Zombie regenerowało się na ich oczach. Proces trwał wolniej dzięki zamrażającej mocy
Nikolai’a, dlatego mogli obserwować jak tkanka po tkance przemieszcza się i zabliźnia miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą dymiła dziura po naboju pistoletu. Powoli albinoska wstała, a potem mimo oporu własnego ciała zaczęła iść do przodu.
- To za mało – skomentowała Alreuna wysiłki Morozova –
Niech ktoś mu pomoże… - po chwili krzyknęła –
Liam!
Chłopak był gotów do działania, lecz kto inny go uprzedził.
Keiko nie słyszała głosu Pani doktor. Skupiła się na swoim wnętrzu, na przesłaniu emocji, które chciała wlać w dawną psioniczkę.
Zmęczenie. Ogromne zmęczenie. Sen. Odpocząć. Spać. Japonka złapała uczucie podpięte do wspomnień i rzuciła nim w żywych-nieżywych. Ogromne zmęczenie. Spać.
Albinoska zatrzymała się. Zamrugała oszronionymi powiekami, po czym… przewróciła się, tym razem upadając twarzą w dół. Jej ciało nie poruszało się – skute przez lód, a świadomość została opanowana przez sen.
-
Pięknie! – dopiero po chwili do nabuzowanych adrenaliną psioników dotarło, że ktoś tu jeszcze jest.
Alreuna,
Keiko i Nikolaus odwrócili się, by zobaczyć postać ogromnego mężczyzny w wojskowym kombinezonie. Mężczyzna prowadził za sobą
Petera,
Robina i River, którzy wpadli nań w trakcie ucieczki. Nawet
Liam wyszedł z cienia. On znał tego człowieka.
Generała Daio nie dało się pomylić z nikim innym nie tylko z uwagi na nieprzeciętny wzrost i masywną posturę, ale także paskudną szramę na twarzy, której nie zrobił na pewno człowiek.
- Poczwara została obezwładniona, lecz wciąż żyje. – kontynuował generał –
Żeby ją zabić, trzeba unieruchomić jej procesy myślowe a nie motoryczne. W tym celu trzeba spalić ją całkowicie, co zawsze jest ryzykowne, rozerwać na strzępy mózg lub… odciąć jej głowę. – mężczyzna wyciągnął zza paska wielką maczetę i rękojeścią do przodu wysunął w kierunku rodzeństwa psioników -
Numer 12 i 13 wasza kolej się wykazać.
- Ale… -
Alreuna próbowała protestować.
- Żadnych „ale” major Mitrova. Trwa wojna. –
Daio zwrócił się ponownie do
River i Robina, a w jego głosie zadźwięczała groźba –
Waszego świata już nie ma. Umrzecie lub dostosujecie się do życia i obowiązków w tym, który nastał. I nikogo nie obchodzi czy Wam się to podoba. Jesteście z nam albo przeciwko nam. Nie ma innej drogi.