Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-10-2014, 21:04   #11
Jaracz
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
Czując wycieńczenie oragnizmu Niclas uznał, że dzień – i tak długi w swej rozwlekłości i przesyceniu zadaniami – dobiegł końca. Nie mógł jednak zostawić owoców swoich badań na wierzchu. Nawet jeśli dostał laboratorium na wyłączność, nie był naiwny. Ktoś mógł tu zaglądać teraz lub w przyszłości. Wędrowny czarodziej nie mógł zostawiać tak ważkich spraw przypadkowi i szczęściu. Dlatego też skorzystał z błogosławieństwa posiadania ukrytej niszy za biblioteczką. Odsunął regał z niemałym wysiłkiem notując w głowie, że jeśli ma tu zabawić nieco dłużej, przyda się jakiś dobry mechanizm otwierania. Najlepiej wsparty odpowiednimi zabezpieczeniami, które zrobiłby nieopisaną krzywdę zbyt ciekawskiemu szperaczowi.

Czarodziej umieścił fiolkę z pozyskaną miksturą na jednej z półeczek i zasłonił rozkładanym ołowianym ekranem. Nie było to idealne zabezpieczenie, ale na razie nie dysponował innym. Jak zwykle poczuł przejmujące zimno gdy dotknął ołowiu. Nie lubił tego materiału z oczywistych względów. Jednak doceniał jego użyteczność.

Gdy tylko fiolka została zabezpieczona, cofnął się i zasunął biblioteczkę na miejsce. Otarł pot z czoła. Trwał chwilę, opierając się o drewniany regał, dysząc ciężko i dochodząc do siebie. Był wykończony i potrzebował odpoczynku. Wygasił wszystkie palniki i upewnił się, że nic nie wybuchnie w nocy. Następnie opuścił laboratorium zamykając je na klucz i udał się do swojej celi. Nie miał sił nawet się posilić. Gdy padł na łóżko, niemal natychmiast odpłynął do krainy Morra.
Wstał następnego dnia jak zwykle wcześnie. Lata wpajanej przy pomocy sztywnej linijki dyscypliny teraz mu się zwracały. Wiedział też, że jeśli mu przyjdzie prowadzić poranne zajęcia również, tak jak i jego mistrzowie, będzie używał linijki na spóźnialskich uczniach. Na szczęście na razie nie musiał tego robić. Jego zajęcia póki co wypadały dość wcześnie.

Nie pamiętał dokładnie co mu się śniło. W głowie jednak utrwalił mu się jeden obraz. Kobieta z ramieniem oplecionym przez węża. Nie wiedział jednak o czym opowiadała scena, ani jakie może mieć znaczenie. Nie był astromantą, by wyciągać ze snów wróżby na przyszłość. Czuł jednak pewien niepokój na myśl o kobiecie, którą ujrzał pod własnymi powiekami.


Pojawił się w sali tak jak powinien się pojawiać nauczyciel – po uczniach. Ci zaś dopisali w pełnej gromadce. Przywitał się ciepło, rozstawił swoje manatki przy czytelniku i zaczął wykład. Nie zaplanował wcześniej o czym dokładnie ma mówić, więc sięgnął po pomoc księgi „O naturze magii i magii niuanse” spisanej przez magistra Hyish, Caledona von Grojla. Nie była to pozycja należąca do ścisłego kanonu, a bardziej purytańscy alchemicy mogliby uznać za złą manierę, wykorzystywanie tekstów spisanych przez magów innych kolegiów. Jednak Niclas zawsze twierdził, że mądry umysł będzie umiał wykorzystać wszystkie dostępne narzędzia. On zaś zdecydowanie uważał się za mądrego. Ponadto nieżyjący już zapewne Grojl wyprowadzał interesujące wnioski.


- ... to zmusza nas do zadania sobie jednego pytania. Jakiego?
- Jak umiejętnie używać magii? – Fideon brzmiał nieco wystraszenie, a Niclas w odpowiedzi pokręcił głową.
- Kiedy używać magii? – Na propozycję Leny Niclas również pokręcił głową.
- Czy w ogóle używać magii – tym razem głos zabrała Gabi.
- Blisko – rzekł czarodziej z uśmiechem. – [i]Ale wciąż nie o to chodzi. Grolj bowiem nigdy nie był przeciwko korzystaniu z magii. W zasadzie to nie słyszałem nigdy o żadnym czarodzieju, który próbował by zaprzeczać swojej naturze. Nie... tu chodzi o coś innego, a co jednocześnie jest rozwinięciem tej myśli. Czy w ogóle używać magii? Nie. Czy używanie magii jest moralnie uzasadnione. To już co innego. Mistrz Grolj zastanawiał się nad etyką korzystania z magii. Pomijając wszelakie zagrożenia, które płyną z samego faktu obcowania z Eterem. Czy my, jako ludzie dzierżący olbrzymią potęgę, jesteśmy moralnie usprawiedliwieni do korzystania z niej? Historia wszak zna wiele przypadków, gdy moc zbierała żniwo w postaci niewinnych ofiar. Wiemy też że powinniśmy z niej korzystać z uwagi na to, że nie można odrzucać narzędzi danych nam przez los, a także z uwagi na traktat i przysięgę którą jesteśmy związani z Imperium. Czy to jednak czyni z nas złe osoby? Jednym jest pomóc kowalowi rozpalić miech korzystając z Chamon. Czymś innym jest jednak bronienie karawany przed bandydatmi zadając napastnikowi śmierć zamieniając jego krew w rtęć na krótką chwilę. Ofiara choć jest bandytą umiera w okropnych męczarniach. Z jednej strony jesteśmy uprawnieni do korzystania z naszej mocy. Z drugiej jednak strony... czy powinniśmy się przejmować tylko prawnymi granicami naszej mocy? Zostawię wam to pytanie pod rozwagę i będę chciał odpowiedzi na następnych zajęciach. Zastanówcie się dobrze i podyskutujemy o tym. Teraz zaś... czy wy macie do mnie jakieś pytania? Zostało nam trochę czasu.

- Czym są magiczne obeliski? – głos zabrał Fideon – Są kamienne... ale czy są też inne? Jak je wykorzystywać?
- Takie kamienie są postawione na przecięciach żył geomancyjnych. Rozmawialiśmy o nich wczoraj. Punkty w których pływy eteru się splatają. Obelisk może mieć dowolną formę. To może być słup, totem, może to być nawet kamień, na którym wyrosło drzewo. Liczy się powiązanie danego obiektu z półpłaszczyzną magii. Takie miejsce ma oczywiście wielki potencjał. Wykorzystać go zaś można na tyle sposobów, na ile pozwala nasza wyobraźnia. Krążą plotki o tym, że kiedyś dawne rasy wykorzystywały te punkty do natychmiastowej podróży na dalekie odległości. Od punktu do punktu. Nie zostało to jednak do dziś potwierdzone. Eksperymenty zaś nie są zbyt ochoczo prowadzone, jeśli w perspektywie można utknąć wewnątrz kamienia - uśmiechnął się z żartu. - Jednak niepodważalnym faktem jest to, że obelisk może wzmocnić moc maga. Stąd też są to obiekty zwykle dobrze strzeżone i pożądane przez magów. Niestety wiele z nich jest ukrytych głęboko w lasach, gdzie ciężko roztoczyć nad nimi ochronę. Część jest wykorzystywana przez zwierzoludzi. Inne zaś są jeszcze nieodkryte. Zapewne większość stworzonych obelisków jeszcze nie została znaleziona. Jednak to jest temat na osobny wykład. Jeśli nie zostanie wam to wyłożone przez kogoś innego, podzielę się z wami tą wiedzą na zajęciach.

- Czy magowie mogą mieć dzieci? – tym razem pytanie zadała Gabi - Czy są one magami? Krążą plotki, że magom rodzą się tylko potwory.
- To zależy od kolegium. Tak jak inni ludzie, magowie są zdolni do prokreacji. Jednak czasem patrzy się na to nieprzychylnie. Dla przykładu kolegium Ametystu nakazuje celibat. Z kolei kolegium jadeitu zapewne zachęca do tworzenia życia, znając ich światopogląd. To bardziej pytanie o etykę i własne upodobania, niż o możliwości. Co do dzieci… nie są to żadne potwory. Szansa na to że czarodziejowi urodzi się uzdolnione dziecko może być większa. Nie zostało to jeszcze poddane statystykom, ale to logiczne. Eter przez nas przepływa. Oczywistym jest, że zostawi swoje piętno również na naszym potomstwie. Ponadto, są obecnie prowadzone badania nad naturą tego schematu. Czy uzdolnione dziecko czarodzieja pójdzie w jego ślady, czy też będzie reagować mocniej na inny wiatr magii? To są niewiadome, które jeszcze przyjdzie nam poznać. Przejdźmy dalej…


- Co się dzieje z uczniami, którzy nie podołają egzaminowi na wędrownego czarodzieja? – dość ważkie pytanie padło z ust Leny.
- Nie martwiłbym się tym tematem, zanim naprawdę nie będzie takiej potrzeby - uśmiechnął się do uczennicy. - Ci którzy nie podołają testom lub nie zostaną do nich w ogóle dopuszczeni są uważani za niegotowych. Nie zamyka się im drzwi, ale też nie ułatwia dalszej drogi. Albo w końcu podejmą i przejdą przez egzamin, albo wciąż będą mieli status ucznia. Czasem nazywa się takie osoby wiecznymi studentami. Nie jestem pewien, czy są takie osoby w tej placówce. Jednak w kolegiach w Altdorfie z pewnością znajdzie się kilkoro. Oczywiście żadne z kolegiów nie rezygnuje z takich osób, ani ostatecznie ich nie skreśla. Każdy we własnym zakresie może służyć szkole. Jeśli taki uczeń zaś nie stanowi zagrożenia, potrafi splatać magię w stopniu zapewniającym mu kontrolę nad swoją mocą, może być również wysyłany na misje poza kolegium. Mam nadzieję, że to póki co wyczerpało twoją ciekawość. By naprawdę wiedzieć jak to jest być wiecznym studentem, należałoby nim zostać, lub zapytać odpowiednią osobę.

Potem pojawiły się kolejne pytania. Między innymi o to, czy spotkał się kiedykolwiek z Balthasarem Geltem. Nigdy nie miał tego zaszczytu. Jednak był raz obecny na jego apelu do całego kolegium metalu. Patriarcha zrobił na nim wtedy ogromne wrażenie. Pamiętał, że wpatrywał się w niego jak w obrazek, a jego słowa dudniły echem na samym dnie jego serca poruszając odpowiednie nuty.
Postanowił zostawić to pytanie bez odpowiedzi.

- Dobrze... to by było na tyle. W razie gdyby pojawiły się jakieś inne pytania, zapamiętajcie je na nasze następne spotkanie. W razie pilnych i nie cierpiących zwłoki, możecie mnie odnaleźć w murach tej placówki.

Pożegnał się z uczniami i wyszedł na korytarz. Miał teraz dylemat. Z jednej strony chciał się udać na miasto, by poszukać gildii inżynierów. Jednak zdawał sobie sprawę, że do wieczora wszyscy ważniejsi inżynierowie mogą być zajęci przy odbudowie miasta. Dlatego też skierował swoje kroki do głównej biblioteki w tym budynku.


Pomieszczenie było usytuowane na najwyżym piętrze i było najlepiej oświetlonym pokojem w całej kamienicy. Wszystko za sprawą przeszklonego sklepienia, stanowiącego ciekawostkę inżynierką w mieście gdzie większość dachów była spiczasta. W dzień było tu wystarczająco jasno, by siedzieć przy księgach bez potrzeby zapalania dodatkowych świec. Wieczorami zaś, gdy zmierzchało pomocne stawały się rozłożyste świeczniki i kandelabry.

Biblioteka nie była duża, ale na regałach można było znaleźć ciekawe tomy. Niclas zaczął przechadzać się po komnacie wybierając kolejne, interesujące pozycje. Każdy tom wędrował potem na stół, gdzie zamierzał pracować przez następne godziny. Miał konkretny temat do zgłębienia i musiał znaleźć jakieś punkty zaczepienia dla swoich rozważań i eksperymentów. Dlatego też na grzbietach okładek można było odnaleźć takie tytuły jak „O chowańcach słów kilka”, „Magiczny pomocnik”, „Sztuka oswajania oraz arkana gliny”, a także „Dusza”. Każdy z tomów był w zasadzie kopią oryginałów spisancych przez uznanych magistrów. Młody czarodziej przez chwilę żałował że przyszło mu pracować w takich warunkach. Biblioteka w kolegium Taumaturgii Metalu, w Altdorfie była o wiele lepiej zaopatrzona. Jednak nie narzekał w duchu zbyt długo. Pocieszył się myślą, że nie jest zmuszony pracować na wsi, gdzie dostęp do ksiąg był jeszcze bardziej ograniczony – w zasadzie do tego, co on sam by napisał.

Niclas już zamierzał siadać przy stole i zabierać się do wertowania kart, gdy drzwi do biblioteki otworzyły się, a do środka wślizgnęła się rudowłosa uczennica. Niclas wiedział po co tu jest, mimo że wcześniej nie umawiał się na żadne spotkanie. Zamknął księgę, którą przed chwilą otworzył i rozsiadł się wygodniej na obitym poduchą krześle.

- Chcesz porozmawiać – rzekł gdy tylko usiadła na drugim krześle.
- Tak... to chyba oczywiste? Zostawiłeś tyle niedopowiedzeń. Wczoraj... i dzisiaj. Musisz mi wyjaśnić...
- Już ci mówiłem. Zwracaj się do mnie „mistrzu”.

Ściągnęła usta w kreskę, ale kiwnęła głową.

- Dobrze mistrzu. Chciałabym żebyś mi wytłumaczył skąd się bierze strach przed mieszaniem wiatrów magii. Czemu...
- Dość. Już mówiłem że nie będziemy o tym rozmawiać.
- Ale nie wytłumaczyłeś czemu? Czyż wiedza nie powinna być fundamentem zrozumienia? To twoje słowa.
- Tak, ale drążysz niebezpieczny temat. Ta ścieżka nie zaprowadzi cię tam gdzie się spodziewasz dojść.
- Gdzie zatem?

Niclas uśmiechnął się i pokręcił głową.

- Dobrze... porozmawiajmy. Ludzie mają słabe umysły. Nawet najpotężniejszy mag naszej rasy, nie jest w stanie się mierzyć z arcymagami z Ulthuanu. Gdy próbujemy sięgać po więcej niż jeden wiatr, zaczynamy się zatracać. Nasza koncentracja blednie, gdy poświęcamy energię na próbę zapanowania nad większą ilością kolorów. Zaś obnażony w ten sposób umysł szybko jest poddawany transmutacji mentalnej. Innymi słowy, szalejemy.

Były to bajki jakimi się karmi wszystkich młodych magów, zanim nie zaczną zadawać właściwych pytań.

- Twierdzisz zatem mistrzu, że nawet nasze umysły... umysły magów metalu, nie są w stanie sprostać takiemu zadaniu?
- Nie. Tego nie powiedziałem. Ryzyko jednak jest tak duże, a szanse powodzenia tak małe, że nie warto nawet próbować. Gra niewarta świeczki. Są inne metody.
- Metody? - w jej głosie pojawiła się nadzieja.
- Tak – gdy już miał jej uwagę, postanowił ją zmartwić i pobudzić do dalszego myślenia - Jesteśmy nie tylko magami, ale też alchemikami oraz inżynierami. Możemy osiągać zamierzony efekt nie tylko korzystając z eteru, ale też samej wiedzy na temat konstrukcji świata. To nas stawia wyżej od innych kolegiów. Potrafimy zrozumieć naturę rzeczy, zanim ją wykorzystamy.
- Ale to nie jest odpowiedź na moje pytanie. Co z Dhar?
- Przestań.

Warknął na nią, ale wiedział że dziewczyna dobrze kombinuje. O ile w istocie zabawa wieloma wiatrami magii stwarzała realne zagrożenie dla umysłu, to jednak była inna droga. Sięgając po pożądane wiatry i mutując je w jeden, czarodziej był w stanie zapanować nad nim, bez dużego ryzyka. To był wciąż jeden element, na którym musiał się skupić. Ten element posiadał jednak moc wszystkich wiatrów magii.

- Ale...
- Nie. Niech twoje myśli nawet nie idą tą drogą. Zadajesz dobre pytania i masz dobry tok rozumowania. Jednak zanim nie zdobędziesz swych pierwszych szlifów nie wolno ci nawet o tym myśleć w innych kategoriach jak temat tabu.
- Dlaczego?
- Wykraczasz swoja błyskotliwością daleko poza poziom uczniowski. Brakuje ci jednak jeszcze dyscypliny, by zrozumieniem sięgnąć dalej.

Postanowił zostawić tą dwuznaczną odpowiedź w jej umyśle, by ziarno dalej kiełkowało. Już teraz widział jak gwałtownie zakwitnie w przyszłości. Musiał jednak się tą ideą opiekować, by nie sprowadziła na dziewczynę ognia. Zobaczył jak jej skóra na policzkach spąsowiała.

- Dziękuję – odebrała to jako komplement, choć nie taki miał zamiar – Ja... staram się. Do niedawna wykłady prowadzili starsi magowie, którzy już dawno chyba nie czuli głodu wiedzy, jaki trawi umysł ucznia. Ty zaś... wydajesz się być cieplejszy mistrzu. Łatwiej cię zrozumieć. Lepiej tłumaczysz.

Niclas uśmiechnął się do niej ciepło i kiwnął głową w odpowiedzi. Właśnie próbowała połechtać jego ego. Wpłynąć na trzeźwość jego myślenia. Próba była nieudana, bo i nieumiejętnie przeprowadzona. Zbyt otwarta. Jednak musiał przyznać dziewczynie, że stara się jak może. Zamierzał to wykorzystać zarówno w kierowaniu jej umysłu jak i zapewnieniu sobie ulgi fizycznej, gdyż jej kobiece kształty już wczoraj mówiły do jego męskiej natury i żądały odpowiedzi. Teraz jednak nie był jeszcze dobry moment.

- Potrzebuję spokoju, by móc pracować nad tymi księgami – wskazał na opasłe tomiszcza zalegające na stole – Jutro też jest dzień, a ja lubię z tobą rozmawiać.

Postanowił dać jej cień nadziei, że złapał jej haczyk. Jednak mówił prawdę. Chciał się zająć teraz inną sprawą, a ona mu w tym przeszkadzała. Na szczęście rudowłosa uczennica zrozumiała, że to koniec rozmowy. Z uśmiechem przyjęła komplement i pożegnała się zostawiając młodego czarodzieja w bibliotece.
Niclas zatopił się w księgach spisując najważniejsze rzeczy na kartach czystego pergaminu równym, pochyłym pismem. Od czasu do czasu sięgał po linijkę, by wykonać szybki rysunek lub szkic. Zamierzał pracować póki słońce nie przejdzie na drugą stronę nieba.
 
Jaracz jest offline