Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-10-2014, 02:05   #179
Proxy
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
A również skrobnę od siebie, bo kto bogatemu zabroni? Może ktoś tą ścianę tekstu przeczyta Czas na relację z sesji by Proxy!

Postać
Obsługa na wycieczkowcu? Brak zabawy i zapieprzanie za innymi? Żaden problem - taki był zamiar i cel! Mimo wszystko na każdym kroku wystawały i zapytania "Proxy, czy na pewno tak chcesz?". Gdy na początku Clem udało się wyswobodzić z pierwszej opresji, wyskoczyłem nią na piętro ze słowami na ustach:

- No! W końcu! Załatam nogę i dawajcie mnie tutaj przygody! Strzały, wybuchy, pościgi! Potwory i ucieczki z innymi graczami! Klejenie ran i wykorzystanie umiejętności postaci! ... No! Już jestem, możecie wychodzić! Halo? Jest tu kto? ...Ktoś? ...Ktokolwiek? ...Nikt...? Ale czemu... * spogląda na kartę postaci * * pac w czoło * Armielu, Ty draniu! Masz mnie.

Punkt 7 w KP "Czego najbardziej się boi?" - Samotności

Od tego miejsca zaczęło się maltretowanie Clem. Ratowniczka z głęboką depresją została przeciągnięta po ziemi przez Armiela a jeszcze bardziej przeze mnie. Sam się łapałem za myśl, że niewielu graczy przez większość sesji rozmyśla i kombinuje w jaki sposób pozbawić życia swoją postać. Nawet otarłem się o temat (case z przełożonym), którego nigdzie indziej najprawdopodobniej bym nigdy nie poruszył - tutaj akurat pasował. Tak na prawdę nie przeszkadzało mi za bardzo, że postać była kompletnie na uboczu i za wiele nie udało jej się zrobić: Przejście przez dwa piętra, nieudana ucieczka przed monstrum, przy którym powinna umrzeć pierwszy raz, nieudane samobójstwo, przy którym powinna umrzeć drugi raz, dryfowanie w szalupie, w której powinna umrzeć trzeci raz, no i w końcu rozszarpanie w wodzie, w którym już umarła. Miałem, to co chciałem i w tej kwestii bawiłem się świetnie. Wydaje mi się, że dałem radę zrealizować założenia. Dowiedziałem się, że jestem w stanie pisać o emocjach, co paru osobom się nawet spodobało podbijając repkę.

Fabuła
Tutaj przychylę się do Twoich, Armielu, wątpliwości o zbytnie odseparowanie graczy od logiki ładu i składu we wszystkim. Było ciężko z uwagi, że gracz nie wiedział prawie nic. Próby odnajdywania zależności różnie się kończyły. Decyzje były opierane o zabawę prób i błędów. Mając na uwadze, że dobry MG nie zabija "bo tak", tylko musi mieć przy tym sensowny powód, szukałem zależności.

Cytat:
Napisał Armiel Zobacz post
Miał to być pełen zagrożeń survival horror, chociaż nie planowałem zabijania graczy inaczej, niż gdyby popełnili poważny błąd.
To było dla mnie najważniejszą odpowiedzią, której szukałem przez całość sesji. Odpowiedź w prost oczywiście nie padła, były tylko poszlaki, które również można było internpretować na wiele sposób. Na nieoczekiwany "teleport" na końcu ucieczki przed maszkarą, ulżyło mi niezmiernie, ale nie miałem pojęcia, czy był to ratunek "ostatniej szansy" za błąd w wyborze ucieczki, kara za niewykorzystaną możliwość, którą przeuczyliśmy, czy może niewiele znaczący fragment podniesienia nam adrenaliny Szukałem zależności, oj szukałem ciągle. Punkty Przejścia - potraktowałem jako uwięzienie na piętrze, w którym się znalazło. Prosta zasada -> Pionowe zwiedzane statku = śmierć. Maszkarony przy podpiętych jeszcze do statku szalupach -> Konwencjonalne metody ucieczki = śmierć. Kontakt z potworami, które wyczuwają Twoją obecność (a nie widzą / słyszą) w raz z uwięzieniem na piętrze = śmierć (bo w końcu jedno bardzo wyraźne ostrzeżenie już było). Przebywanie na zewnątrz statku... Na prawdę nie zachęcało i musiało prowadzić tylko do jednego -> Mgła = śmierć. Nie miałem pojęcia na czym stoję. Co mogę, a czego nie powinienem, by przynajmniej przeżyć. Nie wiedziałem jakie wybory są dobre a jakie złe. Postfaktum ze wszystkiego plułem sobie w brodę, starając się jeszcze bardziej wyciągać zależności. W punkcje, w którym Dziadek zszywał rękę Clem wystrzelałem się z pomysłów. "I'M OUT!" i tak oto w końcu zmaltretowana ratowniczka odpuściła wszystko i zmalowała niezły pasztet Dziadkowi. Oczywiście nie mogło się to udać... (samobójczy skok z drugiego piętra? Brawo Proxy!) Mimo swoich fabularnych niepowodzeń od tego miejsca zacząłem bawić się świetnie. Dobijałem ją jeszcze bardziej "No giń! Czemu nie chcesz umierać?!" starając się zamknąć w świetnym klimacie jej rozdział. Wtem wpadła szalupa "Oh, jak miło!" i zaczął się horror osoby, która panicznie boi się samotności. Rozdział Clem został uznany za zamknięty, choć kontynuowałem postowanie (za co też postfaktum plułem sobie w brodę). Sam wyskoczyłem z torów sesji a Armiel starał się naprawić mój osobisty występek wrzucając z powrotem szalupę pod DESTINY. Nie miałem zamiarów jakkolwiek się ruszać z bezpiecznego miejsca choć i to zostało mi wypersfadowane.

Cytat:
Napisał Armiel Zobacz post
Najgorszą rzeczą, jaką można było zrobić to było podanie się którejś z emocji – strachowi, gniewowi, żądzy itp. Każdy, kto w tych wizjach zabił kogoś, od razu skazywał się na ostateczne potępienie. Każdy, kto dał się ponieść fali sadyzmu, szaleństwu – również.
Wpadłem na ten trop i postanowiłem go wypróbować. Założyłem, że maszkary są napędzane strachem... Co niestety pękło - mimo już totalnego poddania się u obojętności, rekinoczłek nie oślepł a rozszarpał radośnie. Tutaj kolejne zaskoczenie - cofnięcie czasu (yyy... Dzięki Gryfie? Bo to chyba Twoja sprawka była. Pewnie miałeś ograniczoną liczbę ładunków swojej mocy - ciekawe kto zginął w zamian ). Nowe życie - nowe zasady: Pozostanie w szalupie / podejmowanie tych samych akcji w koło = śmierć, wejście do wody = śmierć. Ponownie miałem związane ręce i brak możliwości. Potwór jednak bardziej mnie przekonał i wręcz zmusił do opuszczenia szalupy. Zamiar dostania się do wyspy wpław w sumie miał perspektywy wskoczenia na tory fabuły. Zabawa poza nią nie trwała długo i zakończyła się ostatecznie (Damn! A tak bardzo ja chciałem ją zabić... :< Normalnie killsteal). Do dzisiaj nie wiem, czytając ogólne zasady jakimi się kierowałeś Armielu w sesji, czy już wypadało to zakończyć, czy była to konsekwencja błędu z mojej strony.

Zakończenie
Czekałem. Oczy świeciły się, uszy chłonęły podpinane utwory. Rozmowa z BOGIEM?! KUŹWA JAJA SOBIE ROBICIE?! W głowie przewracało się wszystko jak w kalejdoskopie (dobry towar, mogę się podzielić kanna, jeśli o niego pytasz ). Jak nigdy nie miałbym pojęcia, co takiego zawrzeć w rozmowie z bogiem to w tamtym miejscu był napisał całą książkę. Nagle - pojawia się email z powiadomieniem o odpisie. Wpadam, czytam... I trybiki zazgrzytały. ...Ale... Ale... Ale jak to poddać się?! ....N-n-nieeeee~e... Nie tu morał? Gdzie emocjonujące wyznania? Gdzie tu podsumowanie człowieczeństwa? Nie zapierający dech w piersiach dialog z istotą boską? Następnie kolejny post zamykający od Armiela. Muzyka. podsumowanie, epilog. Muzyka zapętlana jeszcze przez jakieś parę godzin. Zakończyło się - smutek, nostalgia i napisy końcowe.
Gdy emocje opadły - tak, w sumie to pasowałoby do postaci Carry. Smutnego podsumowania może dokonać TEN obrazek. Ehh...

Podsumowanie
DAMN, Armielu! Znowu to robisz! Znowu powodujesz, że pół tygodnia bez zanurzenia się w RPG doprowadza do tęsknoty, by rozwinąć się w szaleństwo. Nałóg trwa a przecież żaden normalnie uzależniony człowiek nie będzie z tym walczył! * kiwa głową oczekując na wynik rekrutacji dwóch kolejnych sesji *
 
Proxy jest offline