Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-10-2014, 19:51   #38
carn
 
Reputacja: 1 carn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwu
Część druga: Brat i Siostra

Powiódł ją w głąb Świątyni…
- Poprośmy naszego Pana o błogosławieństwo moja droga, zawsze kroczymy w imię Jego.
Źródło było puste. Oszczędne umeblowanie składające się z stołków i ławek było wystarczającym dopełnieniem tego najświętszego z miejsc. Tylko megalomani i plebs potrzebowali pokracznie fizycznych przedstawień istnień, które przyszło im czcić. Wręcz niedorzecznym było by ludzkim ręką pozwolono oddać wygląd Patrona. Jego dzieci nie zniosły by tego bluźnierstwa, a miecz i ogień spadł by na plemię pełzające po powierzchni tej ziemi.

Gdy kroczyli środkową aleją Siveneal poderwał wolną ręką jedno z krzeseł i powiódł swą siostrę tuż przed pusty ołtarz stawiając mebel tuż przed i zachęcając swą drugą połówkę do zajęcia na nim miejsca. Bez słowa stanął tuż za nią, tak by całym jej światem przed było Źródło, a całym za jego bliskość. Jego nagie dłonie zsunęły się po jej szyi i ramionach bezwstydnie zastygając dopiero tuż nad piersiami. Mogła poczuć na swym dekolcie ciepło z nich pulsujące.
- Chwała Zeruelowi.
Wyszeptał.
- Pierwszemu. Największemu. Woli Pana. I Dzieciom wypełniającym Jego Przesłanie.
Pozwolił przebrzmień tym słowom nim zdecydował się odezwać ponownie.
- Spotkajmy Egzarchę. Nie ma co odwodzić słów, które muszą zostać wypowiedziane i wysłuchane.

Praktycznie przez całą drogę ciszę przerywał jedynie miarowy stukot obcasów Sivenei. Szła u boku brata i rozkwitała za sprawą samej jego obecności. Podsycał jej blask i pozwalał, by w jego bliskości promieniała całą sobą. Nie, nie było to niestosowne. Cóż może być piękniejszego w nieskazitelnej Zeruelitce? Czyż właśnie nie to, że opieka Protektora strzeże ją przed całym plugastwem świata? Drobny i subtelny manifest kobiety pokazywał wielkość Zeruelity, do którego przynależała i umiejętności, jakich niejeden anioł mógł mu pozazdrościć. Oczywiście, wszystko na chwałę Patrona.
Sivenea spojrzała na brata i uśmiechnęła się na jego słowa. Odpowiedź była zbędna. Zmąciłaby spokój, jaki teraz panował. Anielica poczekała, aż Siveneal otworzy przed nią drzwi i wpuści ją do Źródła. Weszła pierwsza. Zaczekała na niego i razem przeszli przez salę. Stanęła tam, gdzie i on się zatrzymał i przystała na jego propozycję. Rozumieli się bez słów. Kobieta usiadła, przymknęła oczy i policzkiem otarła się o przedramię brata. Wzięła głębszy wdech. Uśmiechnęła się, gdy jego dłonie zsunęły się po jej zimnej skórze. Aby nie przeszkadzać bratu, szepnęła jedynie za nim: "Chwała Zeruelowi" i pochyliła delikatnie głowę. On mógł rozmawiać z Patronem jak przywódca z przywódcą. Jej już nie wypadało. Sivenea chciałaby, żeby ta chwila trwała: bliskość Patrona i Protektora, samodzielność ale za razem współistnienie, poczucie zaufania i spokoju. Chłonęła ciepło, jakim obdarował ją brat. Mógł poczuć, jak zadrżała, bo jej ludzkie, nieidealne ciało przemarzło podczas podróży.
A kiedy Siveneal skończył modlitwę, kobieta chwyciła jego przedramię tak, by jeszcze choć przez kilka sekund nie zabierał ręki. Zupełnie jakby chciała przeciągnąć tę trwającą chwilę. Zanim wstała z krzesła, odpowiedziała mu cicho.
- Niestety, zawiodłam tym razem. Jeśli więc mi pozwolisz, sama chciałabym wyjaśnić Egzarsze, co się stało.
Dopiero później wstała, by mogli zmierzyć w obranym przez niego kierunku.



Zeruelici zostali przyjęci. Siveneal był poniekąd zdziwiony, że Egzarcha postanowiła ich wysłuchać nie czekając na przybycie całej, naprędce zmontowanej, grupy.
- Pani. - skłonił się anielicy zza przepisowej odległości pozostawiając swą podopieczną pół kroku za sobą.
- Zgodnie z Twoją wolą sprowadziłem Siveneę do Świątyni. - wskazał gestem dłoni swą podopieczną nie odwracając jednak wzroku od audiencjodawczyni - Niestety nowoprzebudzona była całkowicie poza zasięgiem. Żałuję, Pani, że nie podzieliłaś się z nami wiedzą o potędze upadłego kardynała na przeciw którego wysłałaś naszą grupę skrzydlatych. Patroni czuwali jednak nad nami i większość grupy utknęła w walce z pomniejszymi pomiatami Wroga, a mnie udało się odzyskać mą odpowiedzialność nim starcie z upadłym zakończyło się tragedią. Pani, taka dezinformacja podlegających Ci skrzydlatych doprowadzi jedynie do kolejnych strat w naszych szeregach i dalszemu osłabieniu Świątyni. Nawet nowoprzebudzona mimo swej potęgi dającej jej prawo zasiadania w Konklawe nie była w stanie opóźnić swego uprowadzenia. - ton Zeruelity był spokojny, tak jak i chłodna postawa Egzarchy bez słowa przyjmującej jego przemowę - Nie mówię tego by podważać Pani pozycję. Z tego też powodu stoję przed Egzarchą wierząc iż przemyśli szafowanie lekką ręką istnieniami pozostałych Świątyni skrzydlatych i zechce uniknąć przerzedzania naszych szeregów w samobójczych starciach nie do wygrania.
Skłonił się kończąc wywód by dodać na końcu.
- Upraszam jeszcze o łaskę by moja podopieczna mogła zwrócić się do Pani we własnym imieniu.
Odpowiedziało mu skinienie głowy, a zimne spojrzenie przeniosło się na stojącą tuż obok Siveneę. Przyzwolenie, gdyby odbyło się przy świadkach, było by dla Zeruelitki niewątpliwym wyróżnieniem.

Teraz nie było chwili na prywatę, choć siostra mogła pozwolić sobie na naprawdę dużo. Brat jej ufał, bo wiedział też, że kobieta nie zrobi głupstwa i kiedy trzeba, zachowa się na odpowiednim poziomie. Anielica weszła i stanąwszy za Posłańcem Zeruela także skłoniła się przed Egzarchą. Pozostała w cieniu swojego Protektora, jak na dobrą wychowankę przystało. Nie chciała zawieść Brata, na każdym kroku udowadniała, jak dobrym posunięciem było przekazanie opieki nad nią właśnie jemu. I kiedy anioł mówił, pożałowała przez chwilę, że poprosiła go o możliwość rozmowy z Egzarchinią. Siveneal jak zwykle potrafił złożyć słowa w taki sposób, że anielicy nie pozostało nic innego, jak tylko przyjąć jego zdanie. Zanim cokolwiek powiedziała, w duchu podziękowała Zeruelowi za takiego Protektora. I pomimo poczucia wdzięczności, jakie właśnie w niej zagościło, na twarzy zeruelickiej kobiety nie można było dostrzec niczego poza chłodną obojętnością. Jej głos także nie drgnął niewłaściwie, kiedy rozpoczęła swoją wypowiedź.
- Pani, dziękuję za łaskę, z jaką na mnie spojrzałaś i zaufanie, jakim mnie obdarzyłaś.
Sivenea spoglądała przed siebie, na Egzarchinię, jednak nie spoglądała kobiecie prosto w twarz. Swoją postawą okazywała szacunek obojgu. Dłonią sięgnęła do torby po dwie rzeczy. Sivenea w pierwszym zamiarze chciała wziąć winę za tę sytuację na siebie. Jednak słowa jej Brata spowodowały, że zmieniła zdanie. Szukając w torbie telefonu i pióra, dlatego kontynuowała lekko inaczej, niż miała:
- Najjaśniejsza w Świątyni, czarnowłosy, złotooki upadły prosił o przekazanie pozdrowień, które zapewne okażą się gorzkie dla ducha. Niemniej jednak myślę, że jest to istotna informacja tak samo, jak dwie kolejne - w tej chwili kobieta podała Bratu krucze pióro schowane w swojej chustce, które pochwyciła w parku. Dodatkowo Siveneal po chwili trzymał też w dłoniach telefon swojej protegowanej, na wyświetlaczu którego był gotowy do wyświetlenia niezbyt długi filmik nagrany niechcący w parku, ukazujący całą scenę przebudzenia. Na filmie z całą pewnością przyjaciel od serca Egzarchini był doskonale widoczny...
- Jeśliś Pani na tyle łaskawa, by spojrzeć... - Sivenea skończyła to, co miała powiedzieć. Sama do Egzarchini nie podejdzie, nie powinna. Skłoniła się tylko lekko kobiecie o wyższej pieczęci. Reszta rozmowy należała do pozostałej dwójki. Sivenea wiedziała, że powinna pozostać w cieniu.


- Proszę o wybaczenie. - Siveneal odebrał przedmioty od siostry i w przepraszającym półukłonie zbliżył się do biurka słuchającej ich anielicy i po kolei ułożył na blacie czarne pióro potępionego, smartfona z demaskującym całą sytuację nagraniem, a następnie odwinąwszy własną chusteczkę pióro uprowadzonej przez zło nowoprzebudzonej. Złożywszy dowody oddalił się na przepisową odległość czekając na reakcję Ofielitki.
 
carn jest offline