Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2007, 12:25   #56
Tułacz
 
Reputacja: 1 Tułacz ma wyłączoną reputację
Powietrze zasnute było burzową aurą , gdy pierwsze krople spadły na rozgrzaną od porannego słońca ziemie wyparowały momentalnie, nawet te rozbijające się o maskę ścigacza która lizana była przez chłodny pęd powietrza podczas lotu.
W końcu wysiedli czarno skóry mężczyzna , kolejny o jaśniejszej karnacji lecz z twarzą otuloną w szal z siwej brody , Dug zwany Okishem i młody padawan Kyp Durron. Cała czwórka podeszła w pełnej zadumie do ,,wrót,, jaskini , jaskini jakich na Dantooine było dużo i trochę więcej ale ta była wyjątkowa ta była dla nich.

-Powodzenia i pamiętaj….- Mistrz Vertemo udzielał wskazówek swojemu podopiecznemu a Windu nie był dłużny i zwrócił się do Kyp’a

-Te jaskinie są pełne starożytnej mocy, są praktycznie nie zbadane , można uznać je za dziwaczne świątynie. Uważaj na siebie tam może czekać na ciebie nie bezpieczeństwo. Ale wróć przydasz mi się na misji bo zdobyłem potrzebne mi informacje - Ostatnie słowa padły powiedziane szeptem ale i tak mogło się wydawać ze Vertemo spojrzał na Mace dosyć srogo i z pewnymi wyrzutami sumienia.

-Towarzyszu - Powiedział z nutką wojskowego akcentu Okish , podczas 4 dni od waszej pół finałowej walki dowiedziałeś się trochę więcej o Dugu który mimo swojej dosyć ofensywnej natury potrafił być w porządku. Był on osobnikiem konkretnym , mówił nie wiele a jak już mówił to wspominał o sprawach rzeczowych typu trening lub obracał wszystko o 180 stopni i zaczął się rozpływać nad sobą do czego można było też się przyzwyczaić bowiem wspominał podczas tych eposów o Okishu jak to pokonany został w tylko raz po wspaniałej walce przez Kypa Durrona. Ale jedno przyznać Dugowi trzeba było waleczny to on był i ba walczyć umiał.

-Chodzmy- Kyp skinął głową i weszli do zalanej ciemnością czeluści.

Zielone i pomarańczowe światła mieczy treningowych jakie wzięli ze sobą jako broń po uprzednim zwiększeniu ich mocy chociaż wciąż bez połączeniach ich z mocą nie były aż takie mocne jak powinny to mogły służyć całkiem dobrze padawanom.

Dug skanował obszar przed nimi mocą i swym dobrze rozwiniętym węchem , kilka razy zatrzymał Kypa i poinformował że przed nimi leży jakiś martwy Mynocek i lepiej w niego nie wdepnąć.

Szli tak a schodząc coraz głębiej czuli jak zimno kąsa ich ramiona lecz czy było to zimno czy może był to strach. Światło ! tak po wyjściu z zakrętu ujrzeli w końcu światło chcieli pobiec lecz pamiętali że to nie zabawa wzmogli czujność i spokojnie zbliżali się do celu , czuć było teraz ciepło ale czy to ogień czy podniecenie ?

Blask , i ciepły podmuch powietrza uderzyły padawanów w twarz gdy w końcu po chwili udało im się przejrzeć na oczy to dojrzeli że stoją na kamiennym moście oblanym z boków lawą, po drugiej stronie piętrzył się piękny ołtarz zbudowany z rosnących tu kryształów przeróżne kolory i kształty wystarczyło odłamać ten który się sobie upatrzyło…

Szli dalej nie pewnie gdy doszli w końcu do połowy mostu przed nimi wyrosła widmowa postać odziana w postrzępione szaty nie widać było twarzy. Zjawa rzuciła się na padawanów w śmiertelnie przerażającej ciszy swoich poza rzeczywistych ruchów, gdy Kyp instynktownie sparował cięcie wtedy dało wyczuć się że ciosy jakie zadaje przeciwnik są realne. Okish doskoczył do nich wyprowadził kilka szybkich wypadów na korpus widmowego przeciwnika lecz nie miał szans przeciwnik ,,przepłynął ,, przez Duga i pojawił się za jego plecami , uderzył go mieczem w łopatkę ten zwiną się z bólu i upadł, przeciwnik przesunął dłonią ponad ciałem Okisha a ten zemdlał. Zgasił miecz i zsunął z głowy kaptur.

-Idź po kryształ , ty nie musisz przegrać jak ten słabeusz bo przecierz , Ja zawsze wygrywam…-Powiedziałą zjawa z twarzą Kypa Durrona , zjawa ze snów…


***
Podróż minęła na konstrukcji rękojeści po żmudnej pracy udało się młodemu zabrakaninowi stworzyć swoje dzieło , miecz był mocny a kryształ wpasowany idealnie , potrzeba było tylko zespolić go z mocą ale na to zabrakło jeszcze czasu…

-Malastare za 30 jednostek standardowych-- Oznajmił pliot Hammera I że niedługo osiągniecie cel podróży.

-To nie bezpieczna planeta, dosyć ma z nią problemów republika byśmy i my byli czujni.- Powiedział Kendu i poszedł do swojej kabiny by przygotować się Padawani zostali sami w pomieszczeniu głównym , zaczynało robić się trochę nie zręcznie. Sam wpatrywał się w Khameira i widocznie bił się z myślami i lekkim gniewiem gdy w końcu zabarakanin uznał że Sam rzuci się na niego lub obsypie jakimiś komentarzami że wtyka nos w nie swoje sprawy ten tylko uśmiechnął się i powiedział że Khameir wykonał interesującą rękojeść. Siła spokoju młodszego od Kahmeira chłopaka mogła imponować.

….

Szli przez wypełnione najdziwniejszymi istotami ulice , Malastare była trochę podobna do Coruscant , tylko że ta metropolia była nastawiona oficjalnie na spaczenie. Od lądowiska szli dosyć długo w końcu zatrzymali się naprzeciwko jednego z domów,

- Tu mieszka człowiek który ma nas wprowadzić - Khameir wiedziała już z wprowadzenia jakie uczynił dla nich Kendu . Misja miała polegać na odnalezieniu kryjówki łowcy nagród znanego pod przydomkiem ,,Dirty star ,,. Jak donosi jedno ze źródeł wywiadu republiki wiadome jest mniej więcej położenie jego kryjówki. Owy łowca nagród naraził się republice przyjmując tajemnicze kontrakty na poszczególnych senatorów których śmierci doprowadzają do tajemniczych roszad w senacie.

Kendu pchnął delikatnie stare drzwi i weszli po cichu do środka gdy tylko zagłębili się w ciasnej klatce schodowej Kendu uciszył ich gestem dłoni, zaczęli nasłuchiwać.

-Wzzzzip- Ciche dzwięki dobiegły z samej góry a rycerze Jedi rozpoczęli natychmiast wspinaczkę na sam szczyt schodów.

-Wzzzzip!!- Coraz głośniej , byli już blisko , swąd przypalonych szafek i ciał po trafieniach z blasterów był już wyraźny a i widzieli jak jakaś grupa chce wedrzeć się do jakiegoś mieszkania. Kendu biegł przodem z uniesionym mieczem wyrżnął cała trójkę a ci nie zdążyli nawet oddać strzału , w pomieszczeniu siedział wysoki dobrze zbudowany męszczyzna z blasterem w ręku i vibro-ostrzu przypiętym do pasa.

-Kendu ! Nie miałem pojęcia że przyślą właśnie ciebie ! - Mężczyzna był wyraźnie uradowany widokiem Keldorianina na widok padawanów przedstawił się.

-Kapitan Jack Ossarin , szpieg w służbie republiki – Mówił i obserował ciało jednego z napastników które w konwulsjach poruszało jeszcze nogą.

-Cholerni złodzieje musieli wybrać akurat mnie , ale to się zdarza na Malastare , lepiej chodzmy do mojego drugiego mieszkania tutaj zaczną zaraz węszyć.

Skieowali się na schody lecz z dołu usłyszeli jakieś głosy.

-Przeszukać cały budynek ponoć tutaj ukrywa się jakiś szpieg

-Tak jest panie Ka…-- Końcówki już nie usłyszeli wbiegli na wyższe piętro i uchylili klapę włazu ,,Szpieg ,, i Sam wyszli jako pierwsi z nimi wspiął się Khameir a zaraz za nim Kendu.

-Cholera !! – Krzyknął szpieg i chwytając padawanów rzucił się w bok kryjąc się za kominem wentylacji starego budynku.
Kendu wyskoczył w momencie gdy cały ogień skierowany był na Szpiega i Padawanów to pozwoliło mu schować się za kolejnym betonowym garbem na dachu.

-[u] Do ataku !
-Krzyknął Kendu i runął na przeciwników którzy w piątkę zaczaili się na nich na dachu byli to strażnicy podziemnej władzy Malastare i wodcznie przewidzieli ucieczkę szpiega tą drogą ale czy spodziewali się 3 Jedi ? Pociski świszczały

***
 
__________________
Zakon nadejście sesji Vengara. Przyłącz się!
Tułacz jest offline