Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-10-2014, 09:49   #3
KukiMonster
 
KukiMonster's Avatar
 
Reputacja: 1 KukiMonster ma wspaniałą przyszłośćKukiMonster ma wspaniałą przyszłośćKukiMonster ma wspaniałą przyszłośćKukiMonster ma wspaniałą przyszłośćKukiMonster ma wspaniałą przyszłośćKukiMonster ma wspaniałą przyszłośćKukiMonster ma wspaniałą przyszłośćKukiMonster ma wspaniałą przyszłośćKukiMonster ma wspaniałą przyszłośćKukiMonster ma wspaniałą przyszłośćKukiMonster ma wspaniałą przyszłość
Mucha latająca po ciemnym pokoju robiła to zdecydowanie za głośno. Talloc z trudem uniósł jedną powiekę, rozglądając się powoli po pomieszczeniu w którym spał. Słońce, stojące wysoko na niebie, przenikało przez kawałek szmaty zawieszonej w roli zasłony. Mężczyzna przekręcił delikatnie głowę w stronę stolika, na którym miał nadzieję zobaczyć dzban z resztką wina. Oczy skupiły się na glinianym naczyniu, bard spróbował wyostrzyć wzrok.

Po chwili starań zatrzymania wirującego pokoju młodzieniec uniósł się na łokciu i przesunął w stronę upragnionego dzbana. O mało nie wywrócił go, jednak resztki refleksu pozwoliły mu na utrzymanie naczynia w pionie. Zaczął chciwie pić rozwodnione wino. Każda kropla ciemnoczerwonego płynu przywracała go do życia. Kiedy ujrzał w końcu dno naczynia z którego pił, odstawił je na stolik. Pokój przestał wirować, a mucha chyba przysiadła na ścianie, nie słyszał bowiem uderzeń jej skrzydeł.

Talloc położył się na łóżku, wypuszczając z płuc powietrze. O mało nie uderzył w twarz kobiety, która leżała obok niego. Dopiero po chwili młody bard przypomniał sobie o jej obecności w łóżku. Młoda kobieta była całkiem ładna. Pamięć zaczynała mu wracać.


Młodzieniec zwrócił na nią uwagę jeszcze przed swoim występem w jednej z podłych karczm, jakich w mieście było dużo. Przyglądała mu się z delikatnym uśmiechem na twarzy, roznosząc trunki i strawy gościom.

Sama karczma nie zachwycała. Kilka starych, drewnianych stołów, nadgryzionych zębem czasu i kilkoma bijatykami, ławy które wymagały dużo odwagi, aby z nich skorzystać. Na jednej ze ścian kominek, w którym rozpalano ogień tylko wówczas, gdy trzeba było coś upiec, temperatura panująca wewnątrz była bowiem zdecydowanie niesprzyjająca ognisku. Na przeciwległej ścianie, tuż obok wejścia, znajdował się mały bar, za którym stał niski i tęgi karczmarz. W pomieszczeniu panował średni ruch, jednak wieczór dopiero się rozpoczynał i właściciel z pewnością liczył na większą ilość gości i klientów.


Talloc, po ustaleniu z karczmarzem szczegółów dotyczących przede wszystkim zapłaty za występ, rozsiadł się wygodnie w rogu. Chwycił swoją wysłużoną lutnię i dał krótki, acz niezwykle udany występ. Dziewka, która przyglądała się bardowi była zachwycona jego głosem i opowieścią o dziesięciu krasnoludzkich bohaterach walczących z armią goblinów.

Po występie, za który udało mu się zarobić kilka monet, usiadł w rogu czekając na strawę i napitek. Dostał całość od uroczej kelnerki, która nie spuszczała już z niego oka. Po zakończeniu jej pracy sprawy potoczyły się dość szybko. Dzban wina, kilka dobrze dobranych komplementów i tak oto Talloc nie obudził się rano sam. Tak, zdecydowanie tak to wyglądało poprzedniego dnia. I nocy.


Kiedy bard przypomniał sobie w całości wydarzenia poprzedniego dnia, wspomniał też o liście wetkniętym w drzwi jego pokoju. A jako że w nocy był zajęty zgoła innymi czynnościami niż czytaniem jakiś listów, dopiero po chwili po niego sięgnął. Treść była krótka. Oferta pracy, z niezbędnymi informacjami jak miejsce i czas spotkania. Niestety, więcej szczegółów nie podano.


Talloc ubrał luźne, ciemne spodnie i buty, na górę narzucił rozpiętą koszulę płócienną. Zabrał resztę swoich rzeczy, zarzucając plecak na ramię i po cichu wymknął się z pokoju, uprzednio dając ostatniego buziaka młodej kobiecie. Zamykając za sobą drzwi uświadomił sobie, że nie wiedział nawet jak owa kobieta miała na imię. Nie przeszkadzało mu to jednak.

Zszedł po schodach z nieodłącznym uśmiechem na twarzy. Podziękował karczmarzowi za gościnę skinieniem głowy i wyszedł na rozgrzaną ulicę, prosto w tłum pędzących w każdą stronę ludzi.

Chłopak skierował swoje kroki na bazar. Nie potrzebował niczego, jednak uwielbiał miejsca jak to. Gwar ludzkich rozmów, sprzedawcy zachwalający swoje produkty głośniej niż sąsiad, dzieci plątające się pod nogami i starające się ukraść komuś choćby jedną monetę. Kolorowe płachty powiewające nad głowami, chroniące przed bezlitosnym słońcem.


Pomiędzy mieszkańcami i przyjezdnymi kupcami przechadzali się spokojnym krokiem strażnicy miejscy, pilnujący porządku. Talloc rozglądał się z zaciekawieniem w około. Od zawsze marzył o dalekich miastach, pięknych krainach i niebezpiecznych miejscach. Teraz, w końcu, widział to na własne oczy. Kupił od jakiejś kobiety kilka owoców, w końcu od poprzedniego dnia nie miał nic w ustach.

Kiedy nastał wieczór, kroki młodego mężczyzny skierowały się do umówionego miejsca. Bard szedł tam spokojnym krokiem, nie śpiesząc się nadto. Wiedział że będzie na czas. Po drodze zatrzymał się na kubek delikatnego, czerwonego wina. Orzeźwił go po upalnym dniu i ugasił pragnienie. Dotarłszy na miejsce podszedł do karczmarza i wypowiedział słowa, które miały zapewnić mu wejście na spotkanie w sprawie zadania, które na niego czekało.
-Przybywam z siódmej wieży i szukam pokoju na noc.- rzekł z uśmiechem na twarzy. Nie mówił głośno, nie wiedział bowiem z kim ma do czynienia i czy może wypowiadać się swobodnie. Karczmarz od razu skinął głową i poprosił o pójście za nim. Talloc swobodnie wspiął się na piętro, poprawiając przy okazji niesforny kosmyk włosów, który opadł mu na oczy. Kiedy mężczyźni dotarli do końca korytarza właściciel oberży wskazał na zamknięte drzwi, mówiąc:
- Tutaj mości bardziej, niektórzy już dotarli, na innych jeszcze będziecie musieli poczekać. -
- Dziękuję karczmarzu.- odparł Talloc, po czym chwycił za prymitywną klamkę i otworzył drzwi, wchodząc do środka.
 
KukiMonster jest offline