Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-10-2014, 08:06   #217
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Usta – o idealnym skrojeniu, o słodkim smaku i soczystej barwie śliwek dojrzewających w ciepłych promieniach słońca – rozchyliły się w powolnym uśmiechu, jak gdyby ich właścicielka delektowała się chwilą.
Nie było w tym szczęścia rozgrzewające serce na widok dawno niewidzianego przyjaciela, bo przecież nadchodzącego mężczyznę ciężko byłoby jej nawet nazwać znajomym. Znali się na tyle, na ile pozwalały na to ścieżki, którymi oboje kroczyli. I na ile było to wymagane do współpracy przeciwko mnichom. Nic ponadto. Zaś uczucia jakie zwykły towarzyszyć Leiko przy każdym spotkaniu małej miko i jej yojimbo, bywały dalekie od radosnych.

Ten uśmiech, z odrobiną ironii czającej się w kącikach warg, acz nadal niezwykle zmysłowy w wykonaniu łowczyni, był wyjątkowy. Był to uśmiech kobiety mającej rację.

-Szybko nas znaleźli, ne? -szepnęła z lekkim rozbawieniem, kiedy przystanęła obok Kojiro obserwując zbliżającą się postać -Jedyne czego jeszcze brakuje, to potężnego tygrysa drepczącego posłusznie u boku Ayame-chan..
- Jeśli podążali za palankinem tak jak my, nie mieli do wyboru wielu dróg.
- odparł Kojiro uśmiechając się równie ironicznie. Po czym przywitał nadchodzącego ronina głośnym.- Piękny dziś dzień mamy Furoku-san. A gdzie twoja mała towarzyszka?
- W bezpiecznym miejscu… powiedziała mi, że nasze drogi przetną się wcześniej czy później? Zapewne macie wiele pytań ? Korogi ma na niektóre odpowiedzi
.-Wskazał ręką za siebie ronin. -Tam dalej siedzą bandyci. Kilkunastu. Byli bushi i ashigaru… pochodzący z sąsiednich klanów.
-Oh. To niedobrze
-wymruczała Leiko, choć nie sprawiała wrażenia zbyt przejętej tą informacją. Wprawdzie wolałaby spokojną podróż, bez przeszkód w postaci bandytów i demonów, ale w towarzystwie swego yojimbo nie musiała się obawiać ani jednych, ani drugich. Sama też nie była bezbronna, acz samotna walka z kilkunastoma przeciwnikami już byłaby problemem.

-Przybyłeś zatem.. nam pomóc? Czy może w poszukiwaniu naszej pomocy? - uśmiech nie opuszczał jej warg. Nieprzerwanie błądził po nich z figlarnością, która swe odbicie miała także w złocistych oczach spoglądających spod rozłożonej parasolki.
-Ni jedno ni drugie. Robiłem zwiad dla małej miko i dla siebie. Przyglądałem się grupie z palankinem. Czujni i liczni. I mają jakiegoś jasnowłosego osobnika wśród swoich.- ocenił Furoku wyraźnie zamyślony. Po czym wzruszył ramionami.- Niemniej Korogi przewidziała, że się spotkamy, więc chcecie z nią pomówić, czy zamierzacie ruszać dalszą drogą, bez odpowiedzi na wasze wątpliwości?

-Zadziwiające. My też wczoraj przewidzieliśmy spotkanie z waszą dwójką
-do uśmiechu kobiety dołączył teraz także cichy, melodyjny chichot -Musi być jakiś niezwykły dar.
Parasolka zawirowała mieniąc się feerią barw jakiegoś biednego Oni, z którego skóry została zrobiona. Ostatnia noc musiała przyprawić Leiko o wyjątkowo dobry humor tego dnia. A nie było przecież o to najłatwiej, gdy było się poszukiwaną przez Chińczyków, a Oni mogły się ukrywać za każdym drzewem i kamieniem. Niebezpieczne czasy nie sprzyjały uśmiechom.

-Sądzę, że możemy skorzystać z tego.. zaproszenia. Prawda, Inusuke-san? -przybrane przez jej kochanka nowe imię, dziwnie zabrzmiało w jej ustach. Obco. Inne nocami padało spomiędzy jej warg w gorącym oddechu. Inne wypowiadała z kocim pomrukiem przyjemnym dla jego uszu. Ale ani Furoku, ani mała miko nie musieli o tym wiedzieć.

Ronin zaprowadził dwójkę potencjalnych sojuszników, wąską ścieżką ukrytą pomiędzy skałami, której ani Leiko, ani Kojiro nie zauważyli podczas swej podróży. Jak ją znalazła młoda miko? To była jej słodka tajemnica. Ukryta pomiędzy skałami ścieżka doprowadziła trójkę podróżników do niewielkiej skalnej kotliny, w której ścianie znajdowała się mała jaskinia. Przed nią płonął ogień.




A przy nim siedziała sama Korogi i gotowała. Zapach ryżu i ryby pobudzał głód Leiko i Kojiro. Posiłek który zjedli rano nie był bowiem zbyt obfity. Miko uśmiechnęła się lekko i nieco ironicznie.
-Jesteście głodni? Czy też od razu zaczniecie zadawać pytania?- zapytała żartobliwie.

Leiko pozwoliła sobie zignorować słowa dziewczynki, tak samo jak starała się uspokoić swój żołądek domagający się szybkiego nakarmienia, najlepiej czymś ciepłym i świeżym. To drugie nie było najłatwiejsze, kiedy w powietrzu unosiły się tak zachęcające zapachy, ale dzięki swej grze i samodyscyplinie zdołała się powstrzymać przed zwilżeniem warg językiem.

Złożyła cicho parasolkę, po czym zapatrzyła się w drewno pożerane przez płomienie i leniwe strużki dymu malujące się w powietrzu siwą barwą. Wzniesiona brew była owocem jej wątpliwości -Planujecie zaprosić na posiłek także i pobliskich bandytów?
-Bandytów?
- zdziwiła Korogi i spojrzała na swego yojimbo. A ten wzruszył ramionami mówiąc.- Bandytów. Całkiem spora grupka. Kręci się pomiędzy nimi taki zasuszony stary mnich w dużym słomiastym kapeluszu. Zajęli starą chatę w górach, ale chyba nie są stąd. Nie widziałem barw Hachisuka pomiędzy nimi.
-Rozumiem. A co z grupą z palankinem?-
zapytała dziewuszka.
- Podążają dalej do celu, za dzień dwa wyjdą z obszaru gór.- ocenił Furoku.- Duża grupka i czujni. Nie da się podkraść i podejrzeć.
-Ci bandyci… zauważą ogień?- zaniepokoiła się miko.
-Na mój rozum to chyba nie. Za daleko jesteśmy, a oni raczej szykują się na coś bogatszego niż przypadkowi wędrowcy.- stwierdził jej yojimbo.

Tym razem także i druga brew kobiety dołączyła do swej bliźniaczki, tworząc wyraz zaskoczenia na licu Leiko jak z porcelany.
Starych mnich w słomiastym kapeluszu? Opis mógł wprawdzie pasować do wielu staruszków, ale ona przecież nie wierzyła w zbiegi okoliczności. W czasie swej podróży po ziemiach Hachisuka poznała Daikuna, niepozornego i tajemniczego pielgrzyma. Było możliwym, że i on z tylko sobie znanych powodów zmierzał ku Shimodzie. Czy teraz i tam miał zamiar szukać duchowego oświecenia?
To była intrygująca informacja. Otwierała nową ścieżkę, jeśli staruszek ze swoją grupką okazałby się skory do pomocy. Jeśli. Nie wiedziała przecież o nim wiele, nie znała jego intencji.

W milczeniu, choć jej myśli były pełne pytań bez odpowiedzi, Leiko przytrzymując swe kimono przysiadła wdzięcznie przy ognisku. Zerknęła to na Furoku, to na małą miko -Podobno w palankinie jest kobieta, tak? Nie wiecie kim jest, lub jak wygląda? Do czego może być i ona potrzebna mnichom?
- Iye. Jest ważna… ale nie wiem kim jest. Udało mi się wywróżyć, że sypiała wśród motylich nici.
- odpowiedziała Ayame cicho.- I że… jej nić życia zostanie przerwana.
-Motylich nici… chodzi o jedwab?- zapytał Kojiro. A miko skinęła głową.- Hai. O jedwab. Ona żyła w pałacowych komnatach zamku. Tak sądzę.
-Ale nie da się podkraść blisko. Mnisi dbają o to by nie pokazać jej twarzy, nawet bushi idącym z nimi.
- dodał ponuro Furoku. -Wychodzi z palankinu nocą, z twarzą zawsze ukrytą w cieniu. Zawsze pilnowana przez mnichów. Na moje oko… czymś ją odurzają, że nie protestuje na takie traktowanie.

-Także planowaliśmy zakraść się do tej grupki, by spróbować dowiedzieć się czegoś więcej o tej tajemniczej kobiecie, ale teraz zdaje się to być trudniejsze, niż z początku sądziłam -westchnęła łowczyni, bowiem czuła jak jej własna nić, ta mająca ją doprowadzić do samego serca misji z jaką została wysłana na te ziemie, wymyka się z jej palców. Była wprawdzie bliżej rozwiązania niż wcześniej, lecz.. jednocześnie było ono nadal tak daleko, poza zasięgiem Leiko.

-Musi być wyjątkowo ważna dla Chińczyków i ich rytuału, bądź dla samego klanu. Sypianie w jedwabiach czyni z niej pałacową dwórkę lub jedną z kochanek daymio, jeśli nie kogoś jeszcze bliżej związanego z Hachisuka – rzekła w zamyśleniu, pomimo swych własnych, skrywanych podejrzeń co do tożsamości kobiety -Mnie tak nie pilnują, być może nie jestem im aż tak bardzo potrzebna.
- Poślą za tobą kogoś, skoro im się wymknęłaś. Poślą mnicha, albo lojalnego bushi, albo najemnego ninja. Za mną cały czas posyłają. Od… czterech lat, od pożaru.
- rzekła wyjątkowo ponuro Ayame schylając głowę i wpatrując się ogień.-Teraz gdy wiedzą, gdy mają pewność… będą cię ścigać aż do krańców Japonii, albo i dalej. I nie zatrzymają ich ani mury zamku, ani bramy świątyni, ani drzwi najwymyślniejszych kryjówek. Mają złoto z krwi i są uparci.
W jej oczach błyszczały łzy, gdy mówiła dalej.- Nie będziesz mogła się nigdzie zatrzymać na dłużej. Zabiją każdego, kto stanie na drodze do ciebie. Nie znają litości i zmęczenia.

Czując się nieco niezręcznie w obecności prawie płaczącej dziewczynki, Leiko zerknęła w kierunku jej opiekuna w poszukiwaniu ewentualnej pomocy. Potem zwróciła twarz ku swemu własnemu yojimbo, tak przekonanego przecież o tym, że żaden z Chińczyków ani ich popleczników nie zdoła mu odebrać Tsuki no Musume. Czy po tych słowach nadal był tego taki pewny? Czy ona była?

Długie zacisnęły się na materiale kimona otulającym uda kobiety, ale wargi rozchyliły w subtelnym uśmiechu. Ponure myśli były ostatnim, czego teraz potrzebowali. Codziennie je od siebie odganiała, także i teraz -Szczęśliwie dla nas, zarówno mnisi, bushi i ninja są śmiertelni. Ranią ich ostrza, a już na samych tych ziemiach jest wiele osób, które z chęcią upuściłyby trochę krwi chińskich demonów. Nawet wielki, biały tygrys z legend wybrał ich sobie jako zwierzynę w łowach, ne?
-Tak. Dlatego myślę, że ruiny na ziemiach Sasaki, tygrys ich strzegący, klasztor i mnisi. Że to wszystko jest ze sobą powiązane. Że…
- ta zmiana tematu poprawił nastrój Ayame, podobnie jak dłoń Furoku głaszcząca ją po głowie.

Kojiro zaś objął łowczynię od tyłu w pasie i przytulił do siebie, jego uśmieszek był nieco arogancki i pełen pewności siebie. Z drugiej strony, przeżył własną śmierć. Od kilku lat był duchem i jego miecz okazywał się niezwykle zabójczym orężem. Miał prawo do wiary we własne możliwości. - że to wszystko ma korzenie w przeszłości. I żeby zrozumieć co się dzieje, musimy odkryć, co się wydarzyło. Tropię istotę… próbuję wywróżyć bardziej, istotę która taką wiedzę by posiadała. Ale to inny temat.
Otarła łzy rękawem. - Mnisi idą do Shimody by coś stamtąd zabrać lub coś obudzić. Tak sądzę. Tygrys chce temu zapobiec.

Gest kochanka, tak na oczach tej dwójki, nieco zafrapował łowczynię, ale nie wygłosiła żadnego sprzeciwu. Bo to nie było ważne, nie kiedy silniejsza była jej wdzięczność za tę pociechę i za jego pewność siebie, której starczyło dla nich obojga. Nie zareagowała wprawdzie słowami, jednak jej palce tym razem zacisnęły się lekko na jego dłoni w niemym wyrazie wdzięczności.

-Potrzebujemy odnaleźć tygrysa i jego opiekuna. Czy wiesz, gdzie teraz się znajdują? - zapytała małej miko, kiedy smutki i niepokoje zostały już przegnane.
- Mniej więcej… mogę przywołać duszka który do nich poprowadzi.- stwierdziła po chwili namysłu Ayame.- Są jednak dość daleko, bo ów tygrys porusza się znacznie zwinniej niż człowiek. Niełatwo go dogonić.

Nic nie mogło być łatwe, pomyślała Leiko cmoknęła cichutko wargami.
-Wygląda na to, że będziemy musieli wybierać. Iść dalej za grupą z palankinem, czy ruszyć w pogoń za tygrysem. Jego pomoc byłaby nam bardziej użyteczna, ne? - mruknęła do Kojiro, bo to w końcu wraz z nim planowała swe kolejne kroki. Przyznawała to sobie z niechęcią, lecz zakradnięcie się do tamtej dużej grupy mnichów i bushi mogło nie przynieść żadnych odpowiedzi. A tylko zmarnować cenny czas. Musieli działać.

-A ta..-zająknęła się na krótko, błądząc po nieznanych sobie ścieżkach -Ta istota. Naprawdę uważasz, że będzie miała ona potrzebne odpowiedzi? Odpowiedzi mogące pomóc w przeszkodzeniu mnichom?
- Ta istota jest bardzo stara i dużo wie o przeszłości.
- stwierdziła Ayame zamyślona.- I może odpowiedzieć na pytania, na które moje wróżby nie potrafią. Na przykład… co naprawdę znajduje się pod klasztorem Czterdziestu i Czterech.
-Tygrys… rzeczywiście by się przydał. Ale tu w górach ma nad nami przewagę. Gdy zejdziemy na równiny, myślę że moglibyśmy go dosięgnąć.
- rzekł ronin tuląc Leiko do siebie.
-Hai, zapewne – odparła kobieta na jego słowa -Jednak przyznasz, że bezczynność jest straszliwa, Inusuke-san.

Posłała ku niemu zaledwie cień swego uśmiechu, jak w chęci przeproszenia za taki swój brak cierpliwości. Tej wszak Leiko miała wiele, ale właśnie ta bezczynność płynąca z poczucia usuwania się gruntu spod jej stóp, była tym co najbardziej ją dotykało. Męczyła się nie mając panowania nad sytuacją.

-Wczoraj napotkaliśmy na pewnego.. osobnika -i znowu lekkie uniesienie jednej brwi, tak zamiast szpetnego grymasu. Jakże inaczej mogła go określić? Tą wyniszczoną kreaturę, ni to człowieka, ni to demona? -Ronina, będącego dawnym eksperymentem mnichów w ich klasztorze. Nieudanym i szalonym, ale kierowanym pragnieniem zemsty. Sprawiał wrażenie, jak gdyby żył jedynie nienawiścią do nich.
-Hai. To prawda… wśród szeregów Hachisuka nie wszyscy są ludźmi. Niektórzy to bestie w ludzkiej skórze nasączeni esencją siedmiookiego oni.
-odparła enigmatycznie miko.
-Ale ten potwór od wieków jest martwy. Tak mówią legendy.- stwierdził sceptycznie Kojiro.
- Jedne mówią, że martwy, inne że uwięziony, jeszcze inne że… uśpiony tylko. Opowieść o siedmiookim oni jest bardzo stara. Doczekała się wielu wersji i zatarło się już wiele szczegółów. Nie wiadomo jaka była prawda.-- zamyśliła się Korogi wpatrując intensywnie w płomienie ogniska -A wróżby ognia mówią, że owa legenda jest powiązana z mnichami.
-Będąc w Miyaushiro widziałam wielu białowłosych bushi wychodzących nocą na ulice i zachowujących się jak dzikie, wygłodniałe zwierzęta rozszarpujące wszystko, co znalazło się na ich drodze
-wspomniała łowczyni.
-Jedyny osobnik wśród wędrownej grupy z palankinem, który się wyróżnia barwą włosów, ma je koloru słońca. I to chyba nie jest oni.- rzekł Furoku w próbie rozproszenia tego minorowego nastroju.

-Hai, jego także spotkałam. Szeptem i w plotkach nazywano go złotowłosym Oni i chińskim demonem -przyznała Leiko po krótkim zastanowieniu. Nie było trudno odnaleźć w pamięci tamtego mężczyznę, za bardzo się wyróżniał wyglądem, a przede wszystkim wrażeniem jakie wywoływał, aby mogła go tak po prostu zapomnieć.
-Nie wiem na ile w tym prawdy, a na ile jedynie niepokoju jaki zasiewał w sercach. Jednak byłam świadkiem jego pojedynku z Tamura-san i nie było to podobne do żadnego innego z mnichów, których widziałam walczących. Oni najczęściej wzbraniali się od walki, a on.. atakował z taką siłą, dziką radością i furią, że Tamura-san nie miał żadnej szansy. A jest on podobno jednym ze zdolniejszych samurajów klanu – czarne i lśniące jak jedwab kosmyki włosów połaskotały ją po policzku, kiedy pokręciła lekko głową -Na pewno nie wolno nam go zlekceważyć. Wolałabym zmierzyć się z tamtymi białowłosymi zwierzętami niż z nim samym.

-Tamura-san, przy całym jego talencie dydaktycznym nie jest … nie był za moich czasów uważany za zdolnego. Co najwyżej za przeciętnego.
- odparł nieco ironicznie Kojiro, wzbudzając lekkie zdziwienie zarówno u Furoku, jak i Korogi. Niemniej nie dopytywali się o przeszłość Inusuke, choć… sądząc po ich spojrzeniach, byli ciekawi.
- Słyszałem od chińskich kupców, że daleko za Wielkim Murem, za pustynią Gobi, za mongolskimi stepami żyje lud olbrzymów o jasnych włosach. Może to jeden z nich?- zamyślił się Furoku i stwierdził z wyraźnym wahaniem.- Wygląda na dużego. Jest wyższy od większości Japończyków.
-Nawet jeśli istnieją, to co ów jasnowłosy olbrzym robił tak daleko na wschodzie?
- stwierdził Kojiro wyraźnie powątpiewając.
-Nie mam pojęcia.- zamyślił się Furoku.

-Zjednał się z Chińczykami, to pewne. Lecz w przeciwieństwie do nich, jest groźnym wojownikiem zamiast szacownym mędrcem -odparła łowczyni, a chociaż ton jej głosu był spokojny, to takie określenie Chińczyków brzmiało dość fałszywie w świetle wszystkich wydarzeń z ich winy -Być może poczuł powołanie do pozostania jednym z mnichów. Bądź to oni go potrzebowali, odnaleźli za pomocą swoich błyskotek i sprowadzili do Japonii. Nie zaprzeczę, ma on w sobie coś niezwykłego i wręcz.. nieludzkiego, a to wydaje się ich przyciągać.

Kojiro spojrzawszy na pozostałą dwójkę zapytał.- To co planujecie?
- Pokrzyżować plany mnichów i uwolnić ową kobietę. Niestety najbezpieczniej będzie chyba podczas rytuału, który przyciągnie potencjalnych sojuszników. Wygląda na to że tutejszym oni, także nie podoba się ów plan Chińczyków i spróbują mu zapobiec, albo… przyciąga ich zepsucie jakie szerzą i przez to idą do Shimody. Tak czy siak Chińczycy sprowadzili wielu łowców, by się bronić przed niechcianymi gośćmi. Wywołany tym chaos będzie najlepszym sprzymierzeńcem, choć… przyznaję rację Ishi-san. Im więcej sojuszników zgromadzimy, tym lepiej.- stwierdził miko spokojnym tonem zerkając to na Furoku to na Leiko.
-Bandyci zasadzą się na grupkę z palankinem, ale… wątpię by przeżyli to starcie. Ich poprzednicy zostali wyrżnięci w pień.- ocenił yojimbo dziewczynki, pocierając nieogolony podbródek.- Ci są byłymi bushi w większości, ale nie wierzę by im poszło lepiej.

-Moglibyśmy ruszyć za nimi w ukryciu. Zobaczyć jakie są ich zamiary wobec mnichów, i jak zakończy się to spotkanie ze złotowłosym
– mówiąc to Leiko zawiesiła wzrok na ognisku, którego płomienie odbijały się w jej złocistych oczach i nadawały dodatkowego blasku -W końcu planowaliśmy zakraść się do grupki z palankinem. Czemu zatem nie skorzystać z takiej okazji, by przekonać się z jakim niebezpieczeństwem mamy do czynienia, ne?
-Hai...to dobry plan.
- stwierdził Furoku kiwając głową.- Wkrótce zacznie padać. Na miejscu bandytów wykorzystałbym tą szarugę do własnych celów.

Łowczyni uniosła lekko głowę i tym razem w jej oczach odbiła się cała ponurość nieba wiszącego ponad nimi. Nie wydawało jej się teraz ono jakoś szczególnie wyjątkowe, choć widziała jak wcześniej ciemne chmury siały jakiś niezrozumiały niepokój w sercach Kojiro i Nan.. Akage.
-Zatem musimy się zbierać, jeśli nie chcemy ich zgubić w trakcie tego deszczu – odparła kierując te słowa do swego kochanka, po czym nie czekając na jego odpowiedź podniosła się zręcznie z ziemi.

Przed pożegnaniem uśmiechnęła się do miko i jej pieska w ludzkiej skórze. Krótko i bez specjalnego czaru, samym uniesieniem kącików warg, których pozorna wesołość nie obejmowała spojrzenia. I tak szybko jak się pojawiła, ta samo prędko ta emocja została zastąpiona posągowością twarzy, perfekcyjną w wyrażaniu niczego poza chłodem.

Leiko ludzi napotykanych w trakcie swoich podróży z łatwością dzieliła na dwie grupy – tych nie użytecznych i tych użytecznych.

Tymi pierwszymi stawały się wszystkie te osoby, które nie posiadały żadnych interesujących ją informacji, ani w żaden inny nie były dla niej przydatne. Pomimo tego, że każda jedna żyjąca osoba stara lub młoda, biedna lub bogata, mężczyzna lub kobieta, ukrywała sekrety, to większość z nich była jedynie tajemnicami własnego sumienia. Oczywiście, czasem mogła nawet wśród nich odnaleźć maleńkie fragmenty do swych układanek, ale to się zdarzało rzadziej niż częściej.
W drugiej grupie był między innymi Kojiro, Yasuro, nawet Kirisu. Każdy przydatny na swój własny sposób, a przez to wart jej uwagi. Byli także niektórzy łowcy, z którymi miała szczęście spleść swą ścieżkę, nie wspominając o co poniektórych mieszkańcach pałacu Hachisuka, nieświadomych swej cennej wartości dla niej. A pomiędzy kilkoma innymi perełkami swe niepewne miejsce miała także Ayame z Furoku, chociaż teraz kobieta zaczynała się zastanawiać.

Czyżby pożyteczność tej małej miała się ku wyczerpaniu?
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem