Dla jednych podróż mogła się wydawać męcząca, ale dla Lotara po spotkaniu ze smokiem był to w zasadzie spacer. Przyjemny spacer, zakłócony dwiema sprawami. Lotara cały czas dręczyła obawa, że smok w końcu zmieni zdanie i jednak postanowi złożyć im rewizytę. No i pozostawała sprawa Youviel. Może gdyby ją powstrzymał, to nie doszłoby do tej tragedii. Tylko nie bardzo wiedział, jak. Elfka była nie tylko dorosła, ale i uparta, a dać jej w łeb i związać... Co było lepsze - smok, czy wściekła elfka?
W końcu jednak dni mijały, smok się nie pojawił, elfka stale żyła, więc humor Lotara stale się poprawiał. A gdy jeszcze dotarli do gospody, to złe myśli całkiem zniknęły. Prawie że domowe jedzenie, w miarę wygodne łóżka, solidny dach nad głową. Czy trzeba czegoś więcej?
Co prawda niektórzy goście wyglądali bardziej na bandytów, niż na zwykłych podróżnych, ale każdy wiedział, że pozory mogły mylić, a za sam wygląd nie wsadzało się nikogo do lochu. Zazwyczaj.
Zadowolony z panującego w gospodzie ciepła Lotar rozsiadł się przy stole i oddał się urokom stołu (a raczej tego, co na nim stało). |