Zdecydowanie nie był w komfortowej sytuacji, ziemia była zimna mokra i szorstka. Chociaż miał solidne opancerzenie chroniące. Niestety nie wiedział czy go ochroni przed czymś w ciemności i musiał działać.
Na szczęście zasadniczo wiedział jak się zachować i mógł za to dziękować wszechstronnemu wykształceniu akademickiemu. W końcu żadna z szkół fechtunku nie uczy co robić gdy wielkie pnącze ciągnie cię w kierunku nieokreślonej i prawdopodobnie bolesnej śmierci. Za to literatura oferuje historię o bohaterach, którzy uszli z takiej opresji.
Upadając stracił kuszę co nie znaczy, że był bezbronny. Miał jeszcze miecz i sztylet, których zamierzał użyć.
Najpierw lewą ręką złapał za sztylet i wbił go w ziemię za siebie jak wspinacz oskard w zbocze. To wraz z próbą zaparcia się nie owiniętą nogą powinno spowolnić jego podróż. Prawą ręką chwycił za swój stary dobry miecz i zaczął uderzać w napięte pnącze. -Przetnij ktoś to ścierwo! |