Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-10-2014, 15:09   #177
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
Dobra. Znalazłem trochę czasu to piszę podsumowanie.

Fabuła: Sesja opierała się na założeniach, że będzie mocno pogmatwana, że gracze do końca nie będą wiedzieli, co dzieje się z ich bohaterami, że wiedzę będą zdobywali w drobniutkich kawałeczkach, często rozproszonych i że najpewniej nie dowiedzą się wszystkiego do samego końca. Miał to być pełen zagrożeń survival horror, chociaż nie planowałem zabijania graczy inaczej, niż gdyby popełnili poważny błąd.

Wszyscy gracze mieli w sobie odrobinę nieludzkiej krwi, spuścizna pradawnych czasów, zapomnianych przodków. W momencie, gdy wężowi ludzie rozpoczęli rytuał, ta krew zawiesiła bohaterów w czymś rodzaju „miejsca pomiędzy” – w takim czyśćcu. Wydarzenia, których doświadczali były wynikiem strachów innych ludzi – ofiar rytuału, oraz ich własnych działań. Najgorszą rzeczą, jaką można było zrobić to było podanie się którejś z emocji – strachowi, gniewowi, żądzy itp. Każdy, kto w tych wizjach zabił kogoś, od razu skazywał się na ostateczne potępienie. Każdy, kto dał się ponieść fali sadyzmu, szaleństwu – również. Przetrwać koszmar rytuału miał szansę tylko ten, kto do końca pozostał normalnym, ludzkim człowiekiem, kto potrafił poświecić się dla innych, kto był gotów zginąłby ocalić nieznane sobie osoby. Tylko taka osoba, gdyby dotarła do serca, była w stanie je zniszczyć. Do końca gry takimi osobami była: Nora, Carry, Robert. Pozostali – niestety – zabijali lub pogrążyli się w szaleństwie.

Finał opowieści mógł przybrać wiele różnych dróg: gracze mogli przetrwać (zniszczenie serca) – chociaż wtedy osoba, która dokonałaby tego czynu oszalałaby czując ciężar zniszczenia światów. Mogli zginąć nie przerywając rytuału (zabijając dwójkę wężowych ludzi przerwali go, dlatego cel wężowych ludzi nie został osiągnięty), mogli zginąć próbując.
Czy jestem zadowolony z sesji? Nie do końca. Moja wina w tym, że za mało chyba dawałem Wam wskazówek, za mało podpowiedzi, co się dzieje. Przesadziłem trzymając „karty w rękawie”. To zemściło się na koniec.

Czy jestem zadowolony z graczy? Z większości, jak najbardziej tak. Pokazaliście pazury, pokazaliście zaangażowanie, pokazaliście wytrwałość. Jak na taką trudną sesję wytrwaliście w niej nadzwyczaj długo,. Chociaż wielu z Was funkcjonowało niejako „na uboczu”, albo nie wiedząc za bardzo co robić albo wycofując się z głównego nurtu przygody decyzjami. Jak na taką sesję rezygnacji i zniknięć też było nie za dużo.

Jestem Wam wdzięczny za to, jak graliście. Za trud, jaki włożyliście w pisanie opowieści. Za decyzje, za odgrywanie zagubienia i szaleństwa. Za walkę do końca, mimo przeciwności.

I jeśli ktoś poczuł się sesją niedowartościowany, zawiedziony, zniesmaczony czy zwyczajnie znudzony to przepraszam.

Mam nadzieję jednak, że mimo wszystko będziecie „Rejs” wspominać z mniejszym lub większym zadowoleniem.

Pozwolicie, że tym razem nie będę dziękował nikomu z osobna, i że ograniczę się tylko do takiego wspólnego i serdecznego „dziękuję” dla Was wszystkich.
Oczywiście, jak to mam w zwyczaju, wystawię notki użytkownika każdemu graczowi, który grał w „Rejs” i dotrwał do końca (czytaj nie porzucił sesji, jeśli zginął – dotrwał do końca) o ile oczywiście wcześniej takiej notki mu nie wystawiłem.

No i oczywiście spodziewajcie się odpowiednich podziękowań za grę formie pozytywnej reputacji.

Trzymajcie się i raz jeszcze dziękuję.

Do spotkania w innej sesji.

EDIT: Jakby ktoś chciał się jeszcze wypowiedzieć podziękować współgraczom, dopytać o coś - pozostawię na takie potrzeby te komentarze aktywne przez tydzień. W przyszły piątek przeniosę je do archiwum.
 

Ostatnio edytowane przez Armiel : 24-10-2014 o 16:04.
Armiel jest offline