Milano skinął jedynie głową, potakując. Sytuacja zdawała się mocno do dupy.
-Czemu zaatakowałeś moich ludzi? - pierwsze pytanie
- Usłyszałem część ich rozmowy. Uznałem że jak ich przycisnę to można na tym zarobić - odparł Milano, krzywiąc się z lekka.
Kolejny cios spadł na twarz Estalijczyka. Głowa została odrzucona do tyłu, lecz tym razem, krew zaczęła spływać z łuku brwiowego.
-Zła odpowiedź.. - padło stwierdzenie -Jeszcze raz, dlaczego ich zaatakowałeś?
- Może i zła ale prawdziwa - odparł najemnik, oczekując kolejnego ciosu. Jego sytuacja była zdecydowanie do dupy. Smutne było to, że obrywał za prawdziwą odpowiedź. Nie całą oczywiście...ale w miarę prawdziwą.
Cios nie nadszedł. Padło kolejne pytanie:
-Dla kogo pracujesz?
- Obecnie? Dla kupca Dwalina. A tak to dla tego co akurat płaci - odpowiedź padła szybko i bez zastanowienia.
Wzruszenie ramion.
-Cóż..w takim razie..popełniłeś błąd. Spory błąd atakując moich chłopców..ale to już nie moje zmartwienie - szeroki uśmiech pojawił się na twarzy mężczyzny, ukazując szereg brudnych, popsutych zebów. Mężczyzna wyciągnął zza pasa nóż. Długi i szeroki - Ostatnie życzenie?
- Zakopcie mnie później solidnie, co by jakie psy mnie nie rozwlekły - odparł najemnik. To była chujowa praca i zwykły w niej koniec, ale cóż, liczyła się lojalność.
Mężczyzna podszedł do Milano i bez mrugnięcia nawet okiem wbił mu nóż w brzuch, by je po chwili przekręcić w bok. Krew zaczęła lać się z Estalijczyka, który padł na ziemię i czuł jak ucieka z niego życie.
-Zostawcie go na żer psom..Głupi skurwiel… - usłyszał jeszcze Rossati, nim na zawsze zamknął oczy. |