Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2007, 00:30   #16
Krakov
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
Kevin przyglądał się Herakliuszowi w zadumie. Nie potrafił odpowiedzieć sobie na pytanie czy jest taki jak oczekiwał. Nie porównywał go także z krążącymi o nim plotkami. Pewnie dlatego, że sam nigdy nie miał sprecyzowanego wyobrażenia a pogłosek starał się nie słuchać. Tak czy inaczej stał teraz przed obliczem Autobota. "A więc tak wygląda człowiek, który może zmienić świat" - pomyślał.

Słuchając wypowiedzi przedmówców Scott czuł się coraz bardziej głupio i nie na miejscu. Stopniowo nabierał przekonania, że w porównaniu z nimi jest egoistą i jeśli nawet przybywając tutaj nie myślał tylko i wyłącznie o własnym interesie, to tak właśnie będzie to teraz wyglądać. W końcu, gdy przyszła jego kolej postanowił postąpić zgodnie ze słowami Herakliusza i być absolutnie szczerym. Wystąpił o krok naprzód i delikatnie skłonił głowę, dopiero później zastanawiając się dlaczego to zrobił. Chyba zdarzyło mu się to po raz pierwszy w życiu...

- Nazywam się Kevin Scott. Pochodzę z Detroit, a więc nie trudno się domyślić, że moim życiem są wyścigi. Jak do tej pory przebiegało ono dość spokojnie, jeśli można tak w ogóle żyć w tych czasach... W każdym bądź razie walka z Molochem jakby mnie nie dotyczyła. Od czasu do czasu słyszałem o śmierci kogoś ze znajomych, nie przywiązując jednak do tego większej wagi. W końcu śmierć nie jest nam niczym obcym. Jeśli nie zabije Cię Moloch, to zabije Cię wrogi gang, albo zginiesz przez własną głupotę. Tak mi się przynajmniej wydawało. Miałem swój świat, w którym liczyło się tylko jedno - prędkość. Ta pasja i pragnienie gnania naprzód sprawiły, że pewnego dnia zamarzyłem o lataniu. Chciałbym wzbić się w przestworza zasiadając za sterami maszyny, której prędkość liczona jest w tysiącach kilometrów na godzinę. Wierzę także, że tylko dzięki Transformersom mógłbym to marzenie zrealizować... Nie jechałbym jednak aż z Detroit tylko po to, żeby to osiągnąć. Nie zawracałbym Ci głowy, gdyby chodziło mi tylko o spełnienie własnej zachcianki. Cóż mogę Wam jednak zaoferować? Nie licząc auta i broni mam tylko te dwie dłonie - mówiąc to wyciągnął przed siebie ręce - Dłonie, które ściskają kierownicę odkąd tylko nauczyły się chwytać. Ale potrafią też dzierżyć broń i nie wahają się jej użyć gdy zajdzie taka konieczność. Mogę wreszcie zaoferować swoje życie, choć nie stanowi ono zbyt wielkiej wartości biorąc pod uwagę jak niewiele mi go zostało...

Przerwał na chwilę by złapać oddech. W jakiś niewyjaśniony sposób wróciła jego pewność siebie. Słowa przychodziły mu bardziej niż łatwo. Może to dlatego, że naprawdę pochodziły z głębi serca...

- Tak... Ja umieram. Pomimo tego jak wyglądam jestem bliższy śmierci niż Wam się wydaje. Ale nie skarżę się. Wręcz przeciwnie, dzięki temu wiele zrozumiałem. Przez całe życie istniały dla mnie tylko wyścigi. Jedyne czego pragnąłem to być najszybszym. Najlepszym... A teraz chcę czegoś więcej. Zrozumiałem, że mam ostatnią i jedyną szansę przyczynić się do tego, że narodzi się, nowy, lepszy dzień. Dzień, w którym słońce wstanie i oświetli swymi promieniami zupełnie inny świat. Świat bez Molocha. Jeśli udałoby mi się spełnić przy okazji swoje sny o lataniu, byłbym tym bardziej szczęśliwy. Jeśli trzeba będzie zginąć, trudno...

Kolejna pauza. Tym razem Kevin spojrzał po twarzach pozostałych. Po chwili jednak odkaszlnął i spojrzał znów na Autobota by kontynuować.

- Nie jestem zabójcą maszyn. Nie mam też doświadczenia wojskowego i zapewne jest jeszcze wiele dziedzin, w których nie dorównuję Wam ani wielu innym. Może jestem wart tyle co garść piachu, którego pełno jest wokół. Ale jeżeli tę garść piachu możecie wykorzystać, choćby po to, by cisnąć ją Molochowi w oczy, to jestem do Waszej dyspozycji.

Gdy wypowiadał ostatnie zdanie, nieznacznie poczerwieniał na twarzy a na jego czole pojawiły się pojedyncze krople potu. Każde słowo niosło ze sobą coraz więcej energii i pasji. Teraz jednak powiedział wszystko. Mógł jedynie czekać na odpowiedź Herakliusza.
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline