Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-10-2014, 23:05   #31
 
Aves's Avatar
 
Reputacja: 1 Aves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie coś
Strzał był celny istota, którą trafił Ammisael oberwała w plecy. Uderzenie sprawiło, że w jej pancerzu pojawiła się dziura a z rany zaczęła sączyć się czarna maź. Androidka wykorzystała moment zmiany pozycji swojego ciała aby przekoziołkować i na chwilę schować się za Autem. Chwilę później podniosła Auto i cisnęła nim w Grupę aniołów i nie tracąc czasu schowała się za następnym wrakiem. Czarna „krew” będąca niewielką plamą na popękanym asfalcie zaczynała już krzepnąć. Androidka wykorzystując Dym i mgłę rozpoczeła dalsze szukanie Swojego pana.

Tierael Zerknął w lusterko i zaklął. Na chwilę otoczyła go fioletowa poświata, później zniknął i pojawił się na jednym z zniszczonych wozów.
- Wstrzymaj się Bracie – Powiedział do Ammisael'a- To tylko mój ochroniarz.- Tierael zeskoczył z maski zniszczonego Volvo.

Kiedy tylko jego stopy dotknęły podłoża momentalnie został pochwycony przez Androidkę w morderczym „ miłosnym” uścisku. Ostatkiem sił pokazał uniesiony kciuk, dając znać pozostałym Braciom i siostrom z skrzydła iż wszystko jest ok.
- Miażdżysz mnie- Wystękał, a Androidka ustylizowana na Antropomorficzną Kotołaczycę zwolniła uścisk i pchnęła Anioła na maskę zniszczonego Volvo. Zanim zdążył zaprotestować zerwała z niego bluzę, aby sprawdzić czy nie ma żadnych uszkodzeń i ran.

Dalsze "badanie" przerwał sam Tierael wyłączając robota zabierając część swojej anielskiej iskry i zsunął się z maski volvo.
- No jeszcze muszę nad nią popracować to prototyp. I zapamiętać aby nie bawić się w doktora kiedy jest włączona.- Zabrał od Androidki noże do rzucania. Uśmiechnął się i pogłaskał ją po plecach zauważył, że pancerz jest zniszczony.
- No no Fajne masz te pociski..- Pochwalił Ammisaela-... Ale pamiętajcie to jeszcze prototyp z Umysłem Nastolatki, więc trochę wyrozumiałości, dla mojego tworu i geniuszu, a wszystko będzie dobrze.

Włączył Androida przekazując mu część swojej iskry. Androidka ożyła. Z gracją zeszła z wraku Volvo i rozglądała się. Dało się zauważyć niewielkie fioletowe nici które okalały szyję robota niczym obroża, spływały w dół pleców i łączyły się z prawą ściśniętą dłonią Tieraela.
- To Przyjemności mamy za sobą teraz jadę do świątyni z ludźmi, jak również zdać relację w świątyni. Później może was wesprę, a może przydzielą mi inne zadanie.- Razem z Androidką skierował się w stronę samochodu. Rozkazał coś jeszcze robotowi ponieważ jego zabaweczka go opuściła w momencie kiedy zamknął drzwi.

Tierael Wyciągnął komórkę i napisał.
- Odesłałem ją do Domu Dzięki - Wysłał wiadomość do swojej kochanki i ruszył w stronę świątyni..

- Zabieram was do nowego domu- Powiedział do zszokowanych ludzi i Uśmiechnął się ciepło.
 
Aves jest offline  
Stary 13-10-2014, 22:00   #32
 
Narina's Avatar
 
Reputacja: 1 Narina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skał
Przez parę chwil kobieta cieszyła się z wiatru we włosach, warkotu silnika oraz ciepła, jakim obdarzył ją jej brat. Jechała, rozmyślając nad całą sprawą. Czuła się już lepiej. Złość całkowicie z niej wyparowała, a brat był tuż obok. To działało na nią mocno uspokajająco.
Anielska cześć Sivenei była wytrzymała i twarda. Jednak jej ludzka część niestety... Zapach, jaki zaczął ją drażnić, przypomniał jej najpierw wakacje na Węgrzech na siarczanowych źródłach. Potem stał się jednak tak intensywny i gryzący, że kobieta praktycznie zzieleniała.
- Gdzie mnie wieziesz? - zapytała brata, bo nie znała jego planów. Nadal go obejmowała, więc jego aura ją otaczała. Ale to nie pomagało w niczym.
Sivenea otworzyła oczy i się rozejrzała. Jechali w miasto, zapewne do świątyni. Skąd więc ten smród? To wyjaśniło się po chwili. Już pierwszych zniszczeń nie dało się zatuszować, a co z następnymi? Co tu się działo? Kruków i wron nie było. Ale te ptaki nagle okazały się nieistotne. Mimo wszystko anielica zdawała sobie sprawę, że oba wątki mogą być ściśle ze sobą powiązane. Zapewne to tylko kwestia czasu...
- Musimy zebrać innych. Dostaliśmy wsparcie w tej sprawie ale po drodze trudności narastały.
Siveneal spokojnie wiódł ich ku i przez pobojowisko.
- Wsparcie? - zdziwiła się kobieta. Nie wiedziała przecież, co planowała Egzarcha i że zebranie odbyło się nie tylko w cztery oczy. Potem się uśmiechnęła i zażartowała. - Po co Ci wsparcie, Skarbie, skoro ono i tak utknęło?
- Recydywiści z Karpat moja droga. Egza postanowiła po nas sięgnąć. - uśmiechnął się w przestrzeń - Mamy wspólnie oswoić dziwołaki.
- Jak bardzo wspólnie? - zapytała. Dla niej wspólnie to najlepiej tylko i wyłącznie z bratem. Choć już na 99% znała odpowiedź. Skoro Egzarcha zażyczyła sobie kooperację, to choćby wypruć sobie flaki, to nic jej się nie wytłumaczy. Następnie zadała mu kolejne pytanie. -A z jakiego regionu mamy wyganiać te dziwołaki?
- Lokalne. Trzymając się za rączki.
- A już myślałam, że czeka nas wycieczka… - odpowiedziała bratu. Chętnie by się gdzieś stąd wyrwała. Następnie dopytała, żeby potem nie było pretensji - Jak bardzo za rączki i z jakim natężeniem?
 
Narina jest offline  
Stary 13-10-2014, 22:06   #33
 
carn's Avatar
 
Reputacja: 1 carn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwu
Wrzawa, jaką zastali na miejscu, zdawała się przekraczać wszystkie granice. Spanikowani ludzie biegli bez ładu i składu, samochody płonęły, dokoła leżały trupy i zgliszcza. Dodatkowo nad ich głowami pojawił się helikopter, a z oddali dobiegły do ich uszu syreny służb miejskich.
Sivenea wzniosła oczy i w myślach zwróciła się do patrona. Potem położyła dłoń na barku Braciszka i powiedziała.
- Czas na zabawę, Słońce...
Ktoś w międzyczasie zlikwidował irytujący wszystkich odgłos klaksonu, ale wrzawa trwała dalej. Hałas potęgował się coraz bardziej.
- Obawiam się Gwiazdeczko, że w tej chwili czas jest tylko i wyłącznie na odwrót i odwiedziny u Egz. Tuszę, że stęskniła się za nami przeokrutnie.
Zeruelita dodał gazu przecinając krajobraz pełen zgliszcz, flaków i ludzkich wraków.
- I musimy posprzątać.
Mruknął obdarzając śmigłowiec ułamkiem spojrzenia. Ten odpowiedział z wdzięcznością. Wewnątrz kabiny rozbłysło małe słońce na chwilę odbierając wszystkiemu ostrość i kolory, a żadne z rodzeństwa nie poświęciło spadającej z nieba skorupie nawet chwili zadumy.
- Wracamy do bazy! - Siveneal krzyknął do bytujących w lokacji skrzydlatch nawet nie zwalniając swojego pojazdu - Reszta informacji na miejscu. Zgubcie ogon!
 
carn jest offline  
Stary 15-10-2014, 21:54   #34
 
Raist2's Avatar
 
Reputacja: 1 Raist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputację
“Robot? Ze szczątkową inteligencją? Co to jakieś pieprzone sci-fi? Ciekawe jak działa.”
- Chciałbym w wolnym czasie przyjrzeć się temu….. tej…… no twojej zabawce…….. Oczywiście jeśli pozwolisz. -
Raziel zagadał do Tieraela nie odrywając wzroku od androida. Lecz ten widocznie już był zajęty czym innym bo nic nie odpowiedział.
“Zaraz? Czy on właśnie nie wsiadł i nie odjechał Knightem Iveriona? Bez Iveriona. Chyba nie będzie ciekawie, nie mieszać się….. tak bym zrobił gdybyśmy nie mieli wspólnego zadania i nie tworzyli prowizorycznego skrzydła, a tak? Tak, to trzeba będzie jakoś spróbować załagodzić ten spór.”. W tym momencie minął ich Zeruelita z jakąś kobietą na motorze, prawdopodobnie to ta jego siostra. “O, już przejął dowodzenie? No dobra, przynajmniej na mnie to nie spadnie. Szkoda tylko że pozbył się tych ludzi z helikoptera, Egzarcha urwie nam pewnie za to głowę, jest jakaś….. Ofielu, ciężką próbą mi zesłałeś.”
Ruszył w stronę Dodga Amisaeal, i usiadł na jednym z miejsc pasażera. - To jak? Jedziemy bracia? Lepiej by było gdyby policja nas nie zastała tutaj. - zawołał wychylając się z okna.
 
Raist2 jest offline  
Stary 15-10-2014, 22:05   #35
 
Luphinera's Avatar
 
Reputacja: 1 Luphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodze
Ulice miasta

Helikopter telewizyjny na żywo nadawał najnowsze zniszczenia. Reporterka opisywała przerażonych ludzi, truchła bestii i osoby, które ocaliły tych ilu zdołali. Helikopter oświetlał dokładnie stojące w dole anioły.
-... zniszczenia będą szacowane jeszcze przez wiele godzin. Na miejscu jest już policja, straż pożarna i karetki...
Huk uderzenia i kabina zachrzęściła i zaczęła pikować w dół. Niestety nasze aniołki nie miały dużo szczęścia, kolejne dwie ekipy telewizyjne leciały w stronę zdarzenia. A zaszokowana policja szukała wzorkiem co się z stało z roztrzaskanym pierwszym helikopterem, który dotarł na miejsce.
W tym momencie zarzuciło Knight'em i wydarł do przodu z wyciem. Kamerzysta bezpośrednio skierował nagrywanie na auto, które wyminęło policję i zmierzało w innym kierunku. Widać było również mężczyznę, który biegł za autem... Niestety auto zostawiło go daleko w tyle.
-Lecimy za autem! -ogłosiła reporterka, a helikopter siedział na ogonie czarnego wielkiego auta.
-Może dowiemy się gdzie jest siedziba naszych wybawców. Zobaczmy dokąd zabierze auto rannych ludzi, którzy są w środku. - dało się widzieć na zbliżeniu małą blondyneczkę, która właśnie wpatrywała się w helikopter i pokazywała go reszcie.


Motor z dwójką pasażerów śmignął pomiędzy zniszczeniami. Mieli szczęście lub nie. Helikopter w tej chwili znalazł drugą ciekawą sensację. Choć nie wiadomo skąd dało się słyszeć zbliżającą się drugą maszynę w waszym kierunku. Motor pomknął w dal, Ammisael oraz Raziel zdołali usłyszeć słowa Siveneal'a. Mieli mało czasu zwłaszcza, że w ich kierunku zaczęli zbliżać się również policjanci, ratownicy i strażacy. Ludzie zaczęli biec przerażeni w stronę służb i karetki. Policja ostrożnie zaczęła zbliżać się do trucheł. Odskoczyli w momencie gdy w konwulsjach drgnęła bestia leżąca blisko nich i jeszcze po raz ostatni kłapnęła zębiskami.
Ku aniołom zaczęła biec funkcjonariuszka z oddziału specjalnego.
-Stać! Bez wyjaśnień nigdzie nie idziecie! -zakrzyknęła i biegła w waszym kierunku celując w was z policyjnej spluwy. W drugiej dłoni zgłosiła innym radiowozom jechać za uciekającym Knightem.

Świątynia Zastępów

Egzarcha krzątała się po swoim pokoju...
-Przecież mieli takie proste zadanie! - jej dłoń uderzyła w blat zostawiając na nim mroźny ślad niczym szron malujący barwnie szyby. Wściekła sięgnęła po telefon.
-Sprowadź do mnie Seneszanela. Ale to już... - i rozłączyła się nie czekając na odpowiedź pretorianki. Usiadła na fotelu, a jego poręcz pokryła się lodem.
-Jak można sknocić tak proste zadanie!? -spojrzała w okno i o zlitowanie błagała patronów.


Zamek w Bran

Wampirzyca siedziała przed wielkim ekranem. Siedziała na swoim tronem i starała się nie śmiać z amatorki jaką poczyniły anioły. Jednak nie mogła się powstrzymać. Cała misterna fryzura rozsypała się teraz w nieładzie po jej ramionach.
-I oni mają być silniejsi od nas? Hahaha... To jest jakieś nie dorzeczne. -odparła i spoważniała momentalnie. Wyłączyła kanał informacyjny i szybkim ruchem ręki ponownie doprowadziła się do ładu.
-Ale niestety nie tylko oni są moim problemem...
W tym momencie dało się słyszeć pukanie do wrót. Kobieta powoli i majestatycznie przekręciła się i z gracją usiadła na tronie.
-Wprowadzić gościa. - odpowiedziała suchym tonem i w tym momencie wrota zaskrzypiały złowieszczo a za oknem zaczął lać deszcz a niebo przecięła błyskawica.

 
__________________
"Wszyscy mamy swoje anioły, naszych opiekunów. Nie wiemy jaki przybiorą kształt. Jednego dnia mogą być starcem, innego małą dziewczynką. Ale nie dajcie się zwieść pozorom- mogą być groźne jak smok. Jednak nie walczą za nas, przypominają nam tylko, że to nasze zadanie.Każdego kto tworzy własne światy."
Luphinera jest offline  
Stary 17-10-2014, 09:58   #36
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
-Stać! Bez wyjaśnień nigdzie nie idziecie! - słowa biegnącej policjantki zwróciły uwagę Ammisaela. Lufa policyjnego pistoletu, wydawała się dziecinną zabawką w porównaniu z “Zabójcą”, stąd anioł tylko się lekko uśmiechnął.

Gestem dłoni dał znać swoim towarzyszom, by zaczęli pakować się do Chargera a sam ruszył ku kobiecie. Szedł spokojnie, choć dookoła panował chaos, a nad głowami dudnił wirnik helikoptera. Ludzie biegli do karetek, nie którzy klęczeli nad swoimi bliskimi, którym nie dane było przeżyć. Niestety, tak to bywa w życiu. Wojna jest okrutna, a ofiary na niej są nieuniknione. Odwrócił się tyłem do policjantki, by po chwili znów się skierować do niej. Zapewne nie tak sobie wyobrażała swojego rozmówcę, który dzięki swojemu charyzmatowi, dla ludzkiej kobiety zaczął wyglądać inaczej.


Czarne jeansowe spodnie, zmieniły się na idealnie dopasowane spodnie garniturowe, jasno-zielona koszula Digel’a stała się biała i gładka, a zamiast skórzanej kurtki miał na sobie czarną marynarkę. Uśmiechał się cały czas, idąc powoli w kierunku policjantki. Uważał tylko, by jego czarne pantofle, nie wdepnęły w plamę krwi. A oto nie było trudno. Gdy znalazł się już na przeciw kobiety, która nadal celowała w niego z pistoletu, rzekł spokojnym i przyjacielskim głosem:

-Serviciul de Informații Externe - rzekł spokojnym głosem, sięgając wolno do kieszeni po odznakę, na której widniał symbol agencji zwanej w skrócie SIE. Ta służba wywiadowcza została utworzona w 1990 roku, i powstała na gruzach dawnego Securitate. Ta tajna służba w latach 1948-1989, służyła władzom komunistycznej Rumunii. Zbudowana z pomocą Sowieckiego NKWD, siała strach i terror wśród rumuńskiej społeczności. Zastraszanie, torturowanie, morderstwa, wywozy, pilnowanie porządku publicznego i pacyfikacja wystąpień antyrządowych to wszystko mieściło się w gestii Departamentul Securității Statului. Choć SIE nie stosowało takich praktyk, a przynajmniej publicznie o tym nie było wiadomo, to jednak sława Securitate nadal była żywa.


-Vladimir Tismăneanu, agent specjalny. I myli się pani, odejdziemy stąd bez wyjaśnień. Pani natomiast sugeruję, zająć się teraz rannymi. Ktoś się z panią skontaktuje..w stosownym czasie i może udzieli pani jakiś wyjaśnień - uśmiechnął się, dając znać, że to ostatnie sformowanie to grzeczność z jego strony. Tajne służby nie musiały tłumaczyć się przed policją, a tym bardziej przed kimś tak niskiego szczebla.-Tak samo ten czarny wóz co odjechał. Proszę zaprzestać pościgu - powiedział troszkę ostrzej, ale nadal w miłym tonie

Nie czekając na wyjaśnienia, czy sprzeciwy sam ruszył do Chargera. Trzeba było stąd spadać. I tak mieli przejebane na maksa. Anielica pewnie jako pierwsza dojebie się do niego. Jak zawsze. Zapalił papierosa, otwierając okno i z piskiem opon opuścił to miejsce. Highway to Hell rozbrzmiało w głośnikach.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 25-10-2014, 19:43   #37
 
Narina's Avatar
 
Reputacja: 1 Narina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skał
Arrow Część pierwsza: Siostra i Brat

A miało być tak przaśnie! Już czuła ten dreszczyk emocji związany z tępieniem pluskiew, które śmiały stanąć na ich drodze... Ręce zaczęły ją swędzieć, a oczy lustrowały otoczenie i wyszukiwały coraz to nowych hien cmentarnych, które miast pomagać pokrzywdzonym, żywiły się nieszczęściem świata. Już widziała, jak tańczy pomiędzy przeszkodami, jak udaje zwinną sarnę uciekającą przed napastnikiem albo jak sama poluje... Ale nie! Ale nie.
- Och, Skarbie... - mruknęła mu niezadowolona do ucha, a sprzed jej oczu wizja szaleńczego tańca zniknęła. Mimo ogromnej chęci zejścia z motoru nawet nie drgnęła. Nie teraz... Potem wynegocjuje od brata, co jej się należy. Była pewna, że Siv wynagrodzi jej tę jakże wielką niedogodność, na którą naraził ja swoją decyzją. I to po stokroć. Na razie naburmuszyła się z lekka niczym nastolatka, której ojciec nie pozwolił iść na dyskotekę w zbyt krótkiej spódnicy, a w głowie układała już swój misterny plan. Jej dłonie zsunęły się z jego pasa. Nadal otulała ją aura brata, ale chandra tym razem nie mijała. I choć wiedziała, że jest jego oczkiem w głowie, to nie zawsze jego decyzje przypadały jej do gustu. Znów postawił na swoim.
Sivenea zacisnęła mocniej palce na jego udach, kiedy przyspieszył i przesunęła się do niego możliwie najbliżej, jak tylko mogła. Popatrzyła z westchnieniem na oddalający się od nich plac zabaw. W jej głowie zaistniała fraza piosenki "karuzela, karuzela na Bielanach co niedziela...", co tym bardziej zepsuło jej humor. Odwróciła się tylko z nadzieją, że może jednak ktoś ich zauważył i ktoś coś będzie od nich chciał. Niestety... Zapowiadała się zwyczajna podróż do Świątyni. Jakieś pięć minut i będą...
I rzeczywiście dojechali w niedługim czasie na świątynny parking. Tu już nie musieli za rączki, brat wierzył, że w tych murach ona jest bezpieczna, a ona na razie nie miała ochoty. Czasami zdarzało się, że była na niego zła - pomimo całego uczucia, jakim go darzyła. Siv zsiadła bez słowa z motoru. Jak zwykle nie założyła kasku, więc i nie miała czego zdejmować. Następnie wyjęła telefon i wybrawszy numer, przystawiła słuchawkę do ucha.
- Słońce, słuchaj... - w hali garażowej rozległ się szczebiot anielicy. - W centrum miasta jest jakiś armagedon, zwróć więc uwagę, żeby... - tu najwyraźniej ktoś przerwał kobiecie w pół zdania, bo Siv urwała w pół zdania. Następnie dokończyła ze śmiechem: - dokładnie tak, skarbie, jak zwykle doskonale mnie rozumiesz. Buziaczki!
I się rozłączyła. Stukot jej obcasów przerwał ciszę, która na chwilę wypełniła garaż.


Brat już na nią czekał. Jego wyciągnięta w bok dłoń czekała, aż siostra położy na niej swe smukłe palce. Oczywiście mogła go zignorować. Minąć. Być może miała w sobie tyle siły. Byli sami. Towarzyszył im tylko półmrok obiecujący, że cokolwiek postanowi pozostanie to między rodzeństwem. Gdy szła w jego stronę, mogła dostrzec zmianę. Jego twarz uwolniona od niewygodnych widzów obnażała się przed nią kompletnie. Oczy żarzyły się niezdrowym blaskiem zamyślenia, a całość postawy pochłaniały czarne chmury świadomości. Ale tylko do momentu, gdy podeszła. Wzrok zapłonął czystym płomieniem, a chmury zostały zepchnięte w niebyt samą jej obecnością. Nadspodziewanie ciepłe spojrzenie czekało, aż przyjmie ich wieczną bliskość. W końcu reszta świata była jedynie ułudą. Jednak to w jej smukłych palcach spoczywała decyzja czy wybierała niedoskonałego brata,czy też ułudny świat.

Miała zamiar iść prosto do swojego pokoju, ewentualnie do Egzarchy. Miała się nie odzywać, by w końcu dostać to, co chciała. Miała, ale nic z tego nie wyszło. Już prawie go minęła, już prawie dopięła swego. Jednak kątem oka pochwyciła jego spojrzenie i ten drobny gest, jakim było wyciągnięcie dłoni w jej stronę. To wystarczyło. Delikatna nuta jego perfum spowodowała, że kobiecie zakręciło się w głowie, a jej nogi prawie odmówiły posłuszeństwa... Zatrzymała się i spojrzała na niego, a trwało to tylko ułamek sekundy. Całą złość zastąpiło coś, co trudno opisać. W jej oczach pojawiła się niebieska iskierka, ta którą widział tamtej pamiętnej nocy. Kobieta odruchowo uniosła swoją dłoń i złożyła ją na dłoni anioła. Jej palce ledwie musnęły jego palce, ale to wystarczyło. Zatopiła się w jego spojrzeniu, a na jej twarzy wymalowało się coś na kształt bezgłośnych przeprosin i niemej prośby o chwilę tylko dla nich dwojga.
 

Ostatnio edytowane przez Narina : 25-10-2014 o 19:46.
Narina jest offline  
Stary 25-10-2014, 19:51   #38
 
carn's Avatar
 
Reputacja: 1 carn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwu
Część druga: Brat i Siostra

Powiódł ją w głąb Świątyni…
- Poprośmy naszego Pana o błogosławieństwo moja droga, zawsze kroczymy w imię Jego.
Źródło było puste. Oszczędne umeblowanie składające się z stołków i ławek było wystarczającym dopełnieniem tego najświętszego z miejsc. Tylko megalomani i plebs potrzebowali pokracznie fizycznych przedstawień istnień, które przyszło im czcić. Wręcz niedorzecznym było by ludzkim ręką pozwolono oddać wygląd Patrona. Jego dzieci nie zniosły by tego bluźnierstwa, a miecz i ogień spadł by na plemię pełzające po powierzchni tej ziemi.

Gdy kroczyli środkową aleją Siveneal poderwał wolną ręką jedno z krzeseł i powiódł swą siostrę tuż przed pusty ołtarz stawiając mebel tuż przed i zachęcając swą drugą połówkę do zajęcia na nim miejsca. Bez słowa stanął tuż za nią, tak by całym jej światem przed było Źródło, a całym za jego bliskość. Jego nagie dłonie zsunęły się po jej szyi i ramionach bezwstydnie zastygając dopiero tuż nad piersiami. Mogła poczuć na swym dekolcie ciepło z nich pulsujące.
- Chwała Zeruelowi.
Wyszeptał.
- Pierwszemu. Największemu. Woli Pana. I Dzieciom wypełniającym Jego Przesłanie.
Pozwolił przebrzmień tym słowom nim zdecydował się odezwać ponownie.
- Spotkajmy Egzarchę. Nie ma co odwodzić słów, które muszą zostać wypowiedziane i wysłuchane.

Praktycznie przez całą drogę ciszę przerywał jedynie miarowy stukot obcasów Sivenei. Szła u boku brata i rozkwitała za sprawą samej jego obecności. Podsycał jej blask i pozwalał, by w jego bliskości promieniała całą sobą. Nie, nie było to niestosowne. Cóż może być piękniejszego w nieskazitelnej Zeruelitce? Czyż właśnie nie to, że opieka Protektora strzeże ją przed całym plugastwem świata? Drobny i subtelny manifest kobiety pokazywał wielkość Zeruelity, do którego przynależała i umiejętności, jakich niejeden anioł mógł mu pozazdrościć. Oczywiście, wszystko na chwałę Patrona.
Sivenea spojrzała na brata i uśmiechnęła się na jego słowa. Odpowiedź była zbędna. Zmąciłaby spokój, jaki teraz panował. Anielica poczekała, aż Siveneal otworzy przed nią drzwi i wpuści ją do Źródła. Weszła pierwsza. Zaczekała na niego i razem przeszli przez salę. Stanęła tam, gdzie i on się zatrzymał i przystała na jego propozycję. Rozumieli się bez słów. Kobieta usiadła, przymknęła oczy i policzkiem otarła się o przedramię brata. Wzięła głębszy wdech. Uśmiechnęła się, gdy jego dłonie zsunęły się po jej zimnej skórze. Aby nie przeszkadzać bratu, szepnęła jedynie za nim: "Chwała Zeruelowi" i pochyliła delikatnie głowę. On mógł rozmawiać z Patronem jak przywódca z przywódcą. Jej już nie wypadało. Sivenea chciałaby, żeby ta chwila trwała: bliskość Patrona i Protektora, samodzielność ale za razem współistnienie, poczucie zaufania i spokoju. Chłonęła ciepło, jakim obdarował ją brat. Mógł poczuć, jak zadrżała, bo jej ludzkie, nieidealne ciało przemarzło podczas podróży.
A kiedy Siveneal skończył modlitwę, kobieta chwyciła jego przedramię tak, by jeszcze choć przez kilka sekund nie zabierał ręki. Zupełnie jakby chciała przeciągnąć tę trwającą chwilę. Zanim wstała z krzesła, odpowiedziała mu cicho.
- Niestety, zawiodłam tym razem. Jeśli więc mi pozwolisz, sama chciałabym wyjaśnić Egzarsze, co się stało.
Dopiero później wstała, by mogli zmierzyć w obranym przez niego kierunku.



Zeruelici zostali przyjęci. Siveneal był poniekąd zdziwiony, że Egzarcha postanowiła ich wysłuchać nie czekając na przybycie całej, naprędce zmontowanej, grupy.
- Pani. - skłonił się anielicy zza przepisowej odległości pozostawiając swą podopieczną pół kroku za sobą.
- Zgodnie z Twoją wolą sprowadziłem Siveneę do Świątyni. - wskazał gestem dłoni swą podopieczną nie odwracając jednak wzroku od audiencjodawczyni - Niestety nowoprzebudzona była całkowicie poza zasięgiem. Żałuję, Pani, że nie podzieliłaś się z nami wiedzą o potędze upadłego kardynała na przeciw którego wysłałaś naszą grupę skrzydlatych. Patroni czuwali jednak nad nami i większość grupy utknęła w walce z pomniejszymi pomiatami Wroga, a mnie udało się odzyskać mą odpowiedzialność nim starcie z upadłym zakończyło się tragedią. Pani, taka dezinformacja podlegających Ci skrzydlatych doprowadzi jedynie do kolejnych strat w naszych szeregach i dalszemu osłabieniu Świątyni. Nawet nowoprzebudzona mimo swej potęgi dającej jej prawo zasiadania w Konklawe nie była w stanie opóźnić swego uprowadzenia. - ton Zeruelity był spokojny, tak jak i chłodna postawa Egzarchy bez słowa przyjmującej jego przemowę - Nie mówię tego by podważać Pani pozycję. Z tego też powodu stoję przed Egzarchą wierząc iż przemyśli szafowanie lekką ręką istnieniami pozostałych Świątyni skrzydlatych i zechce uniknąć przerzedzania naszych szeregów w samobójczych starciach nie do wygrania.
Skłonił się kończąc wywód by dodać na końcu.
- Upraszam jeszcze o łaskę by moja podopieczna mogła zwrócić się do Pani we własnym imieniu.
Odpowiedziało mu skinienie głowy, a zimne spojrzenie przeniosło się na stojącą tuż obok Siveneę. Przyzwolenie, gdyby odbyło się przy świadkach, było by dla Zeruelitki niewątpliwym wyróżnieniem.

Teraz nie było chwili na prywatę, choć siostra mogła pozwolić sobie na naprawdę dużo. Brat jej ufał, bo wiedział też, że kobieta nie zrobi głupstwa i kiedy trzeba, zachowa się na odpowiednim poziomie. Anielica weszła i stanąwszy za Posłańcem Zeruela także skłoniła się przed Egzarchą. Pozostała w cieniu swojego Protektora, jak na dobrą wychowankę przystało. Nie chciała zawieść Brata, na każdym kroku udowadniała, jak dobrym posunięciem było przekazanie opieki nad nią właśnie jemu. I kiedy anioł mówił, pożałowała przez chwilę, że poprosiła go o możliwość rozmowy z Egzarchinią. Siveneal jak zwykle potrafił złożyć słowa w taki sposób, że anielicy nie pozostało nic innego, jak tylko przyjąć jego zdanie. Zanim cokolwiek powiedziała, w duchu podziękowała Zeruelowi za takiego Protektora. I pomimo poczucia wdzięczności, jakie właśnie w niej zagościło, na twarzy zeruelickiej kobiety nie można było dostrzec niczego poza chłodną obojętnością. Jej głos także nie drgnął niewłaściwie, kiedy rozpoczęła swoją wypowiedź.
- Pani, dziękuję za łaskę, z jaką na mnie spojrzałaś i zaufanie, jakim mnie obdarzyłaś.
Sivenea spoglądała przed siebie, na Egzarchinię, jednak nie spoglądała kobiecie prosto w twarz. Swoją postawą okazywała szacunek obojgu. Dłonią sięgnęła do torby po dwie rzeczy. Sivenea w pierwszym zamiarze chciała wziąć winę za tę sytuację na siebie. Jednak słowa jej Brata spowodowały, że zmieniła zdanie. Szukając w torbie telefonu i pióra, dlatego kontynuowała lekko inaczej, niż miała:
- Najjaśniejsza w Świątyni, czarnowłosy, złotooki upadły prosił o przekazanie pozdrowień, które zapewne okażą się gorzkie dla ducha. Niemniej jednak myślę, że jest to istotna informacja tak samo, jak dwie kolejne - w tej chwili kobieta podała Bratu krucze pióro schowane w swojej chustce, które pochwyciła w parku. Dodatkowo Siveneal po chwili trzymał też w dłoniach telefon swojej protegowanej, na wyświetlaczu którego był gotowy do wyświetlenia niezbyt długi filmik nagrany niechcący w parku, ukazujący całą scenę przebudzenia. Na filmie z całą pewnością przyjaciel od serca Egzarchini był doskonale widoczny...
- Jeśliś Pani na tyle łaskawa, by spojrzeć... - Sivenea skończyła to, co miała powiedzieć. Sama do Egzarchini nie podejdzie, nie powinna. Skłoniła się tylko lekko kobiecie o wyższej pieczęci. Reszta rozmowy należała do pozostałej dwójki. Sivenea wiedziała, że powinna pozostać w cieniu.


- Proszę o wybaczenie. - Siveneal odebrał przedmioty od siostry i w przepraszającym półukłonie zbliżył się do biurka słuchającej ich anielicy i po kolei ułożył na blacie czarne pióro potępionego, smartfona z demaskującym całą sytuację nagraniem, a następnie odwinąwszy własną chusteczkę pióro uprowadzonej przez zło nowoprzebudzonej. Złożywszy dowody oddalił się na przepisową odległość czekając na reakcję Ofielitki.
 
carn jest offline  
Stary 27-10-2014, 22:13   #39
 
Aves's Avatar
 
Reputacja: 1 Aves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie coś
Tierael wymijał inne auta slalomem. W tylnym lusterku widział anielskie rodzeństwo. Przyśpieszył i skręcił w pobliską uliczkę.

Rysując lakier knighta. Uliczka okazała się niewystarczająco szeroka, ale kiedy z niej wyjechał to nadrobił trochę cennego czasu. Równeż wjechał na parking świątynny. Knight był w zadziwiająco dobrym stanie. Zdarty lakier, brak lusterek, ale poza tym jak nowy. Ofielita otworzył drzwi i wypuścił Ludzi, którzy zlęknieni wypełzli z pojazdu.

Tierael również wysiadł i trzasnął drzwiami. Popatrzył na ludzi, obdartych, zlęknionych.
- Nie lękajcie się jesteście bezpieczni. Chodźcie ze mną.- Zamknął knighta i ruszył z grupą zlęknionych owieczek prosto do Gabinetu seneszala.

Seneszal świątynny na pewno będzie wiedział co począć z ludźmi w świątyni. Zawsze znajdzie się dla każdego miejsce. W końcu im więcej ludzi ma świątynia tym słabszy jest wróg.

Tymczasem Umysł Tieraela powrócił do przyjemniejszych spraw. Chciał już wrócić do swojej Rezydencji i oddać się erotycznym zabawom z Skazaną. Chciał zmyć z siebie brud miasta, i wroga. Chciał dobrego sexu w końcu dzisiejsza poranna zabawa nie została zakończona. Z drugiej strony Ofielita zastanawiał się nad tym co spowodowało złamanie mistycznych Barier. W końcu miały przetrwać całą wieczność, a one słabły. Dreszcz przeszedł go na myśl o całkowitym złamaniu bariery ochronnej. Potrząsnął głową i skupił się na przyjemniejszych wizjach.

Kiedy stanął przed gabinetem Seneszala zapukał i czekał na uprzejme wejść. Oczyma wyobraźni widział uśmiechniętego Seneszala gratulującego mu trzeźwości umysłu. Kolejny krok ku lepszej świetlanej przyszłości w szeregach świątynnych.
 

Ostatnio edytowane przez Aves : 27-10-2014 o 22:26.
Aves jest offline  
Stary 28-10-2014, 21:00   #40
 
Raist2's Avatar
 
Reputacja: 1 Raist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputację
- A mówiłem jedźmy zanim się pojawi ludzka służba…… ehh. - skomentował pojawienie się policjantki. Na szczęście Amisael szybko załatwił sprawę.
- Dobrze że umiesz taki charyzmat, ja to bym musiał uciec, chociaż pewnie nie było by to zbyt trudne - uśmiechnął się do wsiadającego anioła.
Jako że daleko od świątynie nie zdążyli wyjechać - “Ciekawe dlaczego tak blisko zaatakowali nas Enim” - droga powrotna też trwałą krótko, parę minut i już byli w świątynnym garażu.
- No to najtrudniejsze dopiero przed nami, wolałbym już chyba ponowne spotkanie z tamtymi kundlami. Lepiej chodźmy od razu do Egzarchy tak jak nam kazała, i tak musi być nieźle wściekła. Trochę przesadziłeś z tymi helikopterami.
Ruszył do gabinetu głowy tej świątyni. Ponownie skinął głową pretoriance, po czym zapukał do drzwi. Przed wejściem zdjął maskę z twarzy, chociaż kaptur dalej miał naciągnięty.
 

Ostatnio edytowane przez Raist2 : 29-10-2014 o 16:52. Powód: komentarz na działania Iveriona
Raist2 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:44.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172