Frank zgasił papierosa w popielniczce i jednocześnie przestał się uśmiechać jakby się przejął, że nie ma już fajek a może o czymś przykrym pomślał.
Przerwał w końcu milczenie: No panowie to wy sobie idźcie swoją drogą a ja muszę iść swoją. Właśnie mi się przypomniało, że dzieci umierają w mojej wiosce i przydałoby się coś z tym zrobić. Dzięki za żarcie, pewnie się jeszcze spotkamy.
Powiedziawszy to, przeszukjał kieszenie w swoim płaszczu coś w niej znalazł co mu poprawiło humor. Wyjął z kieszeni papierosa i zadowolony wyszedł z baruomijając starannie miejscową faunę.
Barman podał trzy kieliszki, zauawżył, że Frank wyszedł, więc trzeci kieliszek sam sobie machnął: No nareszcie można się było napić
I wrócił do obsługi klientów. |