Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-10-2014, 21:14   #93
Quelnatham
 
Quelnatham's Avatar
 
Reputacja: 1 Quelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetny
Paladyn zeskoczył z wozu i pognał w stronę z której dochodziły strzępki rozmowy.
- Gdzie?! - Wykrzyczał niemal w twarz jednemu z rozmawiających. - Mów gdzie! Natychmiast!
Ocero ruszył za paladynem i odsunął go od dwójki rozmawiających.
- Erilienie, proszę. Jeszcze pomyślą, że jesteś pomylony. - Selunita spojrzał na dwóch młodych mężczyzn - Witaj, jestem Ocero kapłan Selune ze świątyni w dzielnicy portowej. Proszę, powtórzcie co mówiliście… jakiś bóg jest w Waterdeep?
- Gdzie jest co? - mruknął jeden z rozmawiających patrząc na Eriliena jak na jakiegoś szaleńca. Kiedy pojawił się Ocero ten westchnął. - Nie było cię kapłanie, czyż nie? Wmawiają nam, że to dzieło magów, ta… aura. Czujecie ją, prawda? Ale plotki się rozniosły, że w Skullporcie pojawił się bóg. A przecież oni zniknęli…
Ocero odetchnął odrobinę. Była to niewielka nadzieja, ale był gotów się jej chwycić.
- Plotki nie wspominały, który to bóg?
- Noo… Pomimo prób ochrony tej tajemnicy są pewne… przecieki… - spojrzał uważnie na podróżników.
Quelnatham siedząc na swej klaczy starał się zachować pozór spokoju i obojętności, ale nie mógł powstrzymać ciekawości.
- Dalejże człeku! Beshaba czy Maska? Co się mówi?
- Żadne z nich, a przynajmniej mi nic o tym nie wiadomo. - wzruszył ramionami. - To ma być patronka najmłodszej z Siemiu Sióstr!
- Eilistraee?! - zdumiał się czarodziej przekręcając lekko głowę. - Któż to wie… W tych czasach...
- Ma to sens. - Selunita wzruszył ramionami - W Skullporcie znajduje się Promenada, wielka świątynia Mrocznej Dziewicy.
- Ciężko zdecydować co o tym wszystkim myśleć… - mruknął mężczyzna. - I co to dla nas wszystkich oznacza… bo chyba nie zadomowi się tu na dobre, co?
Selunita uśmiechnął się.
- Eilistrae jest jedyną dobrą boginią mrocznych elfów. Na pocieszenie miej świadomość, że chodzi nago.
Obaj spojrzeli po sobie trochę dziwnie, ale nic nie odpowiedzieli, chociaż zapewne ledwo panowali nad głupawymi uśmieszkami.
- Słyszeliście może podobne plotki z innych miast?
- Nie wierzyłbym zbytnio temu, co mówią. Ponoć w którymś z miast pojawił się bóg, który… okazał się podróbą, śmiertelnikiem pod płaszczykiem magii.
Paladyn nic nie powiedział, odwrócił się na pięcie i ruszył do wozu. Przystanął na chwilę, obejrzał się i zawołał.

- Czcigodny powinniśmy ruszać. - A nawet półślepy idiota mógłby zauważyć, że w ostrouchym kipi gniew.
- Jasne, jasne. - Selunita kiwnął głową na pożegnanie mężczyznom i ruszył do wozu. Spojrzał na Eriliena - Więc, gdzie zmierzamy?
- Tam gdzie zmierzaliśmy od początku, do świątyń zasięgnąć rady tutejszych kapłanów. Mam złe przeczucia co do tych fałszywych bogów.
- Jak sobie życzysz. - Ocero ponaglił konie i ruszyli w stronę doków.

***

Doki Waterdeep przywitały podróżników typowym zapachem portowym. Sól, wilgoć i ryby… dużo ryb. Ocero łapczywie zaciągnął powietrze, łzy pojawiły się w jego oczach, a kapłan zakaszlał.
- Ach, to jest to. Nic tak nie przypomina mi domu jak myśli “jak ktokolwiek może tu mieszkać?” - spojrzał z uśmiechem na swych towarzyszy - Spodoba wam się tu. Ludzie są mili, wino w karczmach prawie nie rozwadniane, a kobiety… - spojrzał jeszcze raz - erm, bardzo kulturalne i schludne.
- Zatem sporo się zmieniło od kiedy gościłem w mieście. - Wyznał szczerze ostrouchy.
- Moja zasługa, jak sądzę. - Selunita się wyszczerzył.
- Musieliście więc być bardzo zajęty Czcigodny.
- Albo tego Azul Gato. - Ocero wzruszył ramionami kiedy skręcili w jedną z alejek. - No nie ważne, zaraz zajedziemy do mojej świątyni. Spodoba się wam, skromna co prawda w porównaniu do tej z Silverymoon, ale emanuje światłem Pani Księżyca.
Zatrzymali się w końcu przed cylindrycznym budynkiem z białego marmuru, których ściany były rzeźbione w księżyce… a przynajmniej tak na to wyglądało, bo to wszystko, co Ocero przypominało jego dom. Pierwsze, co rzucało się w oczy to zupełna pustka, ludzie unikali tego miejsca. Później nadchodził czas na sam budynek… Okna, niegdyś piękne witraże, były rozbite, drzwi zniszczone i wybite na zewnątrz. Białe ściany częściowo oczernione.
Wóz zatrzymał się spory kawałek przed budynkiem. Ocero był blady niczym niegdyś ściany jego świątyni, jego szczęka delikatnie drżała od ścisku jaki wymuszał na niej. Quelnatham położył dłoń na jego ramieniu:
- Pomożemy ci jak tylko będziemy mogli. Powiedz kto mieszkał tu oprócz ciebie?
- Brat Ternius, Serin i siostra Mirin. Służba, która pomagała nam utrzymać miejsce w czystości. Kilku przejezdnych, którzy potrzebowali pomocy. Oficjalnie żaden likantrop, ale Elasi i jej stado mogli się tu zatrzymać gdyby chcieli… - Selunita zsiadł z wozu i ruszył pośpiesznie do świątyni.
W świątyni panował chaos. Wszystko było zniszczone, w większości wyraźnie dziełem ludzkiej siły, częściowo osmolone magią. Jedynie elementy twardsze ostały się nienaruszone, choć krawędź ołtarza z jednej strony była odłupana, a ozdoby naścienne poniszczone. Nigdzie nie było widać żywej duszy.
Ocero zaczął chodzi po wnętrzu świątyni, ustawiać zwalone przedmioty z powrotem na ich miejsce, ścierać sadzę z ozdób rękawem, układać książki. Cały czas był cicho, ale drżenie mięśni jego twarzy i ramion mówiły o kipiącej w nim furii. W końcu Selunita wyszedł ze zrujnowanej świątyni i wrócił do swych towarzyszy.
- Muszę odnaleźć pozostałych kapłanów, sprawdzić czy nic im nie jest. Wy pewnie macie własne świątynie i sprawy do załatwienia… nie musicie iść ze mną.
- Spokojnie, ja nie mam nikogo w tym mieście. Mogę iść z tobą i pomóc jak zapowiedziałem. - mag uspokajał Ocero. - Złóżmy tylko nasze rzeczy w jednym miejscu. - pytająco spojrzał na Eriliena.
- Tak, tak, oczywiście. Nigdzie nam się nie spieszy. - Paladyn wydawał się nieobecny jakby błądził we własnym świecie niedostępnym dla innych.
- Zatem chodźmy stąd. Na wszystko jeszcze będzie czas Ocero. Teraz musimy znaleźć nocleg - oznajmił Quelnatham. Choć rzadko bywał w Waterdeep tym razem musiał prowadzić jego mieszkańców. Wyszedł na ulicę i podszedł do stojącego przy wozie Aerona.
- Zatrzymamy się w oberży - powiedział krótko i chwycił za uzdę swojego konia.
Aeron skinął głową.
- Może być i tak. - zgodził się pół-elf. - Co z Ocero?
Selunita doszedł do wozu i spojrzał na chłopaka.
- Ma się dobrze… - Ocero starał się wymusić uśmiech, ale niestety nie powiodło się szybko wskoczył na kozioł zanim ktoś zauważyłby wilgoć w jego oczach - Jakiej karczmy szukamy?
- Przyzwoitej, w której można zatrzymać się na… kilka dni. Gdzieś gdzie cenią prywatność i mają dobre zamki. Może w innej dzielnicy miasta. - odpowiedział mag.
- W centrum na pewno znajdziemy coś jeżeli idzie o prywatność. Może jedną z tych, którą odwiedzają przejezdni dyplomatyczni, czy tego rodzaju… erm, Quelnatham pójdź po Eriliena, biedak chyba zapuszcza korzenie.
Rzeczywiście, dwóch nieprzytomnych duchownych było ponad siły czarodzieja, który nie czył się dobrze w tej ludzkiej metropolii. Wrócił się kawałek do świątyni i wziął Eriliena za łokieć.
- Tędy en Treves. Nie zwalono jeszcze wszystkich ołtarzy w Waterdeep. Chodź, jest wiele do zrobienia.
 
Quelnatham jest offline