Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-10-2014, 15:56   #155
Autumm
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
Soundtrack

[MEDIA]http://img-fotki.yandex.ru/get/6311/6367538.16/0_8cb4d_d91d5776_orig.jpg[/MEDIA]

Zaraz po wyjściu z namiotu, Grzmot rozprostował kości, przeciągając się tak, że kości chrupały. Wciągnął w nozdrza zapach obozowiska, oceniając jak zimno jest na zewnątrz. Wyglądało na to, że nieco zmiękł od czasu zejścia z gór nie tak dano temu. - Proponuję zdać szybką relację reszcie i ruszyć na mały zwiad przed wieczorem, nie wspominając już o zapasie opału. Jesteśmy gośćmi, nie nadużywajmy zbytnio tutejszej gościnności. - powiedział, kierując się powoli, jak na siebie, do miejsca, gdzie mieli wydzielone obozowisko.
Zanim druidka skierowała się do ich namiotu, rozejrzała się jeszcze, czy są względnie sami, podeszła bliżej kapłana i goliata i ostrożnie szepnęła:
- Znam miejsce, które byłoby idealne do tego, o czym wspomniałeś, Tiborze. Znajdź mnie wieczorem, porozmawiamy w spokoju - i nie czekając na reakcję, odeszła szybkim krokiem.
- O co jej chodzi? Kostrzewo! - zdumiał się młodzik i ruszył w ślad za półorczycą. Już miał zapytać co miała na myśli gdy naraz nieomal z wrażenia potknął się o własne nogi. Czyżby…? Ugryzł się w język i zamiast tego co cisnęło mu się na język odezwał się tylko w te słowa:
- Czy możesz wypytać znajomków jak wyglądają ataki? O jakiej porze nocy są najbardziej zaciekłe, z której strony nadciągają, jak klan szykuje się do obrony? Może nam się to przydać - dodał, badając spojrzeniem twarz druidki. Ta tylko siknęła głową, mrucząc gderliwie pod nosem. Chyba można było uznać to za “tak”. Skręciła, oddalając się od towarzyszy i zagłębiła się w klanowe namioty.

Zeszło jej aż do wieczora - na rozmowach, przywitaniach z dawno nie widzianymi członkami klanu, słuchaniu historii i odwiedzaniu tych, którzy byli jej niegdyś bliscy. Można powiedzieć, że spędziła miło czas - gdyby nie to, że wieści, jakie usłyszała o nieumarłych. były zaprawdę niewesołe. Najwięcej trupów nadchodziło od strony miast - zaś z południa ciągnęły stada upiorów. Co prawda wydawało się Kostrzewie, że wśród ożywionych zwłok - sadząc po relacjach wojowników - mniej jest morderczych istot niż w Ybn - ale były zdecydowanie bardziej zażarte. Nie przeganiał ich świt, a dopiero całkowite zniszczenie. Obóz był solidnie zabezpieczony zasiekami i męstwem broniących go wojowników i dotychczas odpierał wszystkie ataki - ale w plemieniu wciąż krążyło niewypowiedziane pytanie: co będzie dalej, kiedy przyjdą roztopy, uwalniając z okowów zmarzniętej ziemie nowe hordy trupów?

***

Soundtrack

[MEDIA]http://fc07.deviantart.net/fs71/f/2014/153/d/e/the_source_by_gaiasangel-d7i721a.png[/MEDIA]

Kucharz rozglądał się trwożliwie, kiedy dotarł do swojego plecaka i chował czachę pomiędzy prowiantem i ubraniami. Nie chciał by tubylcy zobaczyli co dostał od Hebdy. Shando który został na straży kociołka, zerkał na niego, ale Burro szepnął tylko, że potem mu powie co tak kitrał w plecaku. Rozmowy o tym co zaszło nie chciał zaczynać zanim nie zlezie się reszta.

Poczekali więc do zmroku; kucharz w tym czasie skrobał zaciekle w swojej księdze i czekał, aż reszta się zejdzie na kolację. Dokończył podgrzewać zupę. Pomlaskał, posmakował i skinął głową z zadowoleniem.
- No proszę, mąka z grzybków na zasmażkę idealna. - oblizał łyżkę i sięgnął po chochlę, po czym zerknął na Marę. - Sama zobacz. Dooobra zupka. Mniam, mniam.
Nalał do miski sporą porcję, odłamał kawałek podpłomyka i bez ceregieli wcisnął jej do rąk.
- Zajadaj, bo na te twoje wystające żebra patrzyć nie mogę. Potrzeba będzie nam dużo sił. - popatrzył na szykujących się do obrony tubylców. - Taaak, dużo sił.
O dziwo dziewczynka, która skora do jedzenia nigdy nie była, sięgnęła po miskę i drewnianą łyżkę. Ściskając naczynie w palcach aby je przy okazji ogrzać zaczęła rozgrzebywać gęstą parującą mamałygę.
- Trupy się zaczną niedługo złazić - pierwsza porcja niemrawo wylądowała na języku dziewczynki. Mara mlasnęła, posmakowała i oblizała się z zadowoleniem. - Smaczne nawet. To co, stajemy z barbarzyńcami w nocy ramię w ramię co by ich wspomóc przy obronie osady?
- No smaczne, smaczne. Wiosłuj do dna i nawet nie myśl by z psiną się dzielić. Dla niego mam coś lepszego. - Kucharz wyciągnął woreczek z resztką pancernej wołowiny i podał dziewczynce. - Tak, tak o tobie też nie zapomniałem.
Węgielek, który wyrósł jak spod ziemi dostał ostatnie kurze jajko i zaczął siorbać zawartość.
- No sam nie wiem… My we dwójkę bez naszych sztuczek wiele nie pomożemy w walce. A sztuczkować tu niebezpiecznie. Z drugiej strony, pomóc wypada. Ugościli nas, nie przepędzili z obozu. A z tego co mówiła Hebda, truposze tu następują na nich co noc. Swoją drogą, to jak pamiętam, Uma mówiła że wszystkie kierują się na północ. Może ta “północ” to gdzieś w pobliżu, co? Skoro stąd już nigdzie nie lezą tylko atakują co noc?
- Nie no, przed świtaniem na pewno gdzieś odchodzą. Najlepsze podług mnie co można teraz zrobić to… dowiedzieć się dokąd pójdą zaraz po ataku. Śledzić. Kruk Kostrzewy by się najlepiej do tego zadania nadał. Znaleźć gniazdo źmij… - Mara zjadła jeszcze dwie łyżki i odstawiła miskę. Darowane przez niziołka suszone mięso pochowała po licznych kieszeniach i zakamarkach odzienia a jeden spośród nich od razu dała Strzydze, który zajął się memłaniem i żuciem. - W sumie to się dziwię, że nie próbowali tego zrobić… Za dnia są pewnie bezbronni i bez życia. Jak marionetki bez lalkarza. Wtedy trzeba by wszystkie szczątki spalić to i nie będzie kto miał wracać.
- Nie wiem czy gdziekolwiek idą, zdaje się że tu się schodzą i stąd nie odchodzą. - rzucił sucho Grzmot pałaszując gulasz. - Widziałaś tu dość drewna, żeby pozwolić sobie na palenie wielkich stosów? - zagadnął goliat dziewczynę.
- Niby nie - mruknęła w odpowiedzi Mara.

Tibor wcześniej z wdzięcznością przyjął swoją porcję jadła i podziękował Burrowi. Teraz przerwał napychanie się i spojrzał na druidkę.
- Skoro już o tym mowa… dowiedziałaś się czegoś Kostrzewo?
Druidka zerknęła na Tibora, ale nic nie powiedziała. Dokończyła swoją porcję ze spokojem i dopiero wtedy podzieliła się z resztą grupy wieściami o nocnych atakach, o których dowiedziała się w w obozie. Zaznaczając przy okazji, że i sama wspomoże klan w razie potrzeby.
- A u szamana? - nie wytrzymał kucharz i wydarł się prawie. - Co wam szaman powiedział, coście się dowiedzieli. Bo wystawcie sobie, że myśmy tu też nie próżnowali, o nie. Spotkaliśmy pewną kobietę, jeszcze u króla ją widziałem. Hebda ma na imię i opowiedziała nam o swoim problemie. Od razu mi się to wydało ciekawe, bo może i w naszym, trupim coś rozjaśnić.
Niziołek zdał dokładną relację z rozmowy, nawet czachę pokazał jakby starając się udowodnić tym że wcale a wcale nie łże, aby zwrócić na siebie uwagę.
- No a wy? Mówcież wreszcie! - ponaglił znowu mimo że sam pytlował od dłuższej chwili.
- Że dużo tu nieumarłych, Korferon mógł mieć uczniów, chociaż to mało prawdopodobne. Że ciało Kora zostało spalone razem z dobytkiem. Że najsensowniejszy trop to Morheim z Dougan’s Hole. Tak w skrócie. - goliat postarał się ograniczyć do faktów i niektóre detale i opinie dwójki towarzyszy z którą był u szamana, zostawić dla siebie.
Kucharz wodził wzrokiem za rozmówcami.
- Ciało zostało spalone… - powiedział pod nosem w zamyśleniu. - No ale Albus wykrzykiwał, że Zasłonę udało się rozciachać właśnie Korferonowi. Może tych właśnie uczniów to robota skoro jego samego pozbyli się tak skutecznie? Bo Hebda… eee dość mgliście tylko wspomniała kogo lub czego tam szukali jej współplemieńcy, u tych wód cudownych.

Gdy tylko druidka usłyszała imię “Hebda”, wbiła w Burra badawcze spojrzenie, a jej place stopniowo zaciskały się w pięści, w miarę jak niziołek beztrosko kontynuował swą opowieść. Na koniec tylko pokręciła głową w niemym zdumieniu i pochyliła się do ucha kapłana, zasłaniając usta dłonią tak, by nikt inny nie usłyszał jej słów.
- To właśnie jest *to* miejsce, o którym wspominałam. Musimy porozmawiać z Burrem… na osobności. I to jak najszybciej - szepnęła.
Zwiastun Świtu w rozterce popatrzył na Kostrzewę, Burro i Grzmota.
- Var BARDZO w skrócie streścił rozmowę - powiedział pospiesznie. - Ja jestem zdania, że czegoś jeszcze możemy się dowiedzieć - jeśli wykażemy się podczas odpierania nieumarłych. Dlatego dobrze, Kostrzewo, że wywiedziałaś się tak wiele. I będziemy musieli tę wiedzę wykorzystać jak najlepiej. Z rana zdecydujemy co robić dalej. A na razie szykujmy się do walki. Burro, Kostrzewo, chodźmy poszukać Shando. Powinniśmy trzymać się razem - wiemy jak walczymy i w drużynie będziemy najskuteczniejsi.
Ale Butterbur wpatrywał się w Kostrzewę wytężając słuch.
- Co tam szepczecie? Hmm? - łypnął okiem na kapłana i druidkę. - W kompanii, przy kolacji się nie szepcze, tylko gada do wszystkich. Może o tym, że ja z Marą mam tu siedzieć a w obronie wioski udziału nie brać?
Niziołek od czasu porównania go do słynnego krajana wyraźnie przybrał na odwadze. Oestergaard popatrzył pytająco na Kostrzewę.

Grzmot popatrzył zaś na wszystkich zgromadzonych, rzucających bojowe sugestie. Następnie na swój namiot i pogrzebał w zębach, paznokciem szukając kawałka mięsa, który utknął gdzieś głęboko. – Ale macie gdzie spać jak już wrócicie z tego bronienia klanu? Czy po prostu będziecie spać ot tak, na śniegu? Umarli nie uciekną, nazbieraliśmy opału, więc łapcie się za kopanie jaskini śnieżnej, skończę jeść, to wam pomogę. – Goliat pokręcił głową, zdawało się że podróżował z mądrymi głowami, a trzeba było niańczyć jak małolaty.
- Jehanowi pokaż co robić, na pewno będzie miał ochotę przyłożyć ręki - mruknął Tibor. - Zaraz pomożemy, jeśli starczy czasu.
- Grzmot dobrze mówi, Shando jak was nie było też. W obronie wioski trzeba pomóc, nawet… hem hem jakby sztuczkować przyszło. Ale najpierw uzgodnijmy co nam rano czynić przyjdzie i gdzie jechać. Myślicie by do miejsca wskazanego przez Hebdę ruszać? Nie znam okolicy ni w ząb, ale czekając na was zapisałem sobie w księdze dokładnie drogę, którą opisała. - spojrzał z nadzieją na Grzmota i Kostrzewę jako na tych obeznanych z górami. - No i...eee jaskinia śnieżna brzmi świetnie. Bardzo… ciepło. A już zdecydowanie lepiej niż nocowanie tam gdzie oni suszą fuj z przeproszeniem opał.
- O tej porze z jaskinią czy iglem już nie zdążymy, wykopie się rów, udepta, będziecie spać na kupie, zbiorczo pod kocami i futrami, na tobołach. Jutro… po rozmowie z szamanem możemy wyruszyć w miejsce wskazane przez Hebdę. Po rozmowie z szamanem, wspominał że może jeszcze jutro porozmawiamy. Szykujcie się na ciężką noc, umarli walczą do zniszczenia, nie do świtu. Tam gdzie suszą opał miałbyś mniejsze szanse że ci kuśka nie odmarznie. - prychnął Grzmot. - Wiadomo ile stąd jest to miejsce? Godziny, dni marszu? Czy trasa jest stąd na zachód od poranka do południa bez wskazania nawet pory roku poranka? Tak czy siak, plan brzmi rozsądnie, kolejnym punktem jest Dougan Hole. Przydałoby wam się znaleźć jakieś namioty, inaczej codziennie będziemy tracić kilka godzin na kopanie lub wznoszenie schronienia. Do tego poza zabudowaniami i osadami jest dość niebezpiecznie zarówno przez porę jak i trupy. - podrapał się po nosie. - Przed roztopami nawet grupa podróżnych może stanowić doskonały pomysł na posiłek. - zakończył nieco zafrapowany.
- Kostrzewa na pewno wie gdzie znajduje się to miejsce - Zwiastun Świtu odwrócił się do druidki, potem spojrzał po pozostałych. - To z namiotami to niestety prawda - spróbujmy jutro odkupić jakiś od Kamiennych Żmij. Co do nieumarłych… wydaje mi się że wiedzą dokąd ciągnąć - przypomnijcie sobie ostatnią noc: atakowały osadę, ale nas, obozujących w przypadkowym miejscu, nie. Ale to tylko gdybanie, nie mam pewności i to już od nas wszystkich zależy czy podejmiemy takie ryzyko. Kostrzewo, chodźmy - przynaglił.
- A skoro już nam wódz udzielił gościny niejako… - wtrąciła się Mara, która dygotała przykucnięta i zbita w szczelną kulkę - To nie jest jednoznaczne z jakimś… no… ugoszczeniem? Nie mogliby nam, każdemu z osobna, na noc suchego kąta w ogrzanym namiocie użyczyć? Bo z tym kopaniem rowów… to nie mówicie poważnie, co? - dziewczynka to dzwoniła zębami to chuchała w zmarznięte dłonie. - I pomóc też sądzę, że kultura wymaga. Kuszami, czarami, ostrzami… Wszystkim czym będzie trzeba. Jak tu się kłaść spaść zresztą wiedząc, że osadę truposze oblegają i jeśli linia obrony padnie to na śnie wszystkich przecie wykończą. Ja też pójdę… jakby co. Może co pomogę. Jeśli nie zmarznę.
- O drodze wszystko co powiedziała powtórzyłem wiernie… choć czekajcie, jeszcze się upewnię. - Burro wygrzebał z plecaka swoją księgę i przewertował kilka stron. - No wszystko. Opis drogi w nieznanej mi okolicy, dobrze że ktoś zna z naszych tą drogę.
Spojrzał na milczącą druidkę.
- Co do truposzy, to kapłan ma chyba rację. Może ten kto nimi kieruje uznaje obóz Żmij za zagrożenie i dlatego każe go nękać i napadać. Zaś truposzy mu nie staje by nękać wszystkich w okolicy. Jak zachowamy się ostrożnie, może uda się przekraść jak się zdecydujemy ruszać jutro rano do tych wód..
Na słowa Tibora gorliwie pokiwał głową.
- Tak, zakup namiotów to dobry pomysł. Eee… w rowie to mi się tylko raz czy dwa zdarzyło nocować i to za jeszcze kawalerskich czasów, jak … zmęczony wracałem z gospody na Słonecznych Wzgórzach. Ale jak dodać jeszcze śnieg i truposze, to namioty brzmią bardzo zachęcająco. Hmmm… może na sól się skuszą? Mam spory zapasik, w sam raz do konserwowania żywności im się chyba nada, prawda?
- Jakiś zestaw do zakładania pułapek się znajdzie, może się skuszą. Może kości tego smokowatego czegoś z jaskiń. Póki co, szykować się do noclegu i do walki. – powiedział spokojnie Var, kończąc pałaszować posiłek.
- Kupiłem dwie baryłki oleju przed wyjazdem - nagle wszyscy usłyszeli Shando Wishmakera, który podszedł do ogniska - może też będą chętni. Kupiłem go co prawda do palenia chodzących truposzy, ale mocno płakał nie będę jak go zabraknie. Wybaczcie nieobecność, oglądałem obóz. Mam nadzieję, że oni - tu kiwnął głową w kierunku szykujących się do walki barbarzyńców - Są tak groźni jak wyglądają, bo fortyfikacje są zaledwie prowizoryczne.
- No to dobrze - Kucharz nie wytrzymał i okrył dodatkowym kocem Marę, bo jeszcze chwila i zęby pogubi od szczękania. - Dziś szykujemy się do obrony, a jutro wyruszamy do wód. Wiecie, ja tak po swojemu i osobiście uważam że to dobre wyjście. Nie mam pojęcia czy cokolwiek znajdziemy w tym miejscu co nam pomoże w rozwikłaniu naszej zagadki, ale może choć Hebdzie pomożemy. Skoro zaś pomożemy to może bogowie morza też uśmiechną się do nas i trafimy na coś interesującego.
Zebrał miski od tych którzy skończyli już jeść i poprawił przy pasie procę, sztylet i woreczki z różnymi przydatnymi rzeczami. Podciągnął portki, podrapał się po czuprynie.
- No to ja już. Przygotowany do walki, znaczy się.

Przyjście maga skłoniło Kostrzewę do podniesienia się i powędrowania z Tiborem pomiędzy namioty. Kucharz okazał się zbyt uczciwy, by cokolwiek rozumieć z sekretów, więc druidce pozostawało li i jedynie zdać się na rozsądek młodego kapłana. Kiedy znaleźli się w takim miejscu, że ani barbarzyńcy, ani ich właśni towarzysze nie mogli ich podsłuchać, Kostrzewa splunęła na ziemię i westchnęła:
- Czasem dobroć jest gorsza od głupoty… to, co ci powiem, to tajemnice klanu, za których zdradę łatwo można głowę dać. Także uważaj, komu je dalej mówisz, a już na pewno nie magowi… - powiedziała poważnie i przybliżyła Tiborowi to, co wiedziała o Wiecznych Źródłach. Na koniec zaś dodała - I sam Kor Pheron szukał w nich recepty na swą nieśmiertelność. Arna zaś… Arna... - zadumała się, przywołując wspomnienia - Znana była ze swojej wiedzy tyczącej się leczenia. Ponoć potrafiła cuda działać, choć to o, taki berbeć był wtedy. Jeśli zaś z uczucia straty coś się w niej na złe zmieniło… to gdzie najlepiej próbować zmarłych przywrócić do życia…? - spytała na koniec, zostawiając kapłanowi chwilę, by przetrawił te informacje.

Zwiastun Świtu słuchał uważnie. Potem przeczesał krótkie włosy, pomasował grzbiet i poskrobał się po brodzie, wszystko po to by nie otworzyć gęby i nie powiedzieć czegoś w gniewie czego mówić nie powinien. Zmusił się do tego by emocje oddzielić od zadania i po kilku chwilach zdławił złość, zastanowił się nad wieściami.
- To… ważne. I zapewne powiedzenie o tym łatwo ci nie przyszło. Dziękuję za zaufanie, Kostrzewo. Tylko zaczynam się zastanawiać co tak naprawdę powinniśmy zrobić - przybyliśmy tu po informacje a nie aby walczyć, a istnieje możliwość że w Dolinie właśnie znajduje się przyczyna plagi. Ktoś lub coś tak potężnego by ją przywołać - nie oszukujmy się - rozprawi się z nami bez większego problemu. Może czas skontaktować się z Ybn? Ale to jutro, na razie szykujmy się. Jak dotrwamy do jutra to też ci coś powiem, co powinnaś wiedzieć.
- Pójdziemy tam - powiedziała driudka niespodziewanie twardo - Bo jeśli co złego ma sie tam stać, to może być za późno, by czekać, aż jajogłowi z Ybn coś wydumają. A i dzieciaków żal. Jeno dopilnujmy, żeby Burro rano jęzorem nie chlapnął przed Wiedzącym, gdzie to się wybieramy… bo daleko wtedy nie zajdziemy. Nie daj się dziś zabić, bo wtedy sama zostanę z tą banda półgłówków - dorzuciła kwaśno i dotknęła Tiborowego ramienia. Niemal w tej samej chwili pod ciemniejącym niebem rozległ się przeciągły dźwięk rogów, wzywający klan do obrony.
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!
Autumm jest offline