Doktor nalegał na zabranie:
1 Dłuto
1 Pęk sznurka, pięćdziesięciokrokowy
1 Lampa
1 Baryłka oliwy pięć galonów mieszcząca
1 tablica woskowa z rylcem
1 pudełko, akcesoria skryptorskie zawierające, w tym proszki inkaustowe.
1 pęk piór gęsich
1 kodeks o kartach czystych
50 kart papieru w tubusie skórzanym
1 Szkło powiększające
30 świec woskowych
1 Miotełka
Ponadto zabraliście:
Zapasy żywności (Na 6 osób)
XXXXXXX XXXXXOO OOOOOOO OOOOOOO
Maczeta,
Zwój liny manilowej, 11 kroków (trochę powiązany gdzieniegdzie)
1 Latarnia sztormowa
1 Baryłka oliwy pięć galonów mieszcząca
Gwoździe długie na palec x40
Młotek
Siekiera
Mikstury leczenia OOXX
5x koce
4x hamaki
5x moskitiery
30 zwojów lnianego, czystego płótna na opatrunki
3 lipienia, roku po Wyniesieniu, 1161, popołudnie
Za kościanym mostem
Upiorny most mieli za sobą, podobnie jak i koszmarne wspomnienie starożytnego upiora, nawiedzającego przepaść. Tu, z drugiej strony było zielono i spokojnie, jakby natura nie pamiętała zaczarowanej ciemności, potrafiącej wyczarować koszmar na jawie. Po tym jak minęli pokręcone drzewo, na którym wisiał niewolnik i pagórki na których starzec zbierał kije - teraz wyglądające niewinnie, jakby wszelkie dziwne rzeczy i przedmioty zabrała ze sobą ustępująca ciemność - weszli między drzewa. Szkielety starożytnych wojowników, ściskające broń pokrytą zadziwiająco małą warstwą rdzy stały pomiędzy drzewami, czasami oparte o pień, czasami porośnięte mchem i lianami, jakby czekając na coś. Gwardia Króla Karana... coś mówiło naszym bohaterom, że tli się w nich nieumarłe życie, wyobraźnia podsuwała ruchy kościejów gdzieś na skraju pola widzenia czy szepty wydobywające się z nieistniejących płuc. Nic dziwnego, że upiór wydawał się być pewny siebie...
Starożytna ścieżka wijąca się między drzewami wspinała się w górę, aż w końcu przeistoczyła się w schody. Długie schody przecinające drzewa, prowadzące wysoko ponad dżunglę. Bohaterowie wspinali się, schody zaś wyciagały z nich siły niczym zaklęte (choć Sabir sprawdzał dwukrotnie - wahadełko nie wkazywało niczego). Zdawały się nie mieć końca, zaś strzaskane sylwetki kamiennych bożków , które patrzały na nich z nisz i cokołów zdawały się śmiać.
Doktor Symeon szczególnie przeżywał wspinaczkę. Z jednej strony - był już prawie na miejscu, z drugiej zaś - niemłode ciało coraz częściej dopoinało się odpoczynku. A schody były coraz bardziej strome. Prowadziły one na niewielką polanę u stóp pionowej, skalnej ściany. Na środku polany stał posąg o trzech twarzach, które wydały się wam dziwnie znajome.
W ustach twarzy młodzika leżał złoty medalion przypominający psa.
W ustach człowieka w średnim wieku znajdował się pierścień z zielonego metalu, wyglądający jak łeb węża.
W ustach starca widoczny był prosty kij z czarnego drzewa, rzeźbiony w funeralne sceny.
Za posągiem zaś były
kolejne schody, prowadzące na pokryty dżunglą płaskowyż, nad którym górowała monumentalna budowla z wielkich granitowych głazów - zaginiony grobowiec Nef-Halaima, arcykapłana bogów piekła.
Koniec części trzeciej.