Wątek: Tacy jak ty
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-03-2007, 18:36   #523
Chrapek
 
Chrapek's Avatar
 
Reputacja: 1 Chrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłość
- Vriess dzięki... Nie sądziłam, że się poświęcisz dla mnie... W końcu... zawsze sądziłam, że mnie nie lubisz... - powiedziała do mnie Tari wyrywając mnie z zamyślenia.
- Sam tego nie wiedziałem - zachichotałem szaleńczo - W sumie, przecież mamy z Ciebie większy pożytek póki żyjesz...
I tu powinienem dodać, że przecież i tak darzę ją niczym nie zmąconą pogardą, i nie powinna dać się w ogóle zranić - a jeśli już, to powinna nam teraz udowodnić że warto ją było ratować. Tylko, że... nie mogło mi to jakoś przejść przez gardło.
Sam nie wiedziałem, co się ze mną dzieje.

Nagle usłyszałem odgłos wybuchu. Inni też zresztą usłyszeli, co świadczyło o tym, że nie byli całkiem głusi. Zaczęliśmy wspinać się po górskim stoku. Wysłałem przodem swojego szkieleta który wspierał Avalanche'a poruszającego się niezwykle niezdarnie w swojej (ciągle pogniecionej) zbroi. Nareszcie dotarliśmy - i w samą porę, bo zaraz wyplułbym serce. Jakoś nie grzeszyłem nigdy zbyt dobrą kondycją fizyczną - nie za to mi płacili.

To co zobaczyliśmy na górze... przeszło nasze wyobrażenia. Stworzenia jakie tam zamieszkiwały wyglądały zupełnie jak z innej bajki. Szczerze mówiąc, to już coś podobnego widziałem - bo i wykorzystywało się ten środek lokomocji w Necromiconie, aczkolwiek jako nieefektywny i nieergonomiczny, został zaniechany i - zeżarty. Dosłownie.
W sumie filety ze smoka nie są złe.

- Zabic ich! - wrzasnęli łucznicy ponad naszymi głowami, a ja odruchowo schowałem się za zbroją Avalanche'a. To nie był czas na bohaterstwo waszego skromnego nekromanty moi mili... No chyba, że by wykorzystać małą sztuczkę.
Avalanche podsunął całkiem dobry pomysł - ja zamierzałem go wzbogacić.

- Avalanche, pomożesz mi zająć strażników. Ja zrobię tu małą zadymkę. Tari niech biegnie do groty. Astral, jako najzwinniejszy z nas, postaraj się dopilnować żeby Tari dotarła tam żywa. - przekrzykiwałem wrzaski wściekłych napastników.

Ciągle próbując się zasłaniać przed gradem kul wykrzyczałem:
- Elementum pneumatori! - przywołując żywioł powietrza. Skierowane ku górze ręce wyprostowałem ku ciągle strzelającym ku nas łucznikom.
- Resurgere nebulae fortis!
"Mgła bitewna" roztoczyła się wokół agresorów, skutecznie ograniczając ich pole widzenia. Było teraz trochę bezpieczniej i nie trzeba było się już tak chować.
- Tari, Astral! Biegnijcie teraz! - krzyknąłem, po czym raz jeszcze wzniosłem ręce, w geście którego nauczył mnie Rith (niech mu piekło lekkim będzie):
- Szepcie zrodzony w otchłani fioletu, błysku śmierci zrodzony w sercu pustki... - zatoczyłem okrąg ziemi, wskazując miejsca gdzie najprawdopodbniej schowały się nasze "misie" i dalej, na ślepo strzelały do nas z łuków - Popioły tych ciał ofiarowuję tobie, Rith, użycz mi swej mocy i spal ich dusze!
Obserwowałem przez chwilę efekt, po czym rzekłem, już spokojniej do Avalanche'a:
- Teraz możesz ich wykończyć - uśmiechnąłem się do Paladyna.
 
__________________
There was a time when I liked a good riot. Put on some heavy old street clothes that could stand a bit of sidewalk-scraping, infect myself with something good and contageous, then go out and stamp on some cops. It was great, being nine years old.
Chrapek jest offline