William okazał się miłym jegomościem z zadatkami na romantyka. Opowiedział elfce uroczą historię, nawet wzruszającą, przyznała. Miło wiedzieć, że i wśród ludzi są udani druidzi.
Rankiem znów zbudziła się na podłodze. Raav skwitował jej minę rozbawionym popiskiwaniem.
- Cicho być – zaśmiała się zadziornie i rzuciła w niego poduszką.
A więc wyruszyli. Nocą zatrzymali się w jakimś lesie.
- Mnie przeprawa przez las nie przeraża – wzruszyła ramionami elfka. – Jeśli jednak tutejsze zwierzęta nie wysłuchają ani mnie, ani Williama, będzie trzeba walczyć, niestety, a to skłania mnie aby glosować za okrążeniem lasu. Chyba, że się nam spieszy. Wszystko mi jedno. Pójdę tam, gdzie reszta – usiadła, oparta o drzewo, wysłuchując z uśmiechem melodii, którą Archibald zaintonował na swej lutni.
__________________ - Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith. |