Nagłe zniknięcie Rossetiego nie wyglądało dobrze. Zapowiadało kłopoty i odciągało uwagę grupy od głównego zadania. Zupełnie jakby wyższe siły sprzymierzyły się przeciwko najmitom, spychając ich z właściwego toru za każdym razem, gdy w końcu odnajdywali dalszy cel i ruszali w jego kierunku. Laura była już tym zmęczona. Od zniknięcia mitycznego jaszczura praktycznie nie odzywała się do nikogo, wszelkie próby nawiązania rozmowy zbywając gniewnymi pomrukami. Swoim zwyczajem kręciła się gdzieś z boku, obserwując uważnie poczynania towarzyszy i wypatrywała niebezpieczeństwa. Nie zależało jej na khazadach, miała w głębokim poważaniu ich towary, a także ludzi barona...ale nie wszystkich.
- Czy nawet na tym zapomnianym przez bogów i dobrych ludzi zadupiu, banda najemnych nie może zaznać chwili spokoju? - burczała pod nosem, poprawiając bezimienny korbacz i spoglądając ze złością w kierunku koni. Spokój bardzo by się przydał, szczególnie elfce zmienionej za pomocą smoczego oddechu w pełną cierpienia, przypaloną pieczeń. Fanatyczka złapała się na tym, że przechodząc w pobliżu Youviel odruchowo pociąga nosem, jednak nie wyczuwała różnicy w zapachu. Plotka, jakoby elfie mięso śmierdziało inaczej niż ludzkie, została obalona. Palone mięso to palone mięso - rasa nie grała tu żadnej roli.
-Nie ma co tracić czasu. Im szybciej to załatwimy, tym lepiej - niechętnie, ale przytaknęła Gomezowi. Przynajmniej w tej jednej kwestii się zgadzali. Każda utracona minuta działała na ich niekorzyść.
__________________ Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena |