tak w formie opisu postaci: - Ależ Waćpan! Skąd ta wściekłość?
Pisnął gnom gdy wielkie jak bochny łapska złapały go za poły jego ulubionej skórzanej kamizeli. Wisząc prawie metr nad ziemią - na wysokości wykrzywionej wściekłością twarzy osiłka, iluzjonista zamajdał nogami w futrzanych buciorach i spojrzał ze smutkiem na wypadające z płaszcza zwoje z czarami.
- No nie... wszystko mi leci i jeszcze mniesz mi moja najlepszą kamizele z Calimshyckiej skórki. Musisz wiedzieć, że bardzo ciężko taką zdobyć, szczególnie tu na północy - musiałem...
- Zawrzyj gębę pokurczu i oddawaj piisiont srebrników! - ryknął osiłek w prost w szczupłą, smagłą twarz Gnoma. Mag skrzywił się i panicznie zamachał prawicą przed nosem.
- Jeśli chcesz mnie otruć - nieźle Ci idzie, ale znam tylko kilkanaście bardziej cuchnących substancyj...- podkręcił blond wąsik, jak miał w zwyczaju robić, gdy się zastanawiał. - Nie, w sumie tylko kilka. Zdecydowanie "naście" to nadużycie. bleh. Ale wiesz jest też parę mikstur, które mogły by sprawić, że Twój oddech będzie o wiele bardziej... -
- TY mały, śmierdzący...
- No, no - tylko nie śmierdzący! Kąpałem się dziś rano, i nawet pomadowałem włosy - gnom przygładził lśniące złotem włosy, opadające mu na łopatki - Zresztą jeśli tylko mnie puścisz jestem pewien, że znajdę twoje "pisiont" srebrników tuż za Twoim niedomytym uchem... - iluzjonista wycelował palcem w rude kłaczory kłębiące się zaraz za wściekłymi oczami obwiesia. - No, nawet już widzę tam jakiś błysk srebra - zmrużył swe błękitne oczka udając, że wypatruje czegoś uważnie miedzy włosami draba.
- A - nie, to chyba karaluch...
-Aargh! - wrzasnął odziany w skóry olbrzym i mocniej chwycił Gnoma lewą ręką, prawa zaś zdarł z niego płaszcz. Potrząsnął wywalając na podłogę jeszcze więcej zwojów, parę fiolek z grubego szkła i kilka różdzek.
- Toż to barbarzyństwo! - wił się w jego uścisku mag. Jednak ważący lekko ponad 20 kg i mierzący około metra iluzjonista nie miał szans w starciu z ludzkim mężczyzną wielkości solidnej szafy.
- Gdzie masz mieszek!? - warknął osiłek nie znajdując w solidnym podróżnym płaszczu ani miedziaka. Nie czekając jednak na odpowiedź, mężczyzna zaczął macać czarne spodnie gnoma.
- Toż to przesada! - krzyczał mag teatralnym głosem - Jestem Sarga Niezrównany, Nadzwyczajny wręcz Iluzjonista, puść mnie ty kupo łajna!
- Jak mnie nazwałeś?! - twarz osiłka nabiegła krwią. Mężczyzna znów ryknął coś nieartykułowanie i zaczął wolną dłonią okładać twarz gnoma.
Stojący za szynkwasem karczmarz ze zdumieniem przyglądał się lokalnemu siłaczowi, który w furii okładał...
powietrze, próbując w dodatku z pustki wytrzepać jakieś zagubione pieniądze. Wsparty o ladę baru gnom w podróżnym płaszczu, spod którego wystawała modna, skórzana kamizela, podłubał znudzony w nosie i bąknął:
- No mości Olwardzie, zaiste ciekawą tu macie klientele...
- Przepraszam Panie Sarga, Ulfe zawsze był troszkę stuknięty, ale do tej pory nigdy aż tak...
Gnom i człowiek spojrzeli na szamotającego się na środku knajpy woja.
- Cóż na mnie już pora. - Mag rzucił karczmarzowi pięćdziesiąt srebrników, po czym machnął różdżką i ruszył w stronę wyjścia.
Przechodząca obok Ulfego korpulentna baba pstryknęła palcami i nagle okrwawiony, majaczący strzęp Gnoma, który wciąż wił mu się w dłoniach rozpłynął się w powietrzu.
- Co do... - mruknął osiłek i potoczył błędnym wzrokiem po pustej karczmie.
- Przesadziłeś Ulfe, wynoś się stąd, nie chce tu Cię więcej widzieć póki nie wytrzeźwiejesz albo nie wyleczysz głowy! - warknął Olward. W tym momencie wzrok draba padł na ladę szynkwasu, na której srebrzyły się monety.
- Piisiont srebrników!
__________________ Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.
Ostatnio edytowane przez Nightcrawler : 24-10-2014 o 14:15.
|