sprzedaży. Świątynię w postaci budynku już przygotowano. Wyposażenie musisz dobrać i zakupić sam, jest na to przeznaczony stosowny budżet. Ufam, że jesteś w stanie dokonać zbezczeszczenia budynku? Niestety w tej chwili nie bardzo mamy takie zwoje na zbyciu.-

Khalas Madas-Thul


Podróż do Erelhei-Cinlu była dla Khalasa przyjemnością. Bądź co bądź Farnas okazał się osobą o przyjemnej powierzchowności i naturze, namiętnym gadułą i co najważniejsze… optymistą. Dzięki jego wierze w wybicie się w górę w podziemnym mieście drowów, Khalas również wierzył i że i jemu się uda.
Co prawda ruszał tam w dość powszedniej roli Strażnika Skarbu, co oznaczało mało prestiżową rolę Poborcy podatkowego… to jednak, kto wie co przyniesie przyszłość?
Od Farnasa Khalas dowiedział się jak ważną rolę pełni Erelhei-Cinlu w ogólnym bilansie handlowym imperium. Że właśnie w tej enklawie jest zakupywana w dużych ilościach krasnoludzka stal i broń.
Farnas widział oczami wyobraźni wzrost znaczenia Erelhei-Cinlu i kto wie… może tak samo widzieli ją zulkirowie?
Bowiem karawana zmierzająca do miasta w której to Khalas jechał była największa jaką kiedykolwiek jechał. Teoretycznie pozycja przyszłego Strażnika Skarbu czyniła go równym wielu z czerwonych magów, ale praktyka była inna. Khalas wiedział, że zawsze są równi i równiejsi. I on do tych równiejszych nie należał.
Dlatego przyszło mu długo czekać na “audiencję” u khazark Minga. Sam Voltis Ming siedzący na swym podwyższeniu wydawał się być znudzony i zmęczony. Ale… bacznie przyjrzał się wchodzącemu Khalasowi.


Sięgnął po jakąś kopertę, ale jej nie otworzył. Uderzając nią o swą dłoń w rękawiczce powoli spytał.-Ja cię skądś znam chyba. Kim jesteś?



6-10 Tarsakh 1373;Obóz Orb’vlos



Ile minęło dni. Ile nocy? Ile przeszli dróg i tunelów? Czy byli blisko powierzchni? Czy byli blisko celu?
Odpowiedzi na te pytania były kluczowe dla Domu Orb'vlos. Krucjata bowiem utknęła w labiryntach Podmroku. Mapy, które prowadziły dotąd drowy okazywały się często dość niedokładne, a czasami błędne. Ale czy było to dziwne? Wbrew pozorom Podmrok nie był stabilnym miejscem. Woda rzeźbiła labirynty, umbrowe hulki wycinały w skale nowe tunele, lawa zapełniała szczeliny zasklepiają rany w skale. Nie wspominając o magii.
Ta wędrówka nie odbijała się dobrze na spójności Domy Orb’vlos.Dom ów wszak nie powstał z doświadczonych wędrowców, a ze wygnańców i uciekinierów i niezadowolonych dusz pochodzących ze zwykłych Domów Szlacheckich jak i plebsu. Wędrówka bez celu po Podmroku nie była szczytem ich marzeń. Erelhei-Cinlu też już przestało. Krucjata stała się marzeniem jedynie największych fanatyków, reszta marzyła już tylko o miejscu na osiedlenie się. Spiraere z pewnością o tym wiedziała.
I z pewnością musiała zaradzić na tą sytuację, póki jej Dom jeszcze się nie rozpełzł.

Tulsis Ecchtaris Orb’vlos


Arcykapłan już ją oczekiwał. A ona była spóźniona. W dodatku nie mogła powiedzieć jemu, czemu się spóźniła. Okryłoby to ją wstydem. Na szczęście dla Tulsis, Thatroos miał ważniejsze sprawy na głowie, niż jej spóźnienie. Wpatrzony mapy i zapiski popijał wino. Gdy weszła i uklękła rzekł jedynie sarkastycznie.- Jesteś wreszcie.
Ale nie dodał nic więcej, bowiem jej spóźnienie było niczym w porównaniu z raportem jaki pochwycił w dłoni.
-Kilka korytarzy stąd znaleziono ślady obozowiska. Drowiego obozowiska. Za kilka godzin sztab psiapsiółek będzie o tym wiedział. Za dwie.. jeśli mam być precyzyjny.- “sztab psiapsiółek”... tak nazywał strategiczny sztab wojska Domu. Zwinął mapę i raport wsadził do tuby i zamknął ją.-Mamy więc dwie godziny wyprzedzenia.Ty masz… jeśli mam być dokładny. Zbierzesz oddział na rekonesans i wyruszysz niezwłocznie.
Podał jej tubę z mapą i raportem mówiąc.-Ale zrób to dyskretnie. Wojsko niewątpliwie będzie obserwowało nasze ruchy. Postaraj się nie budzić ich podejrzeń. Jakieś pytania?


Han'kah Tormtor


To nie było najbardziej przyjemne doświadczenie w jej życiu. Dużo krzyków, dużo bólu, duży wysiłek. Poród.
Przechodziła go nie raz. I zawsze w towarzystwie jakiejś kapłanki. Nie było ich zbyt wiele takich, którym mogła zaufać, ale były. Zresztą, wraz ze śmiercią siostry i wygnaniem matki Han’kah mogła poczuć się bezpieczniejsza. Odrobinę tylko. Moliara była niebezpieczna nawet na wygnaniu, tym bardziej że ponoć szybko zaprzyjaźniła się z Voltisem Mingiem.
Dlatego też Han’kah nie czuła się bezpiecznie, w chwili gdy była bezbronna i w boleści. W chwili, gdy była łatwym celem.
Poród był ciężkim okresem dla każdej drowki, ten poród był ciężki dla Han’kah.
Niemniej zakończył się dobrze. I po chwili wymęczona i obolała wojowniczka trzymała w ramionach kolejnego syna, podczas gdy kapłanki modliły się o łaskę szybkiej rekonwalescencji.

7 Tarsakh 1373

Maerinidia Godeep


Czarodziejska śmietanka Erelhei-Cinlu zgromadziła się w dużej sali Shi’quos przy okrągłym stole. Wygląd sali i jej zdobienia ponurymi gargulcami jak i mozaika w postaci kręgu magicznego na podłodze wiele mówiły o przeznaczeniu tego miejsca. Wcześniejszym przeznaczeniu w każdym razie.
Obecnie służyła jako sala konferencyjna dla magów Shi’quos. I dla obecnej grupki magów ze wszystkich szlacheckich domów. Temu zebraniu przewodniczył dumny niczym paw uczeń Cienia Malovorn Shi’quos, po jego prawicy się Mistrz Katedry Odrzucania Ghand’olin Shi’quos, po lewicy mało znany poza Shi’ quos enigmatyczny drow o farbowanych na czarno włosach.


Urlum Shi’quos, Mistrz Katedry Psioniki. Jego obecność wielce mówiła o tematyce tego zebrania. Pewnie dlatego budziło ono małe zainteresowanie u pozostałych drowów. Vallochar, przywódca magów Tormtor przyglądał się bardziej drowce dość swobodnie ubranej i nie pasującej do tego miejsca. Przedstawiła się jako Istharell Aleval przedstawicielka Magini. I w ogóle nie rozwijała tego tematu. W ogóle, mimo dość wyzywającego i przyciągającego uwagę stroju, Istharell próbowała nie rzucać się w oczy. Co innego Illiamara Eilservs która przyszła na spotkanie z tajemniczą drowką z insygnium Domu Eilservs. Niewątpliwie Illiamara była nastawiona konfrontacyjnie względem prawdopodobnych planów Malovorna i jego mocodawczyni. Ale… Tylko ona.


Inynda Vae, nowa Naczelna Czarodziejka Domu Vae wydawała się niezbyt zainteresowana. Podobnie jak Isar’aer Xaniqos, którego mina świadczyła o tym, że czuje się niekomfortowo. Zapewne jego pani dała Naczelnemu Magowi Xaniqos niewygodne dla niego tajne dyrektywy.
No i była ona... Maerinidia Godeep, od niedawna Naczelna Czarodziejka Domu. Przedstawicielka większości, bowiem ilu obecnych Naczelnych Magów mogło rzec, że zasiedziało się na swym stołku?
Po krótkiej wymianie uprzejmości słudzy podali posiłek i wino. I podczas tej uczty Malovorn wstał i rzekł spokojnym tonem, próbując zamaskować nerwowość.- Myślę, że czas zająć się w końcu jedyną wartą uwagi zdobyczą w mieście ilithidów i sprowadzić ów artefakt do Erelhei-Cinlu. Jako że Dom Shi’quos posiada Katedrę Psioniki, to właśnie pod pieczę mego Domu powinien być przekazany… by został przebadany przez fachowców. Niemniej nie zamierzamy zagarnąć tej zdobyczy tylko dla siebie. Ów skarb winien służyć całej drowiej społeczności. Dlatego też, gdy uda się określić przynajmniej na jakiej zasadzie działa i jak się nim posługiwać, posłuży do osłony całego miasta. Uważam, że kwestia jego przeniesienia powinna połączyć wszystkie Domy. Proponuję zorganizowanie wspólnej wyprawy ku temu.-

Lesen Vae


Plany, plany, plany… Tego akurat Lesen miał w nadmiarze. Efekty jednak nie zawsze były zadowalające. Kimkolwiek był kret w jego oddziałach, to rozmowy z trupami nie pozwoliły tego ustalić. A to oznaczało profesjonalnego szpiega… czyżby Kosiarz współpracowała z wrogim Domem? Jeśli tak, to którym?
Akurat Dom Vae nie miał oficjalnych wrogów, co najwyżej konkurencję w postaci zdradzieckiego Domu Xaniqos, którego ambicją było powiększenie wpływy kosztem Vae i Godeep głównie.
Czy jednak oni za tym stali? Te ataki osłabiały głównie Lesena, a choć Xaniqos było konkurencją Vae to osobiście nic przeciw Lesenowi nie mieli. Nie. Jego osobisty wróg był znacznie bliżej niego.
Ale też i łaska Lolth była przy nim? Bo jak inaczej wyjaśnić że przez ostatnie dekadnie Kosiarz zaniechała ataków? Akurat wtedy, gdy przeprowadzała wyjątkowo ważne zmiany w reorganizacji straży? Łaską Lolth… a może czekała na jakąś inną okazję? Lub planowała coś znacznie gorszego?
Ile szczęścia miał Lesen Vae?
Miał okazję to sprawdzić w rozmowie z Haelvrae, która od śmierci Zaknnara zrobiła się deczko drażliwa i wybuchowa.

Naczelna Tropicielka Domu odpoczywała właśnie po pijackiej zabawie wczorajszego dnia, toteż spojrzenie jakie rzuciła wchodzącemu Lesenowi było mordercze. Jej gabinet był pusty… poza wygodnym fotelem i biurkiem oraz drewnianym krzesłem Haelvrae nie miał tu nic. Bo też i z tego gabinetu korzystała rzadko, chyba że do umówionych wcześniej rozmów z petentami. Na widok wchodzącego Lesena sięgnęła po butelkę z winem i odkorkowawszy ją wypiła trunek prosto z gwinta. Po czym spojrzała na drowa i rzekła.- Wspomniano mi, że planujesz łowy Lesenie. I to szczególne łowy. Więc… -wskazała dłonią krzesło naprzeciw siebie.- … o co chodzi ?-

8 Tarsakh 1373

Neevrae Aleval


Tazjra i Neevrae siedziały w pokoju gier. Była to komnata, którą eks-usta Matrony bardzo lubiła. Pełno tu było różnych gier zgromadzonych z różnych światów. Dowód że w zamierzchłej przeszłości Dom Shi’quos był bardziej zainteresowany badaniem światów poza Torilem niż samym Torilem czy Erelhei-Cinlu. Ale to było dawno temu, pewnie jeszcze za czasów, gdy “Ślicznotka” była berbeciem nie zdającym sobie sprawy z przyszłości. Komnata ta była zagracona i ponura… w sumie jak wszystkie komnaty Twierdzy Shi’quos, ale z czasem można było przywyknąć do tego.
A Neevrae mozolnie budowała swą pozycję będąc łączniczką pomiędzy Aleval a Shi’quos. Nie było to łatwe, Matrona Shi’quos do kontaktowych drowek nie należała i Neev nie dostąpiła zaszczytu spotkania się z nią w oko w oko. Najczęściej to Xull’rae przyjmowała wysłanników innych Domów i sama udawała się z misjami. Stała rezydentka jaką była Neev, niewiele miała do roboty, poza flirtowaniem. A choć Malovorn bywał milutki i uczynny to potrafił być śliski jak piskorz i trzeba się było napocić, by nakłonić go do swoich celów. Jak Valyrin się to udawało? Cóż.. ten sekret drowka zabrała ze sobą, dokądkolwiek się udała.
Tazjra i Neevrae grały rozmawiając przekazując sobie zasłyszanego plotki na temat prominentnych drowów. W sumie nic wielkiego. Kto z kim był widziany, kto się ubrał w sposób żenujący, kto się zbłaźnił, kto popisał.
Nie mające znaczenia detale.
Aż nagle Tazjra wypaliła znienacka.- Słyszałaś może o Oku Umysłu?

Han'kah Tormtor


Na Arenie Keldrea pokazywała się rzadko. Także i w prywatnych komnatach Han’kah Kel stała sie rzadkim gościem. Ale cóż poradzić… miała swoje życie, które miało coraz mniej stycznych punktów z Han’kah.
Ich drogi od śmierci Nihrizza coraz bardziej się rozchodziły. A kilkumiesięczna asceza wojowniczki w klasztorze, tej znajomości bynajmniej nie pomogła. To że Han’kah ostatnio była bardzo zajęta ciążą i Areną, też nie.
Zresztą...
Keldrea była teraz partnerką Vallochara co wzmacniało jej wpływy wśród magów. A Han’kah z magami nie miała już nic wspólnego. Bal’lsir i jego podwładni do nich się bowiem nie zaliczali, zachowując pełną autonomię względem Vallochara.
Nic więc dziwnego, że powracająca do zdrowia po porodzie Han’kah nieco zdziwiła się tym, że Keldrea przysłała jej zaproszenie na kolację. Niezbyt wystawny przybytek, ale przytulny. Wyraźnie rozradowana Kel…
- Udało mi się! Zostałam oficerem w piechocie. Będę dowodziła oddziałem w armii!- podekscytowana długo nie mogła utrzymać tej nowiny w sobie.

Xullmur’ss


Interesy… nie szły za dobrze. Może dlatego, że miał za duże wymagania? Może z innych powodów? Faktem jednak było, że plebejusze nie śmierdzieli ni groszem, ni magią. Interesy z kupcami zaś nie były prominentne, a samotny drow jest równie dobrze ofiarą, co napastnikiem. Xullmur’ss zaś był anonimowy, co miało swoje zalety jak i wady. A największą z tych wad, był brak renomy. Owszem znały go jego kontakty i mocodawcy. Ale nie przekładało się to na renomę i sławę.
Zarobki jako najemnik miałby skromne i bynajmniej jego potencjał nie stanowił tu większego atutu. Kupcy płacili marnie, a wśród szlachciców wszak nie mógł szukać pracodawców. Jeszcze nie, przynajmniej. Prywatne pozyskiwanie zasobów, wiązało się z ryzykiem. I to zaskakująco innym niż się spodziewał.
I też zarobki z tego były marne. Fortuna niestety była tylko w dwóch miejscach, w Domach Szlacheckich i w Thay. Ale zadzieranie i z jednymi i z drugimi było niebezpieczne i sprzeczne z interesami Xullmur’ssa, przynajmniej na razie.
Na razie jednak wykorzystywał swój atut, bycia jednym z plebsu i przysłuchiwał się rozmowom w karczmie na granicach Domu Tormtor
-Masz talent do wkurzania niewłaściwych osób.- stwierdziła się jakaś drowka przysiadając się do niego, gdy rozmyślał nad kuflem z piwem.
- Ale ktoś może uznać, że nie ma co drzeć szat, o paru głupców, więc… pytanie dlaczego miałby to robić?- odparła z ironicznym uśmiechem.- Odpowiedź brzmi prosto, dla interesów.

9 Tarsakh 1373

Severine Tormtor


Powrót na “rodzinne śmiecie” dla Severine Despana nie był najprzyjemniejszy. Jej Dom się rozpadł. Jej Twierdza znalazła się pod zarządem Shi’quos, a Arena pod Tormtor. Jako trenerka zwierząt nie miała zbyt cenionego talentu. Jej osiągnięcie nie było dość wartościowe, by stanowiła cenny nabytek. Ale niemniej udało się poprzez stare znajomości i kontakty znaleźć sobie nowe gniazdko. Powróciła na Arenę jako nowa Opiekunka Bestii.
Tylko… zwierząt nie było. Zgodnie z tym co opowiadał jej ludzki niewolnik pełniący rolę jej sługi i przewodnika po Arenie szlachetna Han’kah Tormtor i szlachetny Bal’lsir Tormtor planują bestie dopiero sprowadzić. Póki co miała puste klatki do oczyszczenia i puste magazyny na żywność do zagospodarowania i grupkę niewolników do pomocy. Miała też niewielkie mieszkanko, ledwie kilka pokoi tuż przy Arenie do własnej dyspozycji i urządzenia. Jednakże po ciasnym pokoiku w ambasadzie drowów w Icehammer to był to już jakiś awans.
- Jeśli masz jakieś życzenia co do lokum to przekaż je mnie, szlachetna Severine, jeśli chodzi zaś o twe nowe obowiązki, to najlepiej będzie poprosić o rozmowę szlachetnego Bal’lsira lub szlachetną Han’kah, nowych Zarządców Areny.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 16-10-2014 o 17:57.
abishai jest offline